Get Adobe Flash player

Historia

Spółki Mieszkaniowe – Nr 26 (279)

Na rynku polskim oprócz spółdzielni mieszkaniowych, deweloperów, wspólnot mieszkaniowych działają również spółki mieszkaniowe.

Zakres działalności spółek mieszkaniowych zbliżony jest do pozostałych podmiotów rynkowych tj. zarządzają własnymi nieruchomościami, w których lokale przeznaczone są na wynajem ewentualnie prowadzą działalność deweloperską.

Do najbardziej znanych należą:

  • ŚDSM – Śląsko – Dąbrowska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Nadwiślańska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.
  • Mysłowice Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Spółka mieszkaniowa Idol Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Salwator Sp. z o.o.,
  • Kazimierz-Juliusz Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Wrębowa Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Paryż Sp. z o.o.
  • Spółka Mieszkaniowa Podgórze Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Solidarność Sp. z o.o.

Należy podkreślić, że Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS) są także spółkami prawa handlowego (Sp. z o.o.).

Wszystko wskazuje, że pierwszy etap mieszkanie plus będzie realizowany za pośrednictwem spółek mieszkaniowych.

Spółki Mieszkaniowe mają na ziemiach polskich starszą tradycję niż spółdzielnie mieszkaniowe. Pierwsze spółki mieszkaniowe powstały w roku 1890 w Poznaniu i Bydgoszczy.

Dokument pochodzi z WBC (Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

W dniu 27 marca 1890 założono w Poznaniu towarzystwo „Pomoc” Spółka budowlana z ograniczoną poręką ( Eingetragene Genossenschaft mit beschr. Hafpflicht). Jednym z udziałowców był znany przemysłowiec Stefan Cegielski (syn Hipolita Cegielskiego), a swego wsparcia udzieliła światowej sławy aktorka Helena Modrzejewska.

Foto: reprezentacyjne, bydgoskie kamienice

W 1890 r. powstaje w Bydgoszczy spółka „Beamten-Wohnungsverein” eingetragen Genossenschaft mit beschränkter Haftung (GmBH – odpowiednik Sp. z o.o.), do której Polaków w zasadzie nie przyjmowano. Spółka przekazana jest na mocy Traktatu Wersalskiego pod zarząd polski w 1920 r. W 1925 r. zarejestrowana jest jako „Towarzystwo Mieszkaniowe Spółdzielnia”. Reaktywowana w 1945 r. a od 1949 r. działa pod nazwę – Bydgoska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Bydgoszcz była wówczas ważnym ośrodkiem administracyjnym tj. stolicą regencji w państwie pruskim. Do wybuchu I-szej wojny światowej zbudowano 33 kamienice, które stanowiły całość jej zasobów mieszkaniowych aż do roku 1959.  Do dziś BSM zarządza 28 kamienicami z pierwszego okresu jej działalności,  w których znajduje się 278 lokali mieszkalnych. Część  kamienic  zostały przekazane w latach 70. XX w. do zasobów miasta, gdzie do dziś pełnią ważną funkcję obiektów użyteczności publicznej.

4 października 1902 r. powołano Beamten – Wohnungsbauvereine zu Thorn GmBH / Stowarzyszenie Urzędników dla budowy domów i mieszkań – Zarejestrowana spółdzielnia z ograniczoną odpowiedzialnością w Toruniu działająca obecnie pod nazwą SM Kopernik. W przeciwieństwie do spółek kapitałowych powstałych w Poznaniu i Bydgoszczy forma prawna Stowarzyszenia Urzędników w Toruniu  oparta była na pruskiej ustawie o spółdzielczości z 20 maja 1898 r.*

Na uwagę zasługuje fakt, że w Niemczech do dnia dzisiejszego obowiązuje ustawa o spółdzielniach (Genossenschaftsgesetz lub GenG), która weszła w życie  1 maja 1889 r.

1 listopada 1934 roku polskie władze (na podstawie uchwały Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów) powołują Towarzystwo Osiedli Robotniczych (TOR), spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, która ma budować i finansować mieszkania „społecznie najpotrzebniejsze”. Zasady, którymi kieruje się spółka, są nadzwyczaj proste. Mieszkania mają być małe, suche, jasne, ale co najważniejsze – tanie. Kwota miesięcznego komornego nie może przekroczyć 20 zł miesięcznie, czyli mniej więcej jednej dziesiątej dochodu robotnika.

Foto: Osiedle TOR na warszawskim Kole, zdjęcie druga połowa lat 30. XX w.

Osiedle TOR na warszawskim Kole – eksperyment taniego, dostępnego budownictwa. W 1935 roku prace nad budową osiedla ruszają pełną parą. Zaprojektował je architekt Roman Piotrowski, związany wcześniej z grupą Praesens skupiającą architektów modernistycznych. Działały w niej takie architektoniczne znakomitości jak Helena i Szymon Syrkusowie, Bohdan Lachert, Józef Szanajca, Barbara i Stanisław Brukalscy. Piotrowski budynki na swoim osiedlu ustawi szczytowymi ścianami do ulicy, jeden obok drugiego, w zabudowie grzebieniowej. Nie ma tu czasu i pieniędzy na finezję czy ekstrawagancję. Rządzi nimi modernistyczna prostota i funkcjonalność. Pomiędzy blokami znajdzie się miejsce na niewielkie placyki zabaw dla dzieci.

Foto: Osiedle TOR na Grochowie, zdjęcie współczesne

Osiedle TOR-u na rogu Podskarbińskiej i Kobielskiej na warszawskim Grochowie zaprojektowali Mirosław Szabuniewicz i Natalia Hiszpańska. Otwarto je w 1938 roku. Mieszkania są nieduże – dla robotników. Mimo upływu czasu osiedle zaskakuje wysmakowaną formą i miłym dla człowieka otoczeniem. Mało znany warszawski funkcjonalizm. Na pewno w miejscu, w którym nikt się go nie spodziewa. W Berlinie podobne osiedla wymuskali „na cacuszko” i postarali się o wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Jak z tego krótkiego rysu historycznego widać, potrzeby mieszkaniowe mogą być zaspokajane nie tylko przez spółdzielnie mieszkaniowe, ale również przez spółki mieszkaniowe.

Lobby prezesowskie ogromny dorobek przedwojennych Towarzystw Mieszkaniowych (Sp. z o.o.) próbuje zawłaszczyć przedstawiając go jako swój własny. Prezesi próbują wykreować sytuację, że tylko spółdzielnie mieszkaniowe są stworzone do budowania mieszkań. A przecież art. 75 ust. 1 Konstytucji RP mówi, że władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania.

Ponadto mamy wolny rynek i konkurencyjne ceny i tylko od sprawności organizacyjnej podmiotu zależy kto będzie dostarczał obywatelom mieszkań. Póki co spółdzielnie przegrywają z deweloperami i TBS.

Czarek Meszyński

*

  • Pruska ustawa o spółdzielczości z 20 maja 1898 r pochodzie ze statutu „Stowarzyszenie Urzędników dla budowy domówi mieszkań Zarejestrowana spółdzielnia z ograniczoną odpowiedzialnością w Toruniu”.
  • W piśmiennictwie  podawana jest data 1867 r. – pruska ustawa o spółdzielczości, a od 1871 r. obowiązująca w całej Rzeszy Niemieckiej.
Lubię to!(28)Nie lubię tego!(1)

W mackach czerwonych spółdzielni – Nr 2 (192)

Miliony członków spółdzielni mieszkaniowych w Polsce mogą nigdy nie uzyskać prawa do gruntów pod blokami. Na warszawskim Ursynowie rozpoczęto unieważnianie aktów notarialnych dotyczących terenów spółdzielczych zabudowanych po 1990 r. To skutek niezgodnego z prawem obrotu gruntami przez spółdzielnie i urzędników gminnych. Sprawą zajęły się ABW i CBA.

Unieważnianie aktów notarialnych spółdzielni mieszkaniowych na Ursynowie wywoła lawinę podobnych decyzji w całej Polsce. – Od 1990 r. obowiązywało nabywanie gruntów przez spółdzielnie w drodze przetargu. Tymczasem na Ursynowie nie było żadnego przetargu na grunty, a cały jest zabudowany z naruszeniem prawa. Gminy przekazywały je za darmo. Urzędnicy gminni dogadywali się z prezesami spółdzielni. A w każdej większej z nich był prezes związany z SLD. Skarb Państwa poniósł ogromne straty na obrocie gruntami – mówi „GP” członek jednej ze spółdzielni ursynowskich. Zastrzega anonimowość, obawiając się wyrzucenia z mieszkania. – Prokuratorzy, sędziowie, radni, notariusze i pracownicy wydziałów ksiąg wieczystych uczestniczyli w przestępstwach urzędniczych – dodaje.

Sprawa wyszła na jaw po wejściu w życie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Kilku członków spółdzielni „Wyżyny” na Ursynowie odkryło wówczas nielegalny obrót gruntami gminnymi, który prawdopodobnie dotyczy także innych rejonów kraju. „To afera większa niż FOZZ” miał powiedzieć jeden z prokuratorów członkom spółdzielni „Wyżyny”, którzy ją wykryli.

Mieszkańcy bloków spółdzielczych są przekonani, że skoro wykupili mieszkania na własność, jako ich właściciele mogą czuć się bezpieczni. A wykupienie mieszkania bez praw do gruntu to tak, jak wybudowanie domu na cudzej działce. W aktach notarialnych zakupu mieszkania w wielu spółdzielniach nie wyszczególniono, że nabywca staje się jednocześnie właścicielem części działki pod blokiem, gdzie znajduje się jego mieszkanie. Zarząd spółdzielni jako właściciel gruntu może wziąć kredyt obciążający hipotekę, a spółdzielcy będą musieli go spłacić. – Tak się stało m.in. w warszawskiej spółdzielni „PAX”. Zarząd może też sprzedać grunt wraz z lokatorami, jak na warszawskim Bródnie. Wieczystym użytkownikiem gruntu jest bowiem spółdzielnia, a nie jej członkowie – mówią członkowie spółdzielni warszawskich.

– Unieważniane są akty notarialne zawarte między spółdzielnią a gminą, która przekazała im grunty za darmo. Aktualnie zakończyły się kontrole w ursynowskich spółdzielniach „Jary”, „Wyżyny”, „Przy Metrze”, „PAX”, a także w spółdzielni na Woli. Stwierdzono, że wszystkie skontrolowane akty notarialne rażąco naruszają prawo. W naszej spółdzielni zakwestionowano trzy akty w części dotyczącej gruntu oddanego bezprawnie spółdzielni po 1990 r. – mówią „GP” Elżbieta Sendłak i Joanna Gniewek, członkinie spółdzielni „Wyżyny”.

O poświadczaniu nieprawdy w dokumentach i wyłudzaniu gruntów członkowie ursynowskich spółdzielni zawiadomili prokuraturę. Sprawy jednak ciągnęły się albo ich nie wszczynano. Napisały więc do ministra Ziobro, by zabrał je z prokuratury warszawskiej. Przekazano je do Rzeszowa i Krosna, gdzie też nie znaleziono podstaw do wszczęcia dochodzenia. Niedawno okazało się, że dekretację, by postępowania te skierować właśnie do Rzeszowa i Krosna, dał Janusz Kaczmarek, ówczesny prokurator krajowy.

Szczęściarze z SLD!  27 maja 1990 r. w ramach reformy państwa polskiego wprowadzono ustawę o samorządzie gmin. Grunty będące dotąd własnością państwa skomunalizowano. Skarb Państwa przejął fabryki, drogi itp., zaś grunty budowlano-inwestycyjne zostały przy samorządach. Brak kontroli samorządów umożliwił grabież gruntów trwającą do dziś, a w warszawskich urzędach wciąż pracują ludzie, którzy uczestniczyli w bezprawnym przekazywaniu gminnych gruntów zarządom spółdzielni.

W 1991 r. weszła w życie tzw. ustawa ministra Adama Glapińskiego umożliwiająca nieodpłatne oddanie przez gminę gruntów spółdzielniom mieszkaniowym w wieczyste użytkowanie wyłącznie pod budownictwo wielorodzinne. Osoby znajdujące się w tzw. zamrażarce wojewody, przez lata wpłacające na książeczki mieszkaniowe, ale nieprzypisane do konkretnej spółdzielni, mogły ubiegać się o tereny pod budowę mieszkań. Pozostałe grunty spółdzielnie musiały kupować w przetargach.

Ustawę Glapińskiego wykorzystano do grabieży ziemi. W tym czasie to głównie ludzie z administracji wywodzącej się z PRL orientowali się w zawiłościach przepisów i możliwościach ich „naciągnięcia”. Byli aparatczycy zawiązywali spółdzielnię. Uzyskiwali od gminy grunty za darmo. Budowali osiedla mieszkaniowe: domy wielorodzinne i jednorodzinne, a po zakończeniu inwestycji uwłaszczali się na gruncie i rozwiązywali spółdzielnię. Na przykład spółdzielnia „Piątka” w 1996 r. kupiła od gminy bez przetargu (zezwolił na to wojewoda Leszek Mizieliński) atrakcyjnie położoną działkę za zadziwiająco niską cenę – 200 zł za metr, gdy w dużo mniej atrakcyjnych miejscach Bemowa działki kosztowały około 600 zł. Wybudowała osiedle przy parku leśnym Bemowo. Ma tam dom Ryszard Kalisz i kilku innych działaczy SLD.

Na początku lat 90. ówcześni pracownicy Urzędu Rady Ministrów założyli spółdzielnię „Dębina” przy ulicach Rosoła i Nowoursynowskiej. Wśród członków spółdzielni można znaleźć Leszka Millera, Jerzego Jaskiernię, Marka Wagnera, Grzegorza Rydlewskiego, Michała Tobera. Lewicowi politycy dzięki przychylności administracji bezprawnie przejęli kilka hektarów Ursynowa. Za te tereny sąd przyznał spadkobiercom rodziny Branickich, pierwotnych właścicieli, 15 mln zł odszkodowania. Postkomuniści uwłaszczyli się kosztem podatników, a zapłacić ma miasto…

– W 1997 r. grunt przekazany spółdzielni „Dębina”, gdzie mieszkał Leszek Miller, operat szacunkowy w gminie wycenił na 126 zł za metr, a mieszkańcom spółdzielni „Wyżyny” ten sam operat szacunkowy w tym samym czasie wycenił grunt znajdujący się po sąsiedzku na 500 zł za metr – mówią mieszkańcy „Wyżyn”.

Przeciętny Polak nigdy nie miał i nie będzie miał takiego „szczęścia jak panowie Kalisz czy Miller, którzy tanio kupili działki i mają prawo własności. Przeciętny spółdzielca, mieszkaniec bloku na Ursynowie, prawa własności nie ma.

Grabież wciąż trwa!  Zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami spółdzielnie mogły otrzymać w użytkowanie wieczyste tereny zabudowane do 5 grudnia 1990 r. Tymczasem spółdzielnie wspaniałomyślnie dostawały od gmin w użytkowanie wieczyste nie tylko grunt pod budynkami, ale niezabudowane działki warte miliony złotych, na których potem budowały kolejne bloki i bogaciły się, sprzedając mieszkania. Zgodnie z prawem powinny wykupić te działki w przetargu. Po 1990 r. przekazano spółdzielniom mieszkaniowym setki hektarów za darmo.

Spółdzielnie stosowały też inny wybieg, by przejąć ziemię. Akty notarialne z gminą zawierano na grunty rzekomo zabudowane przed 1990 r., a faktycznie zabudowano je np. w 2000 r. W ten sposób, poświadczając nieprawdę w aktach notarialnych, spółdzielnie wyłudziły tereny inwestycyjne. Tylko na Ursynowie są to grunty warte setki milionów złotych.

W wyniku porozumień Okrągłego Stołu dokonano podziału łupów. Część ludzi „z układu” III RP dostała do prywatyzacji państwowe zakłady pracy, banki itp., inni w samorządach rozdzielali grunty i nieruchomości. W 1990 r. komuniści byli świetnie zorientowani w sprawie. Robiąc spis inwentaryzacyjny, ułatwili przestępstwa na gruntach na niewyobrażalną skalę. To był perfekcyjnie przygotowany skok na kasę. Elity rządzące były dobrze przygotowane do kradzieży ziemi, np. akt notarialny dotyczący rzekomo działki niezabudowanej (a stoi na nim kilkadziesiąt budynków) na Ursynowie podpisano tuż przed komunalizacją gruntów. Budynki te spółdzielnia powinna nabyć od Skarbu Państwa. Ten akt notarialny Rep. A nr III-4261/90 z dnia 21 lutego 1990 r. jest obecnie uchylany.

Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego skontrolowano prawidłowość nabycia gruntów przez spółdzielnię „Wyżyny”, przy ul. Kazury 5. Następne kontrole wykazały, że ok. 7 tys. członków tej spółdzielni nie uzyska praw do gruntów, bo spółdzielnia nabyła je z rażącym naruszeniem prawa. Dotyczy to również innych spółdzielni: „Przy Metrze”, „Jary”, „Wola”…

Po 1990 r. zabudowane tereny gminne bezprawnie rozdano spółdzielniom. Zaczęło się w spółdzielni „Natolin”, której członkami byli Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy. Spółdzielnia otrzymała grunty pod zabudowę wielorodzinną, ale na części spółka „Natpoll”, z którą są związani znani austriaccy biznesmeni z polskim rodowodem Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel, wybudowała cztery budynki komercyjne dla banków i biur.

Innym przykładem niezgodnego z prawem obrotu gruntami gminnymi jest Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Choć uczelnia nie była właścicielem gruntów, sprzedała prawo użytkowania wieczystego m.in. Ryszardowi Krauze. Uczelnia otrzymała tę ziemię w użytkowanie pod uprawy szkolne, które wygasło w 1977 r. Mimo komunalizacji tych gruntów uczelnia uwidoczniła w księgach wieczystych prawo użytkowania wieczystego. W 1996 r. rada gminy Ursynów podjęła uchwałę nr 272, na mocy której własne tereny oddała SGGW. Biuro Kontroli Wewnętrznej i Audytu wykazało jej bezprawność.

14 września 2007 r. NSA podważył prawo uczelni do tych gruntów, czyli cała transakcja była nielegalna – mówi mieszkanka „Wyżyn”. – Nie czekając na wyrok sądu, SGGW sprzedała ziemię spółdzielni „Wyżyny” – dodaje.

Spółdzielnia broni się, że działała w dobrej wierze.

Decyzja Janusza Kaczmarka! Na trop afery gruntowej kilku członków spółdzielni „Wyżyny” trafiło siedem lat temu. – Kupiłam mieszkanie w spółdzielni na Ursynowie, w umowie było napisane, że jest prawo użytkowania wieczystego gruntu. Zapłaciłam, wprowadziłam się i poprosiłam o akt notarialny przeniesienia na mnie części ułamkowej gruntu pod moim mieszkaniem. Prezesi powiedzieli, że mi go nie dadzą. Poszłam do ksiąg wieczystych, a tam okazuje się, że pani sędzia też nie chce wydać mi tego dokumentu. Udałam się więc do biura regulacji praw własnościowych w gminie. Proszę, by wydali mi wszystkie dokumenty dotyczące mojej działki, mojej inwestycji. I wtedy się zaczęło. Myślę, dziwna sprawa, bo wydaje się, że jest to grunt gminny, a SGGW sprzedało mojej spółdzielni prawa do użytkowania wieczystego. Chciałam wyjaśnić, u kogo mieszkam. Nie udało się – mówi Elżbieta Sendłak.

– Mnie kazali nagle dopłacić do mieszkania 35 tys. zł, bo podobno źle rozliczyli inwestycję – dodaje Joanna Gniewek.

Członkowie spółdzielni na Ursynowie skrzyknęli się, poszli do komisji rewizyjnej, do radnych. Oni na to, że nic z tego nie rozumieją. Przewodniczącym komisji rewizyjnej był Jerzy Albin. Gdy doszedł do władzy rząd Millera, Albin został głównym geodetą kraju.

Ponieważ urzędnicy nie chcieli z nimi rozmawiać, założyli Stowarzyszenie Członków Spółdzielni Mieszkaniowych.

W 2001 r., gdy Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości, nastąpił przełom w sprawie. Stanął po stronie spółdzielców. Prokuratura dostała od nich mnóstwo dokumentów dotyczących nieprawidłowości finansowych w spółdzielni. Ale Kaczyńskiego odwołano, a spraw nie wszczęto.

Spółdzielcy złożyli w prokuraturze zawiadomienie w sprawie dotyczącej nieprawidłowości w rozliczaniu inwestycji w spółdzielni i nieprawidłowości w obrocie gruntami na Ursynowie.

– Ale nikt w prokuraturach nie chciał się tym zająć ani Rejonowej dla Warszawy Mokotów, ani Okręgowej.

Spółdzielcy udali się więc do Biura Kontroli Wewnętrznej Audytu m.st. Warszawy. Kontrola potwierdziła wszystkie zarzuty spółdzielców, m.in., że SGGW sprzedało prawo użytkowania wieczystego gruntu, choć nie było jego właścicielem. Audyt nakazał zwrot działek gminie. W lutym i maju urząd miasta podjął działania, by unieważnić akty notarialne dotyczące 6 tys. ludzi w spółdzielni „Wyżyny”. Oznacza to, że 6 tys. ludzi zapłaciło za mieszkania, a nie ma prawa do własności gruntu. Dzięki działaniom Stowarzyszenia Członków Spółdzielni Mieszkaniowych 117 ha, do których prawo przypisywało sobie SGGW, jest dziś w gestii miasta.

Gdy ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro, członkowie ursynowskich spółdzielni napisali do niego, by zabrał z prokuratury warszawskiej sprawy dotyczące Ursynowa. Sprawą zajęła się też ABW. Przeniesiono je do Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, skąd trafiła do Okręgowej w Krośnie. – Prokurator z Krosna przysłał nam informację, że brak jest podstaw do podjęcia na nowo śledztwa. Stwierdził, że SGGW i zarząd Gminy Ursynów działały w dobrej wierze, mimo że wyrok NSA mówi o czymś wręcz przeciwnym, a poza tym jest decyzja prezydenta miasta, by unieważniać akty notarialne. Prokurator nie podjął sprawy, a teraz nagle wezwał mnie na przesłuchanie. Pytam go, po co mam zeznawać w umorzonej sprawie? Jako kto? On na to, że dlatego, że domagałam się, by mnie przesłuchać – opowiada Elżbieta Sendłak.

Teraz od policji dowiedzieli się, że to nie minister Ziobro podpisywał decyzje o skierowaniu do Rzeszowa, tylko Janusz Kaczmarek.

Wcześniej tę sprawę umorzył asesor Prokuratury Rejonowej na Mokotowie z powodu braku cech przestępstwa w działaniach SGGW, zarządu gminy Ursynów i spółdzielni „Wyżyny” polegającego na działaniu na szkodę interesu publicznego.

Minister Ziobro miał powiedzieć, że nikt z prokuratury ani policji warszawskiej nie powinien dowiedzieć się o wznowionym śledztwie. Tymczasem w lutym prokuratura z Krosna przekazała pytania do komisariatu policji przy ul. Janowskiego na Ursynowie.

Konieczna specustawa! W Polsce powinna szybko powstać ustawa o prawie własności, która unormowałaby sprawy własnościowe. Prezydent Kwaśniewski i rząd SLD, gdy wprowadzali nasz kraj do UE, nie zadbali o wcześniejsze unormowanie prawa własności do gruntów dla polskich obywateli.

Lewicowy rząd nie zadbał, aby akty notarialne zostały wpisane w księgi wieczyste. Dlatego takich spraw jak w Nartach, gdzie Polska rodzina musiała zwrócić dom byłym właścicielom z Niemiec czy wyrzuconych na bruk z mieszkania staruszek w warszawskim Śródmieściu, będzie coraz więcej. Chyba że nowy parlament uchwali w ekspresowym tempie specustawę, która chroniłaby naszych obywateli przed takimi sytuacjami, chroniłaby naszą własność. Skoro w sprawie autostrad można było napisać…

Autor: Leszek Misiak, 

Źródło: Gazeta Polska

http://wiadomosci.onet.pl/prasa/w-mackach-czerwonych-spoldzielni/y3nde

9 października 2007

Lubię to!(41)Nie lubię tego!(1)

Yuppie kupuje apartament (1) – Nr 4

1992 – rozpoczął się trzeci rok transformacji gospodarczej. Kapitał zachodni napływa do kraju.  Firmy z wolnorynkowym know how powstają jak grzyby po deszczu. Jest zapotrzebowanie na młodych, ambitnych, wykształconych, znających języki obce pracowników. Rodzi się w Polsce nowa grupa społeczna zwana Yuppie. Termin ten powstał dla określenia pokolenia młodzieży w USA, które rozpoczęło pracę zawodową w latach 80. XX wieku – młodzi, pnący się do góry profesjonaliści.

W Polsce określało się ich niekiedy pogardliwym terminem japiszon.

Jestem Yuppie/Japiszonem –  zatrudniłem się w niemieckiej, handlowej firmie PaDiSi. Pracuję intensywnie, nadzoruję sprzedaż w całym kraju, miesięcznie przejeżdżam samochodem 10 tys. kilometrów, rocznie robię 100 tys. Zarabiam świetnie. Mam dość wynajmowania mieszkania. Trafiam do biura sprzedaży Dolcanu i podpisuję umowę przedwstępną. Postanawiam ich sprawdzić. Umawiam się z dyrektorem Unibudu – generalnym wykonawcą osiedla. Wsiadam w moją Hondę CRX i pędzę do siedziby firmy budowlanej w Bielsku Podlaskim.

honda

 

Foto: na licencji CC

Rozmowa przebiega w dobrej atmosferze, mój partner to taki typowy Podlasiak: otwarty, szczery i prawdomówny. Mówi mi o swoich obiekcjach dot. finansowania inwestycji na Zaciszu. Pokazuje mi starannie wykonany  piętrowy dom jednorodzinny wybudowany „pod klucz”. Dom wraz z działką jest znacznie tańszy niż mieszkania na warszawskim Zaciszu. Proponuje mi kupno.

Niestety nie skorzystałem z propozycji. Zawierzyłem sprzedawcy Dolcanu, że finansowanie budowy osiedla jest zabezpieczone i nie istnieją żadne zagrożenia. Niebawem przekonam się o zwodniczości tych słów.

cdn.

Lubię to!(20)Nie lubię tego!(1)

Historia osiedla – Nr 3

1992 rusza intensywna reklama radiowa, a następnie sprzedaż domów i mieszkań na warszawskim Zaciszu na terenie dawnego folwarku Lewinów. Biuro sprzedaży firmy Dolcan mieściło się wówczas na Saskiej Kempie w mieszkaniu wynajętym przy ul. Paryskiej. Każdy kupujący oprócz planów swojego wymarzonego M mógł także je obejrzeć i zlokalizować na profesjonalnie wykonanej makiecie osiedla.

Magnesem sprzedaży było nazwisko znanego aktora Janusza Gajosa, który także tu zakupił nieruchomości.

W tym czasie w Warszawie były dwa osiedla budowane w systemie deweloperskim: Floryda we Włochach i Zacisze.

Osiedle zostało wybudowane według autorskiego projektu architekta Leszka Zaremby.

Cechą charakterystyczną dla twórczości tego architekta jest zwieńczenie każdego projektu wieżą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAul. Róży Wiatrów, Foto: Raduszka

 

Generalny wykonawca: Unibud z Bielska Podlaskiego.

Zastosowano unikatową technologie słupowo – płytową (płyta zbrojona w formie gofra oparta czterech lub sześciu słupach). W następnych latach zaprzestano stosowania tej technologii.

1992 – 22 sierpnia, w dniu moich imienin podpisuję umowę z PB „DOLCAN”.

1994 wprowadzają się pierwsi mieszkańcy do pierwszych oddanych domów w zabudowie bliźniaczej przy ul. Uznamskiej i Róży Wiatrów.

1995 zostają oddane mieszkania w domach wielorodzinnych przy ul. Wolińskiej, Wyspowej i Uznamskiej.

1995 – 12 czerwca zostaje założona Spółdzielnia Mieszkaniowa „Osiedle Zacisze”, która w wyniku powstałej ugody z Dolcanem przejmuje zarządzanie osiedlem i kontynuuje budowę domów przy ul Róży Wiatrów, Wilków Morskich i Wyspowej. Generalnym wykonawcą zostaje firma Dolcan.

1997 – w lutym rozpoczyna się przydział lokali mieszkalnych na warunkach własnościowego prawa do lokalu.

2001 – został zakończony drugi etap budowy: dwóch domów wolnostojących i pięciu domów w zabudowie bliźniaczej przy ul. Korsarskiej. Dzięki uzyskanym sumom ze sprzedaży działek koncepcja urbanistyczna osiedla mogła być w pełni zrealizowana. Powstaje boisko wielofunkcyjne, plac zabaw i grill z altaną. Przeprowadzone są bogate nasadzenia ozdobnych krzewów i drzew. Gdyby w dalszym ciągu nadawana była nagroda architektoniczna Mister Warszawy – to z pewnością Osiedle Zacisze by ją otrzymało.

2005/06 – termomodernizacja budynków wielorodzinnych, koszt 1,419 mln zł (1 134 901,33 kredyt + 284 107,29 wpłata własna).

2006 styczeń Spółdzielnia podpisała w formie aktu notarialnego umowy przeniesienia własności domów jednorodzinnych wraz z działką gruntu na dwunastu członków Spółdzielni. Łączna powierzchnia użytkowa domów wyniosła 1 663 m2, a działek gruntu 5 841 m2. Wartość wyodrębnionych środków trwałych to 2 201 053,00 zł.

2007 Spółdzielnia podpisała w formie aktu notarialnego umowy przeniesienia własności domów jednorodzinnych wraz z działką gruntu dla 12 członków. Łączna własność domów jednorodzinnych wyniosła 2 055,20 m2, a działek gruntu 3 241 m2. Wartość wyodrębnionych środków trwałych to 2 735 049,37 zł

2009 – zapada uchwała o rozpoczęciu trzeciego etapu budowy: dwóch domów w zabudowie bliźniaczej przy ul. Wyspowej. Przewidywany termin zakończenia inwestycji: III kwartał 2010.

2011 następuje częściowe rozgrodzenie osiedla.

2012 – Zarząd odstępuje od podpisanych umów na budowę dwóch domów w zabudowie bliźniaczej (III zadanie inwestycyjne); Spółdzielnia traci 116 376,21 zł tytułem środki trwałe w budowie.

2014rozpoczęto remont dachów w budynkach wielorodzinnych wybudowanych przez Dolcan i Spółdzielnię, koszt 595 tys. zł (476 393 kredyt + 119 000 wpłata własna).

2015 – toczy się sprawa w Wydziale dw. z Przestępczością Gospodarczą i Korupcją Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI pod nadzorem Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga prowadzi czynności w postępowaniu przygotowawczym dotyczącym nadużycia udzielonych uprawnień i niedopełnienia ciężkich obowiązków w okresie od stycznia 2007 do 2011 w Warszawie przez Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze” tj. o czyn z art. 296 § 1a kk.

 

Autor: Czarek Meszyński

Lubię to!(19)Nie lubię tego!(1)