Spółdzielcza biurokracja – Nr 76 (170)
Niestety w wielu spółdzielniach mieszkaniowych rozrosła się biurokracja, czyli nadmiar pracowników w stosunku do potrzeb danej nieruchomości. Brak transparentności to główna zasada funkcjonowania zarządów i rad nadzorczych. Nieprzejrzystość w połączeniu z brakiem kompetencji to prawdziwa mieszanka wybuchowa.
I dlatego:
Im spółdzielca mniej wie tym lepiej.
Nadmiar wiedzy mógłby mu zaszkodzić, po co „bidulek” ma się denerwować.
Często się zdarza, że zaliczki wnoszone przez członków na utrzymanie nieruchomości wykorzystywane są zupełnie na inne cele. Prezesi nic w tym złego nie widzą, ponieważ spółdzielnia to ich prywatny folwark – przynajmniej wielu tak myśli.
Dobry spółdzielca, ale czemu narzeka?
Najważniejszą cechą dobrego spółdzielcy to elastyczność wnoszeniu opłat. Jak opłaty rosną to członek ma je bez szemrania akceptować i punktualnie wnosić. Najważniejsze jest pełne zaufanie do prezesa, a pożądana postawa to: nie dyskutować i nie stawiać trudnych pytań.
Autor: Czarek Meszyński
Spółdzielczość po polsku – Nr 75(169)
Każdy podmiot gospodarczy działający w realiach wolnego rynku zmuszony jest kierować się rachunkiem ekonomicznym. W przeciwnym razie, albo przestanie być konkurencyjny i trzeba będzie firmę zamknąć, albo zamiast zysku pojawią się straty i czeka go bankructwo. Te mechanizmy wolnorynkowe rozumie każdy przedsiębiorca, nawet jeżeli kieruje działalnością jednoosobową.
Ale jest pewien wyjątek! To polska spółdzielczość mieszkaniowa, oczywiście w ujęciu globalnym. Osobiście znam kilka spółdzielni, które są dobrze, albo przynajmniej poprawnie zarządzane, ale niestety stanowią one w naszej rzeczywistości rzadkość. W przeważnej mierze zarządy traktują spółdzielców jak ludzi, którzy dysponują nieograniczonymi zasobami finansowymi. Ale każdy menadżer z ekonomii wie o zasadzie: nieograniczone potrzeby – ograniczone zasoby. Ale prezesi SM tym się nie przejmują, uważają, że długi, nienasycony, spółdzielczy przewód pokarmowy można finansować w nieskończoność z kieszeni spółdzielców.
Po części za ten stan rzeczy są winni sami członkowie, albowiem nie domagają się by każda nieruchomość była rozliczana oddzielnie i nie pilnują, że pobierane zaliczki na opłaty mogą być przeznaczone tylko na utrzymanie lokali spółdzielców, części wspólnych i majątku należącego do SM, jeżeli taki oczywiście spółdzielnia posiada – art. 4 u.s.m.
Nierzetelni prezesi to skrupulatnie wykorzystują i zawyżają opłaty. Ponieważ zgodnie z ustawą o rachunkowości spółdzielnie mieszkaniowe muszą prowadzić pełną księgowość tj. bilans, rachunek zysków i strat, informacja dodatkowa, a duże spółdzielnie w sprawozdaniu finansowym wykazują dodatkowo rachunek przepływów pieniężnych. Jeżeli w sprawozdaniu finansowym nie ma rozliczenie każdej nieruchomości oddzielnie to konia z rzędem temu, kto w tym gąszczu cyferek i żargonu księgowego – prawniczego się połapie.
I o to właśnie w tym wszystkim chodzi, ustawa ustawą, a życie swoje. Nic więc dziwnego, że w wielu spółdzielniach opłaty są zawyżone, a spółdzielcy nawet o tym nie wiedzą.
Proponuję dokonać prostej symulacji. Załóżmy hipotetycznie, że w SM, która liczy sobie 5 tys. lokali opłaty niech będą zawyżone tylko o 100 zł. Zapewniam, że żaden mieszkaniec w tym się nie połapie czy zasadne jest płacić 450 zł miesięcznie czy też 550 zł. A jeżeli nawet komuś się nie będzie zgadzało to i tak wobec wielkiej spółdzielczej machiny prezes-księgowa-prawnik jest w zasadzie bezbronny.
A zatem policzmy: 5000 x 100 = 500 000 zł miesięcznie, w skali roku 6 mln zł. Jest to nadwyżka, która tak na dobrą sprawę pozostaje do wyłącznej dyspozycji prezesa. Rozumiecie teraz Państwo, dlaczego prezesi są tak bardzo przywiązani do swoich stołków i dobrowolnie nie zrezygnują. Przy tym doprowadzili do perfekcji pijarowskie chwyty w postaci: jestem zamiłowania spółdzielcą, ze spółdzielczością mieszkaniową jestem związany od lat, ja tak ciężko pracuję dla członków mojej spółdzielni, poświęcam się dla Was, dbam o Wasze mieszkania, klatki schodowe, place zabaw itd.
Nawet z małej spółdzielni (150 – 200 lokali) obrotny prezes może uzyskać nadwyżkę 100 – 200 tys rocznie. Są to duże pieniądze – nie do pogardzenia!
Ostatnio miałem okazję przeczytać takie „cudeńko” w sprawozdaniu: Analizując wydatki budżetowe Zarząd nie widzi już dalszych możliwości oszczędności na działalności operacyjnej.
To może okulary by się przydały, albo przyspieszony kurs menadżerski w zakresie zarządzania kosztami.
A czy jakiekolwiek oszczędności były?
Autor: Czarek Meszyński
Najnowsze komentarze