Get Adobe Flash player

ewa łętowska

Mini wykład o eksploatacji, utrzymaniu i inwestycji – Nr 3 (337)

Eksploatacja, utrzymanie i inwestycja to by się wydawało proste terminy ekonomiczno-prawne. Niestety tak nie jest, dla wielu spółdzielców jest to „czarna magia”. Ale nie tylko dla nich również dla „profesjonalistów”, którzy zarządzają nieruchomościami. Ze zdziwieniem przeczytałem zawiadomienie wysłane przez SM ,, Osiedle Zacisze” z dnia 29/5/2020 r. o aktualnych zaliczkach. Pierwsza pozycja to eksploatacja bieżąca i utrzymanie. To przecież prawdziwy bełkot ekonomiczny. Czy ekploatację można podzielić na bieżącą, okresową, długoczasową? To oczywisty nonsens. Art. 4 u.s.m mówi tylko o eksploatacji bez zbędnych przymiotników. A czym różni się eksploatacja od utrzymania? Czy to jest synonim?

Postaram się to wytłumaczyć na prostym przykładzie. Nie wiem dlaczego, ale spółdzielcy na nieruchomościach się specjalnie nie znają, ale na motoryzacji to i owszem.

Kupujemy samochód to jest inwestycja.

Przemierzamy nim następnie kilometry i ponosimy koszty eksploatacyjne: paliwo, płyn do spryskiwacza, wymiana oleju, wymiana filtrów, opon, klocków hamulcowych  itd. Innymi słowy ponosimy koszty użytkowania. A czym będzie utrzymanie? Wszelkie naprawy i remonty związane z utrzymaniem sprawności naszego pojazdu. Silnik się zepsuł, rozrząd się posypał, karoseria rdzewieje to oczywiste jest, że należy naprawić i usunąć awarię.

Wspomniany art. 4 zobowiązuje uprawnionych do pokrywania kosztów związanych z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości w częściach przypadających na ich lokale.

Zarząd pobiera opłatę eksploatacyjną m.in. na utrzymanie w czystości klatki schodowej, jej oświetlenie, konserwację domofonów itd. Zaś utrzymanie to nic innego jak przeprowadzanie remontów części wspólnych: dachu, fundamentów, elewacji oraz klatki schodowej.

Kluczowe znaczenie miał w tej kwestii art. 185 ust. 1 pkt 5 ustawy z dnia 21/08/1997 r. o gospodarce nieruchomościami obowiązujący w cytowanym brzmieniu od 1/1/2009 do 9/4/2010:

Zarządzanie nieruchomością polega na podejmowaniu decyzji i dokonywaniu czynności mających na celu w szczególności:

Utrzymanie nieruchomości w stanie niepogorszonym zgodnie z jej przeznaczeniem.

Niestety ten dobry przepis został przez ustawodawcę wykreślony, a tym samym prawo nie chroni przed dewastacją.

Austriacki ekonomista Joseph Schumpeter w swojej książce „Kapitalizm, socjalizm, demokracja” spopularyzował termin twórcza destrukcja, używając go do opisu procesu transformacji, która towarzyszy przełomowemu odkryciu.

O ile twórcza destrukcja ma zastosowanie w biznesie, przemyśle, handlu i w usługach to w zarządzaniu nieruchomościami niekoniecznie.

Automobile manufacturing plant

Prawo nie chroni naszej własności przed dewastacją – Nr 43 (137)

Czy wyobrażacie sobie, że poprzez nieudolne zarządzanie/konserwacje można byłoby zdewastować Wawel?

Jest to oczywiście retoryczne pytanie, bo Wawel chroniony jest prawem – ustawa z dnia 23 lipca 2002  r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.

Od lat obserwuję Osiedle za Żelazną Bramą wybudowane według koncepcji Le Corbusier na 25 000 mieszkańców. Osiedlem zarządza Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, która jest od lat w upadłości likwidacyjnej. Spółdzielnia, która jest w upadłości do minimum ogranicza konserwacje. natomiast o remontach można zapomnieć. Osiedle zostało wybudowanej w latach 1965 – 1972 w ścisłym centrum Warszawy. Jest to „łakomy kąsek” dla cynicznych inwestorów, którzy za 20 – 30 lat planują wybudować biurowce, hotele, apartamentowce i centra handlowe.

Osiedle Za Żelazną Bramą – Nr 44 (138)

Czarek Meszyński

Lubię to!(38)Nie lubię tego!(1)

Rugi w spółdzielniach mieszkaniowych – Nr 54 (148)

STARY FILM W NOWYM KINIE CZYLI O RUGACH W SPÓŁDZIELNIACH MIESZKANIOWYCH PROF. EWA ŁĘTOWSKA

Tego, że zaczęły się rugi spółdzielni, niestety nie widzą ani politycy, ani samorządowcy, ani prawnicy. Nie widzą, jak manipuluje się uznaniem długu, poddaniem pod egzekucję i zgodą na wpis hipoteki

Ileż ja się napatrzyłam w kinie, wczasach młodości, westernów, gdzie bogaty właściciel rancha, nierzadko wynajmując zbirów, odcinał uboższym sąsiadom dostęp do wodopoju! I jak osaczał biedaków, wykupując sąsiednie działki, zastraszał, nakłaniając per fas et nefas do sprzedaży za grosz dobytku życia? Szantaż, siła, podstęp, kończyło się to strzelaniną, ale sprawiedliwość triumfowała automatycznie, bo to było kino z epoki poczciwości.

W historii i dającej jej świadectwo literaturze już nie bywało tak sielankowo. Rugi pruskie, rugi irlandzkie… Rugi chłopskie, to przecież były przymusowe wysiedlenia, pozbawianie chłopów ziemi w celu powiększenia areału gruntów folwarcznych. Pamiętają państwo, o czym jest „Placówka” Bolesława Prusa?

W starym kinie nowy film. O tym, czym jest „czyszczenie kamienic”, wiedzą już wszyscy. Chociaż ogromnie długo to trwało, zanim prawnicy się połapali, że prawo i jego instrumenty niekoniecznie muszą służyć do tego, do czego je wymyślono, ale że mogą pozostawać w służbie nadu- życia czy zgoła przestępstwa. No i ten paraliż prokuratury przez wolę właściciela, boć „wolno Tomku w swoim domku”, nawet jeśli owa wola łamie prawa innych i elementarne zasady współżycia. Tak się składa, że olśnienie przeważnie przychodzi zbyt późno.

Ostatnimi czasy uczestniczyłam w ramach obserwacji towarzyszącej w scenariuszu, który powinien być sfilmowany, pod tytułem „Rugi w mieście, czyli o prawniczej sztuce przewidywania”. I teraz będzie już serio.

Spółdzielnie mieszkaniowe nie mają dobrej prasy. To świetna instytucja dla uczciwych ludzi, chcących z sobą współpracować i wspólnie rozwiązywać własne problemy. Ale w życiu rzadko to się zdarza.

W PRL spółdzielnie obrosły siatką układów i układzików, na miarę swoich czasów. Gdy czasy się zmieniły, sądzono, że wystarczy albo zmienić ludzi w zarządach, albo zrezygnować ze spółdzielni, skoro są symbolem starego, i uwłaszczyć spółdzielców, czyniąc z nich właścicieli.

Wyszło średnio, bo sama zmiana władz, nawet wybranych najbardziej demokratycznie, ale pozbawionych talentów menedżerskich i kompletnie nieradzących sobie z zarządzaniem ogromnymi (za dużymi zazwyczaj) molochami – to droga do katastrofy. I lepiej gdy się to propaguje, nie stosować metody: najpierw rozbierzemy piec, a potem gdzieś, może, kupimy maszynkę spirytusową. Bo uwłaszczenie spółdzielców tam, gdzie problem tkwi nie w tytule do mieszkania, ale w sposobie sprawowania zarządu, to użycie niewłaściwego środka do błędnie oznaczonego celu.

Ale miało być o rugach. Otóż w tej chwili jesteśmy świadkami takich rugów spółdzielczych: w Warszawie, w Łodzi, w Poznaniu. Pewno gdzie indziej też. I jak się to odbywa?

Ano jak w westernie, chodzi o wyskubanie nieruchomości – gruntowych i lokalowych.

Oto modus procedendi. Wyobraźmy sobie (piszemy oczywiście scenariusz filmowy!), że nieostrożna (lekkomyślna, niekompetentna) rada nadzorcza upoważni zarząd do „obciążania wszelkich nieruchomości stanowiących zasoby spółdzielni, co do których spółdzielnia posiada tytuły prawne lub w stosunku do których tytuł prawny na rzecz spółdzielni zostanie ustanowiony”. Albo „upoważni zarząd spółdzielni do dysponowania majątkiem spółdzielni na zasadach i według uznania zarządu”.

Przesadzam, że to nie może być? Ejże! No to wtedy można uznać każdy dług, np. wygórowane rachunki za usługi – powiedzmy windykacyjne albo doradztwo prawne. Albo (i) taki dług można poddać dobrowolnie egzekucji w akcie notarialnym w trybie art. 777 k.p.c. Mając taką blankietową zgodę na wszystko, można uznawać długi z bardzo skomplikowanych i niekorzystnych dla spółdzielni transakcji, przewidujących pozbycie się nieruchomości czy ustanowienie użytkowania wieczystego. Żaden sąd tego nie sprawdzi. Potem jeszcze dodatkowo takie uznanie długu i poddanie się egzekucji uzupełnić można zgodą na ustanowienie hipote- ki. To nie koniec filmu. Potrzebny zwrot akcji.

Nazywa się on: mechanizm przerzucania długów korporacji (spółdzielnia) na spółdzielców.

Robimy tak. Wytworzone wedle wskazanej wyżej recepty długi, w stosunku do których istnieje możliwość egzekucji na podstawie uznania i art. 777 k.p.c. oraz możliwość ustanowienia hipoteki, trafiają do portfela fachowca, który je nabywa od spółdzielni. Fachowiec udaje się do księgi wieczystej wybranych nieruchomości spółdzielczych i uzyskuje wpis egzekucji (dział III) lub/i hipoteki (dział IV) na udziale spółdzielni mieszkaniowej w użytkowaniu wieczystym. Nie żałuje sobie. Dokonuje nad-zabezpieczeń. Wybiera takie nieruchomości, gdzie istnieją spółdzielcze prawa do lokalu (one bowiem w rzeczywistości składają się na ów udział spółdzielni) i się przyczaja. Nie wszczyna egzekucji. Spółdzielczego prawa do lokalu nie można jej poddać. Trzeba zatem wyczekać, aż spółdzielca będzie chciał je przekształcić we własność. Gdy to uczyni, a zatem dojdzie do podziału nieruchomości obciążonej hipoteką, z urzędu pojawi się wpis w księdze dotyczącej nowo wyodrębnionego prawa własności do lokalu. Ono już egzekucji podlega.

Gdy sami spółdzielcy jakoś nie mają ochoty na przekształcenie, trzeba ich do tego skłonić. Strachem lub fałszywymi informacjami. Albo pogłoskami o złej kondycji spółdzielni, albo osaczaniem jej przez wierzycieli. Gdy zajęte rachunki, gdy zarząd nie płaci za media, gdy nie ma na naprawę windy, gdy mają wyłączyć ciepło, gdy kolejni komornicy zajmują to, co lokatorzy mają płacić zarządowi, spółdzielcy myślą, że ochroni ich przekształcenie we własność. To nieprawda, bo nawet najlepszy tytuł własności nie ochroni przed groźbą zamiany domu w slums. Gdy takie przekształcenie nastąpi, mieszkaniec wtedy własnymi rękami powoduje, że odporne na egzekucję prawo spółdzielcze do lokalu przekształca się we własność, już całkowicie na egzekucję otwartą. I to z automatu. Bo następuje w takim wypadku podział nieruchomości obciążonej. Tym sposobem dług spółdzielni staje się długiem egzekwowanym od spółdzielców.

I nie liczcie, proszę, na to, że notariusze będą ostrzegali nieopatrznych przed grożącym niebezpieczeństwem. Może niektórzy tak czynią. Ja, niestety, spotykałam wielu, którzy tego nie robili.

Rugi spółdzielcze nie weszły jeszcze w fazę finalną (kierowanie egzekucji do mieszkań), już jednak się zaczynają przygotowania do nich – okrążanie (skupowanie długów spółdzielni, wpisy w księgach).

Spółdzielcy, obejrzyjcie księgi wieczyste nieruchomości, w których mieszkacie – czy nie ma tam aby hipotek umownych zdziałanych przez zarządy spółdzielni, na zabezpieczenie osób prywatnych, które wykupiły długi spółdzielni?

A jak działa hipoteka łączna? Proszę: wierzyciel hipoteczny może się zaspokajać z tego z mieszkań, obciążonego taką hipoteką, które sobie wybierze. Jednego lub kilku. Oczywiście ten, kto zapłaci (albo kogo zlicytują), ma zwrotne roszczenie do innych (w odpowiedniej części), na których mieszkaniach taka hipoteka ciążyła. Tyle że będzie już wyrugowany i będzie miał na głowie te regresy.

Tego, że zaczęły się rugi spółdzielni, niestety nie widzą ani politycy, ani samorządowcy, ani prawnicy.

Nie widzą, jak manipuluje się uznaniem długu, poddaniem pod egzekucję i zgodą na wpis hipoteki. Że nie chodzi o zabezpieczenie długów wynikających z nakładów czy kredytów zaciągniętych na nieruchomość obciążaną. Tu z tą odpowiedzialnością łączną byłoby wszystko w porządku.

Ale tu idzie o lewar przerzucający odpowiedzialność ze spółdzielni – na spółdzielców. I to mimo formalnie ciągle obowiązującej zasady, że członek korporacji za długi korporacji co do zasady nie odpowieda.

Tu jest to szczególnie rażące, bo dotyka prawa do mieszkania, rzekomo chronionego konstytucyjnie. Tymczasem to, co opisano, służy legalizacji nadużycia zasady. Oczywiście że przed rugami można się bronić. Ale wymaga to wysiłku i wiedzy.

Rugi w westernie były malownicze i zawsze się dobrze kończyły. Zło zostało ukarane, a dobro i prawda triumfują. Ale w życiu nie jest jak w kinie. Obym nie była Kasandrą, w której wróżby nikt nie wierzył.

Spółdzielnie mieszkaniowe są świetną instytucją dla uczciwych ludzi, chcących z sobą współpracować i wspólnie rozwiązywać własne problemy.

Ale w życiu rzadko to się zdarza.

Autor: Ewa Łętowska

 

Prof. Ewa Łętowska prawniczka, pierwszy polski rzecznik praw obywatelskich, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Artykuł opublikowano za zgodą „Dziennik Gazeta Prawna” z dnia 08.05.2015r.

Lubię to!(11)Nie lubię tego!(0)

Prawo nie chroni naszej własności przed dewastacją – Nr 43 (137)

Polecam bardzo dobry wywiad z Panią Profesor Ewą Łętowską dotyczący sytuacji w polskich spółdzielniach mieszkaniowych:

http://www.ipla.tv/Prawy-do-lewego-lewy-do-prawego-kampania-prezydenc/vod-6228989

(wywiad zaczyna się w 29 minucie audycji).

Została postawiona trafna diagnoza naszej ułomnej spółdzielczości mieszkaniowej.

 

Jak się okazuje w praktyce, własność i spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu nie chroni przed dewastacją. Cóż z tego, że nasze mieszkania prawnie są chronione skoro budynki niszczeją i przekształcają się w rudery, a osiedla w slumsy.

Zarządy często lekceważą sobie obowiązek wynikający z ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami.  Art. 185.  ust. 1 stwierdza:  utrzymanie nieruchomości w stanie niepogorszonym zgodnie z jej przeznaczeniem.* Zarządy często z własnej niekompetencji i opieszałości doprowadzają substancję mieszkaniową do głębokiej degradacji, o czym sam mogłem się przekonać obserwują jak Spółdzielnia doprowadza moją własność do stanu dewastacji, co zostało opisane w artykule „Mój dom”.

Co się stanie jak spółdzielnia utraci płynność finansową, albo zbankrutuje? W wywiadzie został podany przykład Detroit, miasta które zbankrutowało. Czy za pięć, dziesięć lat nasze osiedla spółdzielcze też tak będą wyglądać?

3301_1makeshift_bmx_course_hero__detroit_2013_6561664

Foto: Detroit, 2013

Czy moje Osiedle podlega również procesowi slumsowienia? W Detroit domy się rozsypały, zostały skorupy, nie zadbano o tereny wspólne, nastąpiła dewastacja. To trwało latami, jeżeli taki proces puści się w ruch to piekielnie trudno go jest zatrzymać.

Prof. Łętowska: nasze mieszkania prawnie są dobrze chronione, ale nie są chronione przed zniszczeniem.

Bardzo smutna konstatacja, nasze mieszkania przecież nie są w powietrzu, tkwią w budynkach, jeżeli budynki się rozpadną to cóż nam z tych tytułów własności? Własność jest na to zjawisko nieodporna, ani spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu.

Prawo to jedna rzecz, ale uczynienie z tego prawa użytku wymaga czasami ogromnego wysiłku – wyszarpania! Ochrona prawna, które nam prawo gwarantuje musi być wyszarpana na siłę i to właśnie robimy.

Coś wiem na ten temat, w czerwcu minie 2 lata jak wyszarpuję od Spółdzielni należne mi prawa jako WŁAŚCICIELOWI.

Autor: Czarek Meszyński

Ustęp 1 uchylony został z dniem 1 stycznia 2014 r. przez art. 8 pkt 12 lit. ustawy z dnia 13 czerwca 2013 r. o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów (Dz. U. poz. 829).

Lubię to!(15)Nie lubię tego!(0)