Osiedle Zacisze – moja mała ojczyzna
Get Adobe Flash player

FUNKCJONARIUSZ – Nr 5 (346)

17 czerwca 2014 roku odbyło się Walne Zgromadzenie. Było to burzliwe Zgromadzeni. Dlaczego? Ponieważ Zarząd w bilansie wykazał stratę w wysokości 289 243,55, która była skumulowaną niby stratą z przed lat. Było to niezgodne z fundamentalną zasadą, że spółdzielnia mieszkaniowa prowadzi bezwynikową działalność w zakresie gospodarki mieszkaniowej. Ustawodawca nakazał, że nadwyżka lub niedobory mają być bezwzględnie rozliczone w roku następnym, a to oznacza że nie można gromadzić strat ani nadwyżek z eksploatacji i utrzymania nieruchomości. Wykazanie tak wysokiej straty było niezgodne z prawem, tym bardziej że Spółdzielnia osiągała przychód w wysokości ok. 1 100 000,00 rocznie, jak również z zasadami ekonomii. Strata Spółdzielni wyniosła 26% w stosunku do GZM. Biorąc pod uwagę, że w roku ubiegłym środki pieniężne zgromadzone na rachunku bankowym wyniosły niecałe 16 000,00 zł. Oznaczałoby to, że dostawcy mediów: wody, kanalizacji, prądu, gazu, nieczystości wyłączyliby dostawę, a usługodawcy (firma ochroniarska, sprzątająca, ogrodnicza i konserwatorska) wypowiedzieliby świadczenia usług. Nic takiego się nie wydarzyło. Ówczesna księgowa argumentowała to w ten sposób: „Strata wynika głownie z odpisów należności, które zostały naliczone w przeszłości domkom jednorodzinnym i co do których jest pewność, że nie wpłyną do spółdzielni, biorąc pod uwagę wyroki w przegranych sprawach sądowych. Strata będzie musiała być pokryta.”

  • Po pierwsze: roszczenia w stosunku do właścicieli domów były niezasadne i dlatego takie postanowienie wydał sąd.
  • Po drugie: zgodnie z przeprowadzoną nowelizacją w roku 2007 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych każda nieruchomość rozliczana jest oddzielnie; ustawodawca odrzucił finansowania jednej nieruchomości przez inną.

Biorąc powyższe pod uwagę, że propozycja Zarządu jest niezgodna z prawem, ale również pod względem ekonomicznym irracjonalna.

W sposób merytoryczny wyjaśniłem tę kwestie na WZ, większość spółdzielców słuchało moich argumentów z uwagę. Było jednak kilka osób, które w sposób „perwersyjny” próbowało mi przeszkadzać. W tym gronie był Mirosław Złotek siedzący w pobliżu stołu prezydialnego przed którym stałem i w sposób analityczny odnosiłem się do sprawozdania finansowego. Pomimo tego, że jestem jednym z pierwszych mieszkańców Osiedla mężczyzna w starszym wieku był mi nieznany. Nie widziałem go na WZ, na których w większości byłem. Próbował mi przerywać, przeszkadzać chciał mnie zbić z pantałyku. Mając duże doświadczenie w wystąpieniach publicznych odszedłem na drugą stronę stołu prezydialnego i spokojnie prowadziłem swój wywód, a jego ignorowałem.

Na posiedzeniu Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia z dnia 1 października 2014 r. w wyborach uzupełniających wszedłem do Rady Nadzorczej. Julita Złotek – członek RN – przedstawiała swojego męża jako doktora prawa. Zauważyłem tu dysonans poznawczy, wizerunek Mirosława Złotek jakoś mi nie pasował do prawnika, nie ten styl, nie ten sposób wypowiedzi. Postanowiłem to zbadać.

Z akt zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej między innymi wynika:

W roku 1978 kapitan Mirosław Złotek na Akademi Spraw Wewnętrznej obronił pracę magisterską pod tytułem:

  • Wywiad środowiskowy MO jako dowód w procesie karnym

Praca magisterska została napisana pod kierunkiem naukowym doc. dra hab. Feliksa Prusaka.

Pracę magisterską przeczytałem bardzo uważnie w całości i wykonałem kopię.

O czym była ta praca? Jednym słowem o inwigilacji. To była permanentna inwigilacja społeczeństwa polskiego za czasów PRL. Na stronie 83 tabela nr 4 zostały podane źródła informacji:

  • dozorcy,
  • sąsiedzi,
  • członkowie rodziny,
  • znajomi,
  • obserwacje własne funkcjonariuszy MO,
  • dane z kolegiów, k. admin. i lub wytrzeźwień (pisowania oryginalną),
  • dane z organizacji społecznych,
  • inne źródła oficjalne.

Najbardziej mnie zbulwersowała pozycja trzecia, że źródłem informacji dla Milicji Obywatelskiej powinni być członkowie rodziny. Takie były czasy komunistyczne, taką moralność mieli funkcjonariusze MO.

Oto przykład wyrafinowanej inwigilacji małżeńskiej.

Jednym z moich ulubionych pisarzy jest Paweł Jasienica. W czasach młodości przeczytałem wszystkie jego książki.

Wikipedia podaje:

W materiałach operacyjnych Służby Bezpieczeństwa dotyczących Pawła Jasienicy, jako jedną z jego słabości wymieniano kobiety[19]. Z ujawnionych w roku 2002 akt IPN wynika, że około roku 1965 wśród donoszących na niego osób pojawiła się agentka o pseudonimie „Ewa”[15] – Nena Zofia Darowska (primo voto O’Bretenny – pierwszego męża, Irlandczyka, poznała w obozie w Niemczech)[15]. Miała wówczas 40 lat, była młodsza od pisarza o 15 lat i pracowała w dziekanacie jednej z warszawskich uczelni. Atrakcyjnej tajnej współpracownicy, przy wydatnej pomocy SB, udało się stopniowo zbliżyć do pisarza przygnębionego niespodziewaną śmiercią żony w 1965 roku. Z upływem czasu „Ewa” zdobyła sympatię i zaufanie ofiary, a w końcu i serce – w grudniu 1969 roku zawarła z nim związek małżeński. Był to ewenement, bowiem nigdy wcześniej nie doszło do ślubu agentki z inwigilowanym. Przełożonych z SB zapewniła, że wejście w stosunek małżeński nie zmieni jej lojalnej postawy[20]. Zachowane dokumenty potwierdzają to. Po ślubie kobieta zmieniła pseudonim na „Max” i dalej gorliwie donosiła na męża. Raporty pisała w toalecie, a następnie funkcjonariusz prowadzący odbierał je jako jej dobry znajomy, który przyszedł pożyczyć książki.

19 sierpnia 1970 roku, osiem miesięcy po ślubie, wyczerpany pisarz zmarł na raka płuc[19]. Po jego śmierci Zofia Beynar kontynuowała współpracę z SB[15]. Zmarła w 1997 roku.

Akademia Spraw Wewnętrznych (ASW) – działająca w latach 1972–1990 szkoła wyższa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o statusie akademii. Obecnie na mocy ustawy o IPN ASW jest zaliczana do organów bezpieczeństwa państwa Polski Ludowej*

Wielu absolwentów ukrywa ten fakt, że byli absolwentami tej Akademi. Wśród nich jest m.in. Mirosław Złotek.

Promotor pracy magisterskiej Mirosława Złotek w swej  notce bibliograficznej umieszczonej na Wikipedii nie chwali się również, że był wykładowcą Akademi Spraw Wewnętrznych.

Zachodzi pytanie dlaczego w/w panowie ukrywają ten fakt w swoim życiorysie?

Agnieszka Wojciechowska van Heukelom od wielu lat wskazuje, że w strukturach spółdzielni mieszkaniowych „schronienie” znaleźli byli funkcjonariusze UB, SB, MO oraz innych służb.

Agnieszkę poznałem w Trybunale Konstytucyjnym. Sędziowie Trybunału mieli zbadać zgodność nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z Konstytucją. W obronie nowelizacji stanęła senator Lidia Staroń, przeciwną stronę reprezentował mecenas Ryszard Kalisz. Przed wejściem na salę rozpraw Agnieszka rozdała nam czerwone kartki. Po zakończeniu tyrady Kalisza pokazaliśmy mu te kartki – był skonfundowany jak zobaczył „las” rąk niezadowolonych spółdzielców, którzy nie aprobowali jego stanowiska.

Na tym historycznym zdjęciu ze stycznia 2015 roku w Trybunale Konstytucyjnym, pochodzącego z mojego prywatnego archiwum – niestety zabrakło Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom. Jestem pełen podziwu za jej kreatywność, ofiarność i bezkompromisowość.

Dzielnie stawała w obronie mieszkańców kamienic w Łodzi, którzy byli nękani przez mafię kamieniczników. Występowała w licznych programach telewizyjny, radiowych oraz filmach publikowanych w Internecie, gdzie opowiadała o patologi w spółdzielniach mieszkaniowych.

Na koniec należy wskazać na Uchwała nr 4/WZ/06/2015 w sprawie straty bilansowej za lata 2012 -2013.

Strata w wysokości 289 243,55 zł została pokryta z funduszu zasobowego.

W tym miejscu należy postawić pytanie: Jak to było możliwe, gdyż w bilansie wykazano: środki pieniężne i inne aktywa finansowe wyniosły tylko 208 474,74 zł, z których Spółdzielnia pokrywała koszty związane z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości?

Tym samym Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze” przyznał, że to ja miałem rację.

Czyżby strata finansowa była wirtualna tak samo jak środki zgromadzone na funduszu zasobowym?

Odpowiedź nastąpi w następnych wpisach.

Czarek Meszyński

Zródło:

*Wikipedia

 

Lubię to!(63)Nie lubię tego!(2)

ANDRONY -Nr 4 (345)

25 czerwca 2019 roku odbyło się Walne Zgromadzenie SM „Osiedle Zacisze”. W protokole WZ znajdujemy następujące perełki:

  • Urszula Uchmańska (upoważniona przez członka 377, a prywatnie córka prezeski Ryszardy Uchmańskiej) powiedziała –” słyszałam taką rzecz, że Spółdzielnia sprzedawała taniej mieszkania „na rowie”
  • Zaś Julita Złotek (długoletni członek Rady Nadzorczej oraz Zarządu, a prywatnie żona wysokiego funkcjonariusza milicji obywatelskiej Mirosława Złotek) stwierdziła – ” Oczywiście. Tak było”.

To są androny. Ok. 80% lokali „na rowie” były sprzedawane przez PB „DOLCAN” po normalnej cenie, a tylko ok. 20% mieszkań było sprzedane przez Spółdzielnie po rynkowej cenie. Różnica w cenie wynikała tylko z faktu, że ci co podpisali umowę w roku 1992 za metr kwadratowy płacili 400 USD z powodu, że kupowali „dziurę w ziemi” (tak jak ja), a gdy budynki już stały cena wzrosła do 500 USD.

Albo Urszula Uchmańska jest tak zakręcona, że nie kojarzy faktów, albo jest klakierem swojej matki i wygaduje farmazony. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ mieszka w lokalu należącym do swoich rodziców, a oni kupili cesję od mojego rodzonego brata, zaś on podpisał umowę z PB „DOLCAN”. Innymi słowy, z faktów wynika, że rodzina Uchmańskich  ma pełną wiedzę, kto wybudował Osiedle, a kto je dokończył. Pikanterii dodaje fakt, że prezeska Uchmańska na wniosek czterech członków Spółdzielni dotyczącym wykupu rowu odpowiedziała:

  • Aktualnie nie ma na to funduszy. W 2012 r. był wniosek na Walnym Zgromadzeniu, żeby utworzyć fundusz na wykup rowu, ale nie został utworzony. Ubolewam nad tym, ale pieniędzy na ten cel nie ma.

KOMENTARZ

Ryszarda Uchmańska mija się z prawdą, ponieważ taki fundusz został utworzony i wpisany do Statutu. To, że poszczególne Zarządy nie wyliczyły należnej kwoty, a następnie jej nie pobierały jest to dowodem na niedopełni obowiązków, gdyż to jest czynem zabronionym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej stypizowanym w art. 155 kk, oraz przez analogię do art. 231 kk. przedstawienie nierzetelnych dokumentów, które stypizowane jest w art. 271 § 1 kk  Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5?

Gamonie Zarządu nie potrafili przez 9 lat naliczyć przybliżonych stawek. Załóżmy, że każdy lokal by płacił na fundusz na wykup nieuregulowanych tylko po 20 zł to byśmy otrzymali następującą kwotę: 20 zł x 143 (lokale) x 12 miesięcy x 9 lat = 308 880 zł.

W mojej opinii takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe i solidarne.

A gdyby nawet założyć, że by został przyjęty inne algorytm, to „ROWIANIE” wpłacając chociażby tylko po 50 zł przez 9 lat też by uzbierali kwotę na wykup rowu.

Z powyższego wynika, że Spółdzielnia nie jest zainteresowana wykupem rowu z prostego powodu: Zarząd by stracił ciepłe posadki i dlatego przez 26 lat pozoruje działania z wykupem rowu, mataczy i w sposób bezczelny oszukuje spółdzielców.

Cytując Wojciecha Cejrowskiego: WSZYSCY VON!!!

  • Z dokumentów Spółdzielni wynika, że nadwyżka budżetowa w okresie istnienia Spółdzielni wyniosła ok. 1 500 000,00 zł i te pieniądze przez poszczególne Zarządy zostały zdefraudowane! Ponadto należy wskazać, że pocztą pantoflową organy Spółdzielni rozpowszechniały nieprawdziwą informację, że ci którzy nabyli mieszkania z wadą prawną, gdyż ich lokale były posadowione na nieuregulowanym gruncie były świadome i zapłaciły mniej.

Agnieszka Żebrowska – Wiceprezes, ponoć zaprzecza, że Spółdzielnia nie jest następcą prawnym PB „DOLCAN. To ja mam pytanie: Jakim cudem Spółdzielnia stała się posiadaczem Osiedla? Proponuję: więcej pokory i pracowitości, te wszystkie dokumenty są w zasobach Spółdzielni. Ponadto jest taka instytucja jak Księgi Wieczyste, z których jednoznacznie wynika, że Spółdzielnia przejęła Osiedle za dług i zobowiązania. Mieszkańcy lokali „na rowie” są obecnie wierzycielami Spółdzielni. Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Czy Pani musi opowiadać ciągle hocki-klocki?

APELUJĘ: Ryszardo Uchmańska przestań pleść trzy po trzy, dobrze wiesz, co masz na sumieniu, ukryłaś znaczną kwotę ze sprzedaży działek inwestycyjnych w wysokości 400 000,00 zł netto, biorąc pod uwagę fakt, że jest to nadwyżka bilansowa, a taka uchwała na tę kwotę nie została przygotowana przez Zarząd. Jak komuś się wydaję, że my członkowie Spółdzielni na to się zgodzimy – to się grubo mylicie. Jeżeli jedna złotówka zniknie to poniesiecie tego konsekwencje. A na koniec mam pytanie: a gdzie jest Rada Nadzorcza? Rada jest organem nadzoru i kontroli nad prawidłowym funkcjonowaniem Spółdzielni, a w szczególności zobowiązana jest sprawować kontrolę nad Zarządem. Za chwile miną dwa lata, a Rada Nadzorcza nie ma kontroli nad nadwyżką bilansową w wysokości ponad 400 000,00 zł.

Czarek Meszyński

Lubię to!(56)Nie lubię tego!(1)

Opinia Prawna – Nr 3 (344)

W roku 2020 Zarząd Spółdzielni zamówił opinię prawną, w której zadał 5 szczegółowych pytań. Kluczowe pytania to są dwa pierwsze:

Pytanie nr 1: Kto ponosi koszt wykupu gruntu pod budynkami Spółdzielni w świetle obowiązujących przepisów (…)? Czy koszt obciąża wszystkich członków, czy tylko członków, których lokale znajdują się na nieuregulowanym gruncie i według jakiego klucza te koszty należy podzielić?

Pytanie  nr 2: Z jakich środków Spółdzielnia może sfinansować zakup gruntów, zakładając, że termin wykupu może być sprawą niezbyt odległą, a Spółdzielnia nie ma na ten cel zgromadzonych środków? Ewentualnie jak i z jakiego tytułu przeprowadzić zebranie potrzebnych środków od członków Spółdzielni?

Opinia została sporządzona przez Kancelarię Radcy Prawnego Dariusza Wocióra i  oparta jest na aktualnych przepisach prawa.

KONKLUZJA

Spółdzielnia powinna sfinansować nabycie gruntów z wpłat osób, którym przysługuje prawo do lokali na podstawie Statutu i regulaminów (…).

Wyliczenie na każdą osobę, które przysługuje prawo do lokalu kosztów nabycia gruntów w jej nieruchomości (proporcjonalnie do powierzchni każdego lokalu), podjęcie przez Radę Nadzorczą uchwał o obciążeniu finansowym ww. osób i poinformowanie pisemne ww. osób o  konieczności i zasadach zapłaty.

Opinia pod względem de jury jest pod pewnym zastrzeżeniem prawidłowa, natomiast pod względem de facto – chybiona, ponieważ jest nieadekwatna do rzeczywistego stanu faktycznego.

Osiedle Zacisze zostało wybudowane ze środków własnych, kredytów oraz wpłat klientów PB „DOLCAN”. Pierwszy etap został zakończony na przełomie 1994/95 „pod klucz” w postaci budynków przy ul. Uznamskiej, Wyspowej, Wolińskiej – w sumie 9 klatek.

Budynki przy ul. Wyspowa nr 9-19 –  był to stan surowy zamknięty. Budynki przy Wilków Morskich i Róży Wiatrów – stan częściowo zamknięty. A zatem developerem był PB „DOLCAN”, a Spółdzielnia jedynie dokończyła budowę tylko kilku budynków i to w nienajlepszym standardzie. Jedynym „autorskim” projektem Spółdzielni była budowa pięciu bliźniaków przy ul. Korsarskiej i wybudowanie dwóch domów wolnostojących w tym jeden posadowiony na nieuregulowanym gruncie.

W tym miejscu dochodzimy do konstatacji:

Następcom prawnym PB „DOLCAN” była SM ” Osiedle Zacisze”, która przejęła aktywa i pasywa tzn. przejęła nakłady inwestycyjne w postaci nieruchomości zabudowanych i niezabudowanych, przyłączy do mediów, roszczeń prawnych wobec dłużników oraz długu wobec Banku PBK, Skarbu Państwa, ZUS-u, UNIBUD-u, prywatnych wierzycieli ( ok. 20 osób, w tym Henryka Niewiadomskiego „DZIADA”) oraz klientów PB „DOLCAN”, z którymi zostały zawarte umowy przedwstępne sprzedaży nieruchomości (przyrzeczenia przeniesienia własności do zakontraktowanych lokali). Ten stan prawny wynika z dwóch zawartych umów przejęcia długów w formie aktów notarialnych, które znajdują się w moim archiwum prywatnym. Należy wskazać, że w stosunku do wszystkich wierzycieli my członkowie SM „Osiedle Zacisze” finansowo się wywiązaliśmy. Jedynie dysfunkcyjny Zarząd Spółdzielni w  stosunku do grupy osób, z którymi PB „Dolcan zawarł  przedwstępne umowy Spółdzielnia przez 26 lat nie chciała/nie potrafiła/nie życzyła sobie by „rów” został uregulowany. Dlaczego? Bo Spółdzielnia ma trwać, nieudolny, niekompetentny, nieuczciwy, pozbawiony kwalifikacji zawodowej/profesjonalnej Zarząd nie znalazby dobrze płatnej pracy na wolnym rynku. Jedyne miejsce to ciepła synekura w Zarządzie. Spółdzielnię zakładaliśmy na 2 lub 3 lata potem miały powstać wspólnoty. Obecnie Spółdzielnia trwa już 26 lat i nie ma zamiaru się zlikwidować. Przez 26 lat miała 1 500 000,00 zł nadwyżki budżetowej, co pozwolimy na ok. 10-krotne wykupienie „rowu”. Pieniądze zniknęły, a „rów” pozostał, pomimo że UNIBUD na sąsiednim osiedlu potrafił uregulować „rów” na początku lat 2000.

Opinię radcy prawnego Dariusza Wocióra uważam za rzetelną ze względu na fakt:

Powyższa opinia oparta została na informacjach dostarczonych przez Spółdzielnię, co powoduję, iż zawarte w niej stwierdzenia są aktualne pod warunkiem prawdziwości, poprawności i aktualności przekazanych analizy danych.

Bezspornym jest, że Zarząd nie przekazał pełnej wiedzy o rzeczywistym stanie faktycznym dotyczącym Osiedla w celu sporządzenie opinii prawnej w sposób prawidłowy.

W protokole lustracji za lata 2000 -2006 na stronie 22 czytamy: Stan prawny gruntów został uregulowany. Jak twierdzą spółdzielcy o rowie dowiedzieli się dopiero w roku 2007 tj. po 13 latach od powstania Spółdzielni.

Ponadto należy dodać, że Zarząd w latach 1995-2006 ukrywał fakt istnienia nieuregulowanych gruntów. Potwierdzają to dwa protokoły z lustracji, które na podstawie oświadczenia Zarządu stwierdzają, że wszystkie grunty są uregulowane. Dlaczego taka sytuacja powstała? Czytelnicy muszą już sami na to pytanie odpowiedzieć.

Przeglądając i archiwizując dokumenty Spółdzielni natrafiłem na Sprawozdanie Zarządu za okres od 01.06.2002 r. do 31.05.2003 podpisane przez Ewę Kustrę noszącą później nazwisko Dąbrowa – Prezesa Zarządu, Jerzego Kobylińskiego – V-ce Prezesa, Roberta Grabowskiego – Członka Zarządu na ostatniej stronie czytamy: „W minionym  roku Zarząd Spółdzielni wielokrotnie występował do Urzędu m.st. Warszawy o przyznanie prawa wieczystego użytkowania do działki gruntu o pow. 2 440,0 m kw, dla której urządzono Księgę Wieczystą nr 139364 – wszyscy znają tę działkę jako rów melioracyjny.”

W liście prolustracyjnym z dnia 31.03.2007 r. na stronie 4, akapit 3 czytamy: Z ustaleń lustracji wynika, że stan prawny gruntów będących we władaniu Spółdzielni jest uregulowany, co umożliwiło realizację przez Zarząd postanowień ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych dotyczącą określenia przedmiotu odrębnej własności lokali.”

Jest to dobitny dowód, że Zarząd celowo wprowadzał w błąd podmiot przeprowadzający lustrację i członków Spółdzielni.

Na koniec należy stwierdzić: Zgodnie z ustawą Prawo budowlane jeśli składamy wniosek o pozwolenie na budowę lub też działamy na podstawie zgłoszenia, to musimy mieć prawo do dysponowania nieruchomością. Oznacza to dokładnie tyle, że nie musimy być formalnie właścicielem gruntu. Warto jednak mieć pozwolenie na budowę od formalnego właściciela. I to najlepiej na piśmie. Miasto wydając pozwolenie na budowę PB „DOLCAN” – który budował w systemie deweloperskim tj. po przekazaniu lokalu musi nastąpić przeniesienie własności w formie aktu notarialnego – zakładało na podstawie ustaleń z inwestorem przeniesienia prawa do zasypanego rowu melioracyjnego. Taka procedura została zastosowana przez Miasto w stosunku do sąsiedniego osiedla wybudowanego przez UNIBUD.

Czarek Meszyński

Lubię to!(55)Nie lubię tego!(0)

ZAKAZANE PIOSENKI – XXI – Nr 2 (343)

Lubię to!(26)Nie lubię tego!(3)

113 TYSIĘCY – Nr 1 (342)

W piśmie z dnia 20 marca 2020 r. podpisane przez Ryszardę Uchmańską, drugi podpis nieczytelny, bez pieczątki, pismo utrzymane w żargonie księgowym – taka nowomowa finansowa, aby nikt nie mógł zrozumieć o co chodzi.- Ryszarda Uchmańska upiera się, że musiała ponownie pobrać 113 099,82 zł by w rozrachunkach był porządek.

A jak było naprawdę? W roku 2014 Zarząd dwukrotnie złamał prawo.

  • Pierwszy raz, w trybie art.  20 ust. 2 u.s.m nie miał prawa do wypowiedzenia umowy o budowę bliźniaków.
  • Drugi raz, koszty związane z projektem budowlanym z powództwa Leszka Zaremby, według sprawozdania Zarządu za rok 2012 zostały uregulowane w całości, były bezprawnie pokryty z funduszu remontowego lub z eksploatacji.
  • Potwierdza to bilans ze sprawozdania finansowego za 2012 r. środki pieniężne w kasie i na rachunkach wynosiły tylko 15 825,21 zł (poz .Aktywa, B Aktywa obrotowe III 1. c) a w roku 2010 w kasie było 231 070.91 zł. Ponad 200 tys. zniknęło w ciągu  dwóch lat. Żeby nie utracić płynności finansowej Spółdzielnia zwróciła się do banku o otwarcie lini kredytowej w rachunku bieżącym.

Zgodnie z ustawą o rachunkowości, każde zdarzenie gospodarcze powinno być zaksięgowane w terminie jego wystąpienia. Spłata należności w stosunku do architekta i inwestora zastępczego zostały niewątpliwie wyksięgowane w roku 2012.

Z tego wynika prosty wniosek, że należności związane z zaniechaną inwestycją zostały pokryte 8 lat temu, a Ryszarda Uchmaeńska ponownie chce zapłacić za architekta i inwestora zastępczego pomimo, że dawno oni dostali już tę forsę. Mamy dowód, jak Zarząd pod przywództwem Ryszardy Uchmańskiej chce bezprawnie wyprowadzić 113 tys. zł.

Uchmańska pisze: Spółdzielnia nie pokryła po raz drugi kosztów w wysokości 113 099,82 zł, jedynie dokonała ich rozksięgowanie.Tylko „Biedaczka” zapomniała na jakie konto nastąpiło to rozksięgowanie.

A najlepsza jest teza Uchmańskiej: Kwota 113 099,,02 zł powróciła do środków przeznaczonych na pokrycie bieżących zobowiązań Spółdzielni.

A ja się pytam, jakie Spółdzielnia ma zobowiązania? Nie prowadzi pozostałej działalności gospodarczej, jedynym jej  zadaniem jest zarządzanie nieruchomościami uprawnionych.  Jest zwykłym zarządcą nieruchomościami, co dostanie od uprawnionych to zgodnie z prawem może wydać. Nie ma własnych pieniędzy, ani własnych kosztów.

Pismo z dnia 20 marca 2020 r. jest jednoznacznym dowodem, że Zarząd patologicznej i dysfunkcyjnej Spółdzielni pod przywództwem Ryszardy Uchmańskiej chce wyprowadzić z  kasy 113 tys. zł złotych.

Spółdzielcy obudźcie się, jak długo pozwalacie się być okradani.

Czarek Meszyński

Lubię to!(64)Nie lubię tego!(9)

Tercet Egzotyczny – Nr 7 (341)

Tercet Egzotyczny w składzie: Ryszarda Uchmańska, Julita Złotek, Joanna Limanowska  z preparowały bezwątpienia sprawozdanie finansowe za rok 2018. Celowo używam tego terminu, ponieważ trudno jest powiedzieć, że sprawozdanie to zostało sporządzone w sposób rzetelny, zgodnie z obowiązującym prawem, wręcz przeciwnie – nosi wszelkie znamiona oszustwa. Sprawozdanie zostało podpisane przez Ryszardę Uchmańską, Julitę Złotek i Joanne Limanowską, a następnie przedstawione Walnemu Zgromadzeniu, które odbyło się w dniu 25 czerwca 2019 r. Spółdzielcy nie mając świadomości podjęli uchwałę nr 3/WZ/25/06/2019 w sprawie zatwierdzenia sprawozdania finansowego za rok 2018.

Powyższe tabele rachunku zysku i strat są tego dowodem. Nadwyżka kosztów nad przychodami w gospodarce zasobami mieszkaniowymi w wysokości 96 521,47 zł raz została podana ze znakiem minus (2018), a drugi raz ze znakiem plus (2019) – przedostatnia pozycja w tabelach. W ten kuriozalny sposób niedobory zostały przekształcone w zysk, bo jak powszechnie wiadomo  dwa minusy dają plus. Z punktu widzenia ekonomii jest to nonsens. W korespondencji mailowej zwracałem Zarządowi na to uwagę. Zarząd Spółdzielni zlecił wydanie opinii dotyczącej prawidłowości sporządzenia sprawozdania finansowego za rok 2018. Opinia była negatywna i Zarząd ją ukrył. Oczywiste jest, gdyby opinia była znana Walnemu Zgromadzeniu to sprawozdanie finansowe nie byłoby zatwierdzone, a Zarząd nie otrzymałby absolutorium. W tym miejscu należy zadać pytania:

  • Co powodowało Uchmańską/Złotek/Limanowską, że dopuściły się takiego występku, a mianowicie przedstawienie nierzetelnych dokumentów, które stypizowane jest w art. 271 § 1 kk. Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5?
  • Jaka była motywacja dla Uchmańskiej/Złotek/Limanowskiej, że postawiły na szwank swoją reputacje?

Odpowiedzi należy szukać w pieniądzach, albowiem Zarząd sprzedał działki inwestycyjne za kwotę 615 000,00 zł brutto. Po odliczeniu stosownych podatków, na konto Spółdzielni wpłynęło 442 278,00 zł, co stanowi nadwyżkę budżetową. Jedynym dysponentem tej nadwyżki jest Walne Zgromadzenie. Zarząd zdawał sobie sprawę, że gdyby taka uchwała zapadła to nie miałby „swobodnego” dostępu do tej kwoty. Postanowił przygotować uchwałę wydmuszkę nr 10/WZ/25/06/2019 w sprawie podziału nadwyżki bilansowej za rok 2018, gdzie została podana wirtualna wartość – niedobory/strata na GZM została przekształcona w zysk (w sumie 174 290,80 zł w tym (-) 96 521,47 niedobory GZM – to prawdziwa aberracja księgowa), aby odwrócić uwagę spółdzielców od kwoty, która wpłynęła ze sprzedaży działek. Bezspornym jest, że nadwyżka bilansowa powstała w wyniku sprzedaży działek inwestycyjnych nie była w konsekwencji tego przedmiotem uchwały.

Biorąc powyższe pod uwagę, uchwała w sprawie nadwyżki budżetowej powinna zawierać wartość 520 049,33 zł (442 278,00 + 77 769,33)

W tym miejscu należy postawić hipotezę graniczącą z pewnością, że Zarząd chciał mieć „swobodny” dostęp do tych pieniędzy, by stosownym czasie je wyprowadzić. Dowód? Pismo Zarządu z dnia 20/3/2020 r. w sprawie 113 000,00 zł, które prawem kaduka zostały wyprowadzone z kwoty głównej ze sprzedaży działek na rzekome pokrycie bieżących zobowiązań Spółdzielni – to będzie przedmiotem następnego wpisu.

Mamy tu do czynienia ze spektakularną próbą wyprowadzenia ponad 400 000,00 zł. Należy dodać, że nie jest to pierwsza próba wyprowadzenia pieniędzy w ten sposób. Przed laty skutecznie wyprowadzono 700 000,00 zł, ale o tym w następnych wpisach.

Wydaje się, że kieszonkowiec z Brzeskiej ma więcej finezji niż Tercet Egzotyczny: Uchmańska/Złotek/Limanowska.

Czarek Meszyński

Lubię to!(63)Nie lubię tego!(7)

Moja największa porażka życiowa – Nr 6 (340)

Ryszardę Uchmańską poznałem w drugiej połowie lat 90.XX wieku. Kupiła wtedy cesję mieszkania na Róży Wiatrów od mojego brata. Sławomir Doliński zbankrutował, pozostawił nam niedokończone Osiedle – widok był przykry, sterczące słupy, stropy niezabudowane,  wszechobecny rozgardiasz budowlany…

Byliśmy razem w Radzie Nadzorczej, naszym celem było uratowanie pieniędzy spółdzielców poprzez dokończenie inwestycji. Po wielu latach znowu się zbliżyliśmy. Jest rok 2014, Walne Zgromadzenie i przekręty finansowe. Wtedy napisałem na 40 stron Analizę Finansową Prawną uwidaczniającą patologię naszej Spółdzielni. Przy pomocy Ryszardy i jej męża – na sześć rąk – zrobiliśmy archiwizację wszystkich dokumentów Spółdzielni od 1995 r.

FOTO: siedziba Sekanu, ówczesnego Zarządcy/Administratora Osiedla

Zapoznanie się z tymi dokumentami było bardzo ważne, gdyż udowodniły jak poszczególne Zarządy „kantowały” Spółdzielców. Razem  byliśmy w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, czego efektem było postawienie zarzutów prokuratorskich ówczesnym członkom Zarządu.

Zastraszanie ŚWIADKA – Nr 62 (252)

 

W dniu 11 czerwca 2018 Ryszarda Uchmańska została powołana na prezesa Spółdzielni. Wtedy poręczyłem za nią. Wydawało mi się, że będzie normalnie, uczciwie, rzetelnie. I to była niestety moja największa porażka życiowa. Ryszarda Uchmańska przeszła na „ciemną stronę mocy”. 

Fałszowanie sprawozdania finansowego, ukrycie sprzedaży trzech działek, nieudostępnianie dokumentów itd. Prawdziwy dramat. Ryszarda Uchmańska okazała się zwykłą „SZACHRAJKĄ”.

Wydawało mi się, że znam się na ludziach, mam dobrą intuicję, że potrafię rozeznać, kto idzie prawą drogą – niestety okazało się, że jak każdy człowiek jestem omylny. Tak bywa, czegoś nowego o sobie się dowiedziałem i o ludziach.

Czarek Meszyński

Lubię to!(54)Nie lubię tego!(8)

Iluzoryczna kontrola – Nr 5 (339)

Grzegorz Braun członek Komisji Obrony Narodowej przy pustawych ławach sejmowych uchylił kulisy jak jest procedowane posiedzenie  Komisji w sprawie absolutorium wydatków budżetowych. Na Komisję wpada Minister Obrony Narodowej i pyta się Przewodniczącego jak długo to potrwa. Przewodniczący odpowiada, że jedną godzinę, w tym momencie Wiceprzewodniczący licytuje, że to będzie pół godziny. Absolutorium dotyczyło ok. 40 miliardów złotych tj. co 1/10 złotówka, którą Rząd wydaje. Większość Komisji przegłosowała wniosek, że nie będzie dyskusji tzn. żadnych odpowiedzi, ale również  nie będzie pytań.

Poseł Braun stwierdził: Kontrola parlamentarna nad wydatkami budżetowymi to fikcja.

Skąd to ja znam? Oczywiście z mojej dysfunkcyjnej Spółdzielni. Przez 4 kadencje byłem członkiem Rady Nadzorczej. Co prawda moja Spółdzielnia nie dysponuje tak gigantycznym budżetem jak Ministerstwo Obrony – w porównanium z nim jest „malusia”. Przychody z GZM to ok. 1,4 mln zł rocznie. Dlaczego za tym Rada nie spełnia ustawowej funkcji organu kontroli i nadzoru, skoro ma tak mało pieniędzy do sprawdzenia? Z moich długoletnich doświadczeń jednoznacznie wynika, że Zarząd nie chce żadnej rzeczywistej kontroli. Jak to mu się udaje? Podam tylko kilka przyczyn:

  • gdy zbliżają się wybory do RN Zarząd kaperuje swoich lojalnych spółdzielców,
  • większość członków RN nie wie na czym ma polegać ich praca,
  • Rada z organu kontroli i nadzoru przekształcana jest w organ doradczy,
  • Zarząd zarzuca Radę mało istotnymi problemami,
  • zbyt wnikliwy członek jest natychmiast pacyfikowany.

A jak powinna przebiegać praca RN by spełniła swoje ustawowe i statutowe obowiązki? Od około dwudziestu lat na rynku dostępne są nowoczesne programy księgowe, które nie tylko umożliwiają elektroniczne zapisy w księgach rachunkowych, ale również dostarczają ważne informacje zarządcze. Rada powinna się spotykać – w mojej opinii – raz na kwartał. Zarząd wraz z główną księgową powinien przygotować następujące dokumenty,

  • Bilans wraz z RZiS – np. za I kwartał,
  • Stan środków pieniężnych w kasie i na rachunkach, potwierdzony inwentaryzacją i saldami wynikającymi z wyciągów bankowych,
  • Sprawozdanie Zarządu za dany kwartał.

To są podstawowe dokumenty, na których Rada powinna pracować. Niestety Zarządy w zasadzie tych dokumentów nie udostępniaja, co sprawia, że kontrola Rady jest fikcją. Mój Zarząd już od 25 lat zwołuje sprawozdawcze WZ w czerwcu tuż przed wakacjami. Wiadomo, że spółdzielcy myślą w tym czasie o wakacjach swoich dzieci, o urlopach, działkach itd. Frekwencja na walnych jest niska, a dokumenty są trudne do weryfikacji, ponieważ dotyczą poprzedniego roku, a jak wiadomo pamięć jest ulotna.

Zupełnie inaczej jest w mojej Wspólnocie Mieszkaniowej, tam sprawozdania zazwyczaj udostępniane są już w lutym następnego roku, a zebrania mieszkańców organizowane są marcu. Można? Jak widać można.

Konkluzja: ryba psuje się od głowy.

Czarek Meszyński

Lubię to!(44)Nie lubię tego!(2)

Mini wykład o kalkulacji wysokości opłat – Nr 4 (338)

Na wstępie należy podkreślić specyfikę spółdzielni mieszkaniowej. Jest to szczególny podmiot gospodarczy oparty na zasadzie non profit tzn. podstawowa działalność gospodarcza polegająca na zarządzaniu nieruchomościami jest bezwynikowa – nie występuje zysk ani strata. W art. 1 ust. 1 pkt 1^1 u.s.m. ustawodawca stwierdził: Spółdzielnia mieszkaniowa nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków (…). Innymi słowy zaliczki na opłaty powinny być  tak skalkulowane by nie wystąpiła nadpłata ani niedopłata – krótko mówiąc obowiązuje tu zasada balansu. Oczywiście rzeczywistość gospodarcza jest bardziej złożona niż teoria i dlatego w art. 6 ust. 1 cytowanej ustawie została ustanowiona reguła ekwiwalentności. W uchwale Sądu Najwyższego z dnia 13 czerwca 1990 r. (III CZP 31/90) czytamy: Sąd Najwyższy zwracał uwagę już poprzednio, akcentując regułę ekwiwalentności między świadczeniami dostarczonymi przez spółdzielnię a zwrotem ich kosztów.”

Kluczową rolę odgrywa tu rada nadzorcza, która pełni funkcję nadzoru i kontroli nad działalnością spółdzielni – art. 46 § 1 pkt 2 u.p.s. Niestety ten organ stosunkowo rzadko korzysta z tej swojej prerogatywy. Sam byłem jako nieliczny w Polsce, a na pewno jedyny w swojej spółdzielni członkiem rady nadzorczej przez cztery kadencje. Swoją wiedzę czerpię nie tylko z teorii, ale również z praktyki. Niestety rada nadzorcza nie wypełnia ustawowego obowiązku. Dlaczego? A to już jest temat na inny wpis.

Ale wróćmy do kalkulacji opłat. Ewa Bończak-Kucharczyk w swej monografii poświęconej spółdzielniom mieszkaniowym (Spółdzielnie Mieszkaniowe – Komentarz, Wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2018) napisała:„Kalkulacja wysokości opłat powinna zatem wprost wynikać z ponoszonych przez spółdzielnię na te cele kosztów.(…) prawo do uzyskania wiedzy o tych kosztach, ale także pośrednie prawo do kontroli, czy spółdzielnia działa prawidłowo, nie żąda opłat „z sufitu” albo np. nie dolicza zysku.”

A jak jest w SM „Osiedle Zacisze”? Zarząd w składzie: Ryszarda Uchmańska, Agnieszka Żebrowska, Piotr Kubel wysyłają latem 2020 r. kalkulację kosztów z dnia 22 października 2019 r. Paranoja, kpina z mieszkańców czy zła wola?

Zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 7 ustawy o rachunkowości w przypadku mojej Spółdzielni zamknięcie ksiąg rachunkowych powinno nastąpić nie później niż do 31 marca. Czyli Zarząd powinien dysponować twardymi danymi dotyczącymi poniesionych kosztów i uzyskanych przychodów. w roku 2019. Mało tego na koniec lipca powinno być zaksięgowane pierwsze półrocze 2020 r. Nasz „Egzotyczny Zarząd” wysyła „lipną kalkulację” z października 2019 r. opartą na roku 2018. I tak dobrze, że nie cofnęli się do antyku i do judaszowskich srebrników.

Czarek Meszyński

Lubię to!(46)Nie lubię tego!(4)

Mini wykład o eksploatacji, utrzymaniu i inwestycji – Nr 3 (337)

Eksploatacja, utrzymanie i inwestycja to by się wydawało proste terminy ekonomiczno-prawne. Niestety tak nie jest, dla wielu spółdzielców jest to „czarna magia”. Ale nie tylko dla nich również dla „profesjonalistów”, którzy zarządzają nieruchomościami. Ze zdziwieniem przeczytałem zawiadomienie wysłane przez SM ,, Osiedle Zacisze” z dnia 29/5/2020 r. o aktualnych zaliczkach. Pierwsza pozycja to eksploatacja bieżąca i utrzymanie. To przecież prawdziwy bełkot ekonomiczny. Czy ekploatację można podzielić na bieżącą, okresową, długoczasową? To oczywisty nonsens. Art. 4 u.s.m mówi tylko o eksploatacji bez zbędnych przymiotników. A czym różni się eksploatacja od utrzymania? Czy to jest synonim?

Postaram się to wytłumaczyć na prostym przykładzie. Nie wiem dlaczego, ale spółdzielcy na nieruchomościach się specjalnie nie znają, ale na motoryzacji to i owszem.

Kupujemy samochód to jest inwestycja.

Przemierzamy nim następnie kilometry i ponosimy koszty eksploatacyjne: paliwo, płyn do spryskiwacza, wymiana oleju, wymiana filtrów, opon, klocków hamulcowych  itd. Innymi słowy ponosimy koszty użytkowania. A czym będzie utrzymanie? Wszelkie naprawy i remonty związane z utrzymaniem sprawności naszego pojazdu. Silnik się zepsuł, rozrząd się posypał, karoseria rdzewieje to oczywiste jest, że należy naprawić i usunąć awarię.

Wspomniany art. 4 zobowiązuje uprawnionych do pokrywania kosztów związanych z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości w częściach przypadających na ich lokale.

Zarząd pobiera opłatę eksploatacyjną m.in. na utrzymanie w czystości klatki schodowej, jej oświetlenie, konserwację domofonów itd. Zaś utrzymanie to nic innego jak przeprowadzanie remontów części wspólnych: dachu, fundamentów, elewacji oraz klatki schodowej.

Kluczowe znaczenie miał w tej kwestii art. 185 ust. 1 pkt 5 ustawy z dnia 21/08/1997 r. o gospodarce nieruchomościami obowiązujący w cytowanym brzmieniu od 1/1/2009 do 9/4/2010:

Zarządzanie nieruchomością polega na podejmowaniu decyzji i dokonywaniu czynności mających na celu w szczególności:

Utrzymanie nieruchomości w stanie niepogorszonym zgodnie z jej przeznaczeniem.

Niestety ten dobry przepis został przez ustawodawcę wykreślony, a tym samym prawo nie chroni przed dewastacją.

Austriacki ekonomista Joseph Schumpeter w swojej książce „Kapitalizm, socjalizm, demokracja” spopularyzował termin twórcza destrukcja, używając go do opisu procesu transformacji, która towarzyszy przełomowemu odkryciu.

O ile twórcza destrukcja ma zastosowanie w biznesie, przemyśle, handlu i w usługach to w zarządzaniu nieruchomościami niekoniecznie.

Automobile manufacturing plant

Prawo nie chroni naszej własności przed dewastacją – Nr 43 (137)

Czy wyobrażacie sobie, że poprzez nieudolne zarządzanie/konserwacje można byłoby zdewastować Wawel?

Jest to oczywiście retoryczne pytanie, bo Wawel chroniony jest prawem – ustawa z dnia 23 lipca 2002  r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.

Od lat obserwuję Osiedle za Żelazną Bramą wybudowane według koncepcji Le Corbusier na 25 000 mieszkańców. Osiedlem zarządza Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, która jest od lat w upadłości likwidacyjnej. Spółdzielnia, która jest w upadłości do minimum ogranicza konserwacje. natomiast o remontach można zapomnieć. Osiedle zostało wybudowanej w latach 1965 – 1972 w ścisłym centrum Warszawy. Jest to „łakomy kąsek” dla cynicznych inwestorów, którzy za 20 – 30 lat planują wybudować biurowce, hotele, apartamentowce i centra handlowe.

Osiedle Za Żelazną Bramą – Nr 44 (138)

Czarek Meszyński

Lubię to!(38)Nie lubię tego!(1)