Get Adobe Flash player

Miesięczne Archiwa: luty 2015

Spółdzielnia mieszkaniowa to wspólna własność czy prywatny folwark? – Nr 29 (123)

W ujęciu formalno-prawnym spółdzielnia mieszkaniowa to wspólna własność jej członków. Pierwsza ustawa o spółdzielniach z roku 1920 określiła ją mianem wspólnego przedsiębiorstwa. Obowiązująca dziś prawo spółdzielcze z 1982 r. w art.3. stwierdza: Majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków. Jest to ujęcie czysto teoretyczne bo już  w orzecznictwie panuje pogląd: quod universitatis est, non est singulorum – co należy do korporacji (spółdzielni), nie należy do jej poszczególnych członków.*

Spółdzielnia mieszkaniowa jest zatem osobą prawną typu korporacyjnego (stowarzyszeniowego, zrzeszeniowego), której działalność winna być podporzdkowana realizacji zadań mających na celu dbanie o wspólne dobro jej wacicieli, czyli wszystkich czonków. (…)

Z przytoczonych przepisów wynika, że prowadzona przez spódzielni mieszkaniow działalność gospodarcza jest ukierunkowana na zaspokajanie potrzeb swoich czonków, a jej nadrzędnym celem powinno by dążenie do zapewnienia jak najwyższej jakości oferowanych usług.  Jako priorytet podejmowanych przez zarząd działań należy uznać racjonalizację i optymalizację kosztów utrzymania infrastruktury technicznej,  przy jednoczesnym dążeniu do efektywnego wykorzystywania posiadanych zasobów – gruntów, lokali uytkowych, itp.**

Tyle na ten temat mówi teoria. Ta piękna wizja, będąca od 125 lat sterem spółdzielczości – wizja prawdziwej wspólnoty – w komercyjnej rzeczywistości, a zwłaszcza po roku 2007  całkowicie się nie sprawdza. W ujęciu teoretycznym spółdzielczość określa się jako formę zbiorowej zaradności w praktyce jest zbiorową bezradnością.

Działalność spółdzielni jest oparta na wyzysku lokatorów w wyniku pobierania zawyżonych opłat czynszowych, a istnienie organizacji charakteryzuje się nieusuwalnością i nietykalnością władz, nadmierną konsumpcją środków finansowych przez tzw. „zaprzyjanione firmy”. Głównym źródłem czerpania zysków przez tzw. mafię spółdzielczą i rozszerzania jej wpywów jest mechanizm wyprowadzania środków finansowych ze spódzielni poprzez stosowanie systemu zakupu towarów i usług w zawyżonych cenach oraz księgowania fikcyjnych faktur usługowych. Legalizacja procederu jest możliwa dzięki kreatywnej księgowości i skutecznemu pozbawieniu czonków spódzielni możliwości realnego nadzoru nad wydatkami i polityką finansową dzięki kontroli nad obsadą stanowisk w zarządzie i organach SM. Organizacja, manipulując kryteriami wyboru dostawców w praktyce eliminuje z zaopatrzenia spódzielni oferentów z wolnego rynku. Dostęp do intratnych zlece i stałych umów zachowuje jedynie wyselekcjonowana, uprzywilejowana grupa tzw. „zaprzyjaźnionych firm” – często są to firmy członków rad nadzorczych, rad osiedli, pracowników spódzielni, członków rodzin zarządu, osób powiązanych z wpływowymi środowiskami. Organizacja w celu zapewnienia sobie bezkarności i hegemonii w lokalnej społeczności przenika do struktur organów wymiaru sprawiedliwoci, samorządu,  jednostek administracji państwowej, środowisk naukowych i biznesu. Ważnym narzędziem wywierania wpływu i pozyskiwania zwolenników jest uznaniowe rozdawnictwo, bądź sprzedaż po zaniżonych cenach lokali i mieszkań z zasobów spódzielni, a także organizowanie „przedsięwzięć biznesowych” opartych na zawyżaniu cen zakupu. Organizacja zniechęca zwykłych członków do brania udziału w życiu spółdzielni. Fałszuje głosowania i manipuluje wyborami do organów SM zapewniając nieusuwalność prezesom oraz stałe członkostwo w radzie nadzorczej osobom odpowiedzialnym za chronienie systemu. ***

Od dwudziestu lat biorę aktywny udział w pracach mojej Spółdzielni. Mam możliwość bezpośredniego uczestnictwa w strukturach i obserwacji danej zbiorowości ludzkiej. Moje spostrzeżenia dotyczące procedur spółdzielczych, realnych procesów  nadzoru,  postaw, zachowań i działań ludzkich są niestety negatywne. Obecnie spółdzielnie mieszkaniowe – z dużym prawdopodobieństwem – w 95 % są dysfunkcyjne. Są to organizacje niezdolne do samokorygowania i wyeliminowania patologicznych zjawisk. Nie realizują fundamentalnego celu dbania o wspólne dobro tylko są nastawione na zaspokojenie partykularnych interesów wąskiej grupy decydentów. W polskich spółdzielniach mieszkaniowych rozpowszechniło się destrukcyjne zjawisko polegające na tym, że mniejszość wykorzystuje większość. Zawyżone ceny usług, szkodliwy system prowizji, stosowanie najtańszych a przy tym niskiej jakości materiałów, niegospodarność i zadłużanie powoduje, że spółdzielczość  pogrążyła się w kryzysie. Jeżeli w najbliższym czasie to zjawisko nie zostanie zahamowane to można spodziewać się w najbliższych latach fali bankructw, degradacji, przejmowanie zasobów przez spekulantów i aktywnej działalności „czyścicieli” bloków.

 

Autor: Czarek Meszyński

http://osiedlezaciszewaw.pl/?p=1626

** Złożoność relacji pomiędzy organami spółdzielni mieszkaniowej – teoria i praktykaWaldemar Walczak, Przegląd Corporate Governance, 4 (36) 2013

*** http://sm.mafia.mixxt.pl/networks/content/index.Defi nicja+mafii+sp%C3%B3%C5%82dzielczej

 

Lubię to!(12)Nie lubię tego!(0)

Spółdzielnie Mieszkaniowe w latach 1919 – 1939 – Nr 28 (122)

Wizja wspaniałych, tanich szklanych domów, przedstawiona przez Stefana Żeromskiego w Przedwiośniu, ożywiła marzenia wielu Polaków, którzy wreszcie doczekali wolności. Lecz między marzeniami a rzeczywistością istniała przepaść. Szklane domy pisarza, podobnie jak miasta ogrody nie mogły się nawet śnić w ponurej powojennej scenerii. Zniszczone miasta, połowa substancji mieszkaniowej obrócona w perzynę, brak środków na budowę – oto, jaka była prawda. Przed młodym Państwem spiętrzyły się trudności – zda się – nie do pokonania. W pierwszym rzędzie musiano ujednolicić prawo, walutę, złączyć ekonomicznie trzy części rozerwanego przez zaborców kraju.

Sytuacja mieszkaniowa ludności przedstawiała się wręcz tragicznie. Nie było ani za co, ani z czego budować. Nie istniały normy przepisy, dobre i tanie projekty. Na to wszystko nałożyło się wysoki przyrost naturalny i nieustający napływ do miast ludności wiejskiej szukającej pracy i chleba. Zamieszkiwała ona w przyfabrycznych slumsach, w nędznych lepiankach na przedmieściach, w wynajętych izbach zagęszczonych do granic wytrzymałości, a nawet pod mostami czy na ulicach. Szczególnie źle się działo w miastach przemysłowych, jak na przykład w Łodzi.  Te naturalne trendy oraz niebywała presja społeczna związana z pogłębiającym się niedostatkiem coraz szerszych grup ludności przyniosły w kilka lat po wojnie szybki rozwój spółdzielczości mieszkaniowej.

Dla zainteresowanych problemami mieszkaniowymi stało się oczywiste, że tylko masowy rozwój spółdzielczości da szansę na – choćby częściowe – rozwikłanie arcytrudnej sytuacji lokalowej. Aby to jednak nastąpiło, niezbędne były wpierw określone regulacje prawne i system ułatwień. Już 1 sierpnia 1919 roku Sejm Rzeczpospolitej wydał ustawę o Państwowym Funduszu Budowlanym, a 29 października 1920 roku ustawę o spółdzielniach, wprowadzając tym samym akty normatywne regulujące m.in. zasady budownictwa spółdzielczego. Od pory każda ze spółdzielni, po dokonaniu stosownej rejestracji, mogła liczyć na kredyt ze specjalnych funduszy państwowych. Początkowo kredyt ów sięgał nawet 95% kosztów budowy, a spłaty rozkładano na 20 lat, oprocentowując je niemal symbolicznie, bo od jednego do czterech procent. Po kilku latach kredyt zmalał dla spółdzielni lokatorskich do 90%, dla budowlano-mieszkaniowych do 80%. Utrzymał się jednak 20-letni okres spłaty przy oprocentowaniu 3%.

Po roku 1936 następuje skok rozwojowy spółdzielczości mieszkaniowej spowodowany ożywieniem gospodarczym na świecie i w Polsce. Ożywia się działalność Towarzystwa Osiedli Robotniczych (TOR). które pozyskując środki z Funduszu Pracy i Państwowego Funduszu Budowlanego – wspomaga nimi zarówno już istniejące, jak i nowo powstałe spółdzielnie. Propaguje przy tym budowanie mieszkań mniejszych i tańszych, by sprostać potrzebom grupy społecznej najbardziej „głodnej” mieszkań, a więc robotników, drobnych urzędników, niebogatych rzemieślników itp. Tym samym TOR wiąże się coraz częściej ze spółdzielniami lokatorskimi. Kredyty udzielane są na 25 do 50 lat, z rocznym oprocentowaniem 1,5%. Między rokiem 1924 a 1937 w oparciu o kredyty zbudowano blisko 96 tysięcy mieszkań z 259 tysiącami izb.*

Powyżej opisany rozwój budownictwa spółdzielczego po 1919 r. był możliwy nie tylko udzielanym przez Polskie Państwo preferencyjnym kredytom, ale również, a może przede wszystkim dobrej ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych z dnia 29 października 1920 roku (733). Ustawa ta była skutecznym narzędziem do kontrolowania gospodarności i finansów poszczególnych spółdzielni.

Należy zwrócić uwagę na kilka zapisów tej ustawy:

Art. 41. Rada nadzorcza winna czuwać z całą starannościom nad prowadzeniem interesów przez zarząd, w szczególności badać roczne zamknięcie rachunków, a wyniki badań przedstawić walnemu zgromadzeniu. W tym celu może każdej chwili w pełnym składzie lub przez delegowanych członków przeglądać księgi i dowody oraz bezpośrednio sprawdzać stan wszelkich części majątku; może w razie potrzeby przybrać rzeczoznawców. (…) Rada nadzorcza w imieniu spółdzielni zawiera wszelkie umowy z członkami zarządu  i prowadzi przeciw nim proces, o ile walne zgromadzenie nie wybrało osobnych pełnomocników.

Art. 53. (…) Inwentarz, bilans oraz rachunek strat i zysków winny być podpisane przez zarząd i radę nadzorczą. Odmówienie podpisania wraz z motywami odmowy winno być zaznaczone w zamknięciu rachunkowym.

Ustawa nakładała na radę nadzorczą obowiązek przeprowadzania szczegółowego badania finansów spółdzielni. Pod sprawozdaniem finansowym oprócz zarządu podpisywali się również członkowie rady nadzorczej.

Art. 60. Każda spółdzielnia przynajmniej raz na dwa lata winna poddać się rewizji przez kompetentnego rewidenta, nie należącego do spółdzielni. Rewizja odbywa się również podczas likwidacji.

Art. 62. (…) Do rewizji należy zawezwać radę nadzorczą.

Zapis ten oznacza ustawowy obowiązek badania ksiąg rachunkowych spółdzielni. Rada nadzorcza brała bezpośredni udział w pracach biegłego rewidenta.

Art. 107 . Rada Spółdzielcza

Celem współdziałania z Rządem w zakresie spraw spółdzielczych, utworzona będzie państwowa Rada Spółdzielcza przy Ministrze Skarbu.

Członków Rady Spółdzielczej powołuje na przeciąg dwóch lat Minister Skarbu z pośród osób, przedstawionych mu przez związki rewizyjne, z uwzględnieniem możliwie wszystkich działów ruchu spółdzielczego. Oprócz tego w skład jej wchodzą delegaci Ministerstwa Skarbu, Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości, Rolnictwa i Dóbr Państwowych, Przemysłu i Handlu, Pracy i Opieki Społecznej tudzież Robót Publicznych, po jednym od każdego Ministerstwa. Liczba członków, powołanych z pośród osób, przedstawionych przez związki, winna stanowić co najmniej 2/3 ogółu członków Rady Spółdzielni. Przewodniczącego Rady Spółdzielni wyznacza Minister Skarbu z pośród urzędników swego Ministerstwa. Przewodniczący jest zarazem wykonawcą uchwał Rady przy pomocy osobnego biura, poddanego jego kierownictwu. Szczegółowe przepisy o organizacji Rady Spółdzielcze wyda Minister Skarbu w porozumieniu z Ministrem Sprawiedliwości.

Państwo przed 1939 rokiem  sprawowało bezpośrednią kontrolę nad spółdzielniami mieszkaniowymi poprzez Radę Spółdzielczą, w której zasiadali przedstawiciele  6 ministerstw zapewniając tym samym nadzór nad wydatkowaniem kwot wynikających z otrzymania pomocy ze środków publicznych.

Wnioski

  1. Obecne BYTY w postaci spółdzielni mieszkaniowych w żaden sposób nie przypominają tych sprzed 1939, a Krajowa Rada Spółdzielczości nie ma nic spólnego z przedwojenną Radą.
  2. Po 1989 r. Państwo Polskie wycofało się ze wspierania  budownictwa mieszkalnego – nie licząc krótkiego epizodu z TBS-ami. Budowanie mieszkań zostało powierzone  prywatnym deweloperom.
  3. SM jeżeli już budują nowe obiekty to tylko na zasadzie deweloperskiej, korzystając albo ze środków własnych albo z kredytów komercyjnych.

Opracowanie: Czarek Meszyński

* Spółdzielczość Mieszkaniowa w Polsce, Bydgoszcz 2004

Lubię to!(8)Nie lubię tego!(0)

Polskie Spółdzielnie Mieszkaniowe są niereformowalne? – Nr 27 (121)

Myślę, że należy raczej być ostrożnym w formułowaniu takiego osądu:

„ Polskie SM-y są niereformowalne i dlatego należy je zlikwidować i przekształcić we wspólnoty.” To zdanie jest nieprawdziwe z powodu dwóch pierwszych słów; „polskie SM-y”. Po prostu nie ma takiego tworu w naszej rzeczywistości publiczno – społecznej, bo to co kryje się pod tą nazwą, to nie są żadne Spółdzielnie Mieszkaniowe. To przecież post-sowieckie twory, oparte o sowieckie prawo kołchozowe.

W Polsce jest brak ok. 3,5 mln mieszkań dla młodych osób w wieku 25-35 lat. Aby je wybudować, realnie mogą być podjęte takie działania:

  • deweloperzy: cena mieszkania = koszt budowy + 35-85%-owa marża deweloperska, przy realnej dla tych młodych płacy „na rękę” rzędu 1,5-2,5 tys. zł, jest ceną ZAPOROWĄ;
  • budownictwo indywidualne – ile spośród tych osób stać na to, zakładając nawet, że mają działkę budowlaną?;
  • mieszkania komunalne i TBS-y – praktyka pokazuje to, że oni nie wypełnią tego rynku;
  • mieszkania na wynajem – jakoś nie widać chętnych do budowy takich mieszkań;
  • wspólnoty – przecież one nie mogą budować nowych mieszkań.

Co jeszcze pozostaje, jeżeli założymy, że KAŻDA SM jest z natury rzeczy patogenna? A przecież przykłady z Niemiec i Francji, krajów skandynawskich i Kanady, Szwajcarii i Włoch, a także z wielu innych NORMALNYCH krajów, świadczą o tym, ze wcale tak nie musi być. Nawet przykład polskich SM-ów z okresu międzywojnia także świadczy o tym. Świadczy też o tym ta osobiście znana mi SM, sąsiadka tej w której mieszkam.

Zgadzam się z tym, że obecne twory, umownie nazywane „Spółdzielnia Mieszkaniowa”,  są  trudno reformowalne i tak naprawdę bez zdecydowanych działań ze strony polityków ich transformacja do prawidłowej postaci spółdzielczej może trwać bardzo długo. Jeżeli jeszcze dołożymy do tego postawę „homosowieticus-a” dominującą wśród członków tych obecnych „kołchozów” i „molochów”,  którą reprezentuje moim zdaniem ok. 95% tych członków, no to już mamy obraz pełny.

Nie twierdzę, że mam absolutną rację w tym co napisałem wyżej, ale wydaje mi się,  że bez takiego też spojrzenia na tą sprawę, każde inne nie uwzględniające go, może nosić cechy dogmatyzmu.

Autor: Marcus

Lubię to!(8)Nie lubię tego!(0)

Spółdzielnia czy Wspólnota? – Nr 26 (120)

Przepraszam bardzo ale wtrącę swoje 3 grosze.
  1. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tylko funkcjonowanie odrębnych nieruchomości jako Wspólnot Mieszkaniowych, pozwoli części dzisiejszych członków (również nie-członków) kontrolować część swoich pieniążków przekazywanych dziś na działalność konkretnych Spółdzielni Mieszkaniowych (czytaj: także Związków Rewizyjnych, Krajowej Rady Spółdzielczej, etc. etc..).
  2. Powyższe, w żaden sposób nie ogranicza pozostałej (poza ww. odrębną nieruchomością) części danej Spółdzielni Mieszkaniowej (majątku rzeczowego, środków finansowych i zasobów ludzkich) wprowadzeniu działalności określonej w ustawie i mającej na celu realizację „interesu” członków. WARUNEK jest oczywiście podstawowy taki, aby środki finansowe dla konkretnej nieruchomości (art. 4 usm) były ewidencjonowane i rozliczane na danej nieruchomości, co do grosza i okresach rozliczeniowych rocznych. Drugi WARUNEK jest oczywisty, aby pozostała działalność była precyzyjnie wyspecyfikowana, również co do środków finansowych jakie na jej działalność wpłacają członkowie.
  3. Dzięki powyższemu rozdzieleniu możemy uzyskać podstawę do działalności spółdzielczej typu” Barcelona, czy Credit Agricole, etc.etc.. Proszę jednak, aby wszyscy zauważyli, że takie „koncerny spółdzielcze” nie kontrolują się „walnymi zgromadzeniami”. Interes członka takiej „spółdzielni” kieruje się zupełnie innymi zasadami niż poziom „interesu mieszkaniowego członka” o którym najczęściej TU mówimy. Te pierwsze to faktycznie gra interesów z dużą dozą spółdzielczej swobody. Te drugie to zbiorowisko patologii i nieuzasadnionego drenażu Państwa i mojej kasy. NA TO ZGODY NIE MA! 
Jest oczywiście jeszcze kilka zastrzeżeń w zakresie korporacyjnej działalności spółdzielczej. Jak słusznie zostało zauważone, że WM mieszkań nie zbuduje. NIe taka jej rola, nie takie przeznaczenie. Spółdzielnie też nie zbudują „tanich mieszkań”, chyba że KOMUŚ się marzy geszeft jaki powstał z długoterminowych kredytów Państwa (PRL i początek RP), który spłacał lud pracujący (Miast i Wsi), a które rozliczał Bank „kredytujący” z pośrednictwem (sowicie płatnym) są SM. Jak wiemy spłata tychże kredytów będzie trwała jeszcze przynajmniej trzy lata (wstępnie). Bank „kredytujący” z kwoty ok. 2 mld. uzyskał już ponad 100 mld, a i tak NIKT nie jest w stanie podać precyzyjnych kwot. Dziś ten „geszeft” zszedł na poziom Smorządu, gdzie pośrednictwo stanowią spółki miejskie (MZBM, ZBM Sp. z o.o., TBS-y, a teraz wchodzi do gry tzw. Partnerstwo P-P. Znając realia Naszej Samorządności, można się spodziewać nawału pracy dla Prokuratur i Sądów. Chyba, że wrócimy do „geszeftu” gdzie Spółdzielnia Mieszkaniowa w ramach przyznanego jej pośrednictwa musiała przekazywać część mieszkań dla tzw. osób funkcyjnych (wojsko, milicja-policja, organy sprawiedliwości, etc. etc., również politycy /patrz: czerwone spóldzielnie/).
Można by jeszcze tak długo
Celem moim nie jest jednak narzekać.
Chciałbym tylko uprzytomnić, że najświetniejsze spółdzielcze idee, nie są w stanie uzasadnić wstrzymania pacyfikacji większości dzisiejszych SM.
Muszą się rozpaść, choćby z powodu zwykłej, codziennej uczciwości i poprawności prawnej.
Sądzę, że nawet stanie „w rozkroku” przez Trybunał Konstytucyjny nic tu nie pomoże.
Zdaję sobie sprawę, że co najmniej połowa społeczeństwa ceni sobie zwykłe „dziadostwo”: na urzędzie, w polu i zagrodzie.
To nie oznacza, że druga połowa musi się położyć i czekać na przysłowiowy Dzień Sądu.
Cham pozostanie Chamem nawet jak jest aktualnie Prezesem.
A chamstwo nie ma nic wspólnego z ideami spółdzielczości…
Na koniec tak na marginesie:- system wspólnot mieszkaniowych ma swój początek w średniowieczu.
To wtedy zaistniały pierwsze wspówłasności i tym samym konieczność pewnych uregulowań formalnych.
Szanujmy te kilkaset lat.
Nasza ustawa o własności lokali ma zaledwie 20 lat…
Jest jedną z najmniej opasłych ustaw…
Ma niewielkę liczbę orzecznictwa, a większość sporów i tak dotyczy ww. chamstwa… sorry
Autor: Eugeniusz Koziński
Lubię to!(14)Nie lubię tego!(4)

Biegające po osiedlu gryzonie – Nr 25 (119)

Niewidzialna Ręka napisała:

„biegające po osiedlu gryzonie z niesprzątanego śmietnika” przypisując mi przy tym autorstwo tych słów.

Jak się okazuje Niewidzialna Ręka nie posiadła sztuki czytania ze zrozumieniem, albowiem napisałem:

„Pozostawione resztki pokarmu w śmietniku (odpady kuchenne), brud i brak zachowania elementarnych zasad higieny  przyciągają od wieków wszelkiego rodzaju gryzonie: szczury, myszy i nornice, które są roznosicielami wielu epidemii.”

Jest to ogólna konstatacja wynikająca  z wiedzy powszechnie dostępnej.

http://osiedlezaciszewaw.pl/?p=421

 

Zastosowano tu prostą manipulację:

  • biegające po osiedlu gryzonie – twierdzenie fałszywe, to nie zostało napisane,
  •  z niesprzątanego śmietnika – twierdzenie prawdziwe, dokumentacja zdjęciowa jednoznacznie potwierdza.

Zarząd niestety od dłuższego czasu posługuje się tą formą komunikacji opartej na propagandzie:

Propaganda (od łac. propagare – rozszerzać, rozciągać, krzewić) – celowe działanie zmierzające do ukształtowania określonych poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające na manipulacji intelektualnej i emocjonalnej (czasem z użyciem jednostronnych, etycznie niewłaściwych lub nawet całkowicie fałszywych argumentów). Gdy propaganda zmierza do upowszechnienia trwałych postaw społecznych, poprzez narzucenie lub zmuszenie odbiorców do przyjęcia określonych treści, wtedy stanowi jeden z elementów indoktrynacji. Wikipedia

Niewątpliwie plaga gryzoni pojawiłaby się na Osiedlu gdyby Zarząd wdrożył zapis z regulaminu porządkowego:

18. Pozostawianie psów, a w szczególności kotów na Osiedlu bez dozoru jest niedozwolone. Spółdzielnia ma prawo podjąć działania w celu usunięcia z Osiedla wałęsających się psów i kotów przez stosowne służby.

 

Na szczęście zainterweniował Krajowy Inspektor TOZ.

inspekto_TOZ

inspekto_TOZ 1

 

Autor: Czarek Meszyński

Lubię to!(10)Nie lubię tego!(1)

Czy grzyb jest rakotwórczy? – Nr 24 (118)

Do tej pory wykonano dwie ekspertyzy w roku 2000 i w 2005. Ta ostatnia sporządzona przez prof. zw. Wiesława Barabasza, specjalistę ds. mikrobiologii i mykologii, a także eksperta Polskiej Izby Ekologii, jednoznacznie wykazała duże zagrzybienie pomieszczeń o zdolnościach rakotwórczych.

Badania rozpoczęły się 18 lutego 2005 r. i trwały dziesięć dni. Pobrano próbki tynku z miejsc, gdzie pojawiła się jego korozja, do jałowych płytek Petriego z zachowaniem czystości biologicznej. W Katedrze Mikrobiologii Akademii Rolniczej w Krakowie wykonano ogółem 6 analiz. Wynika z nich jednoznacznie, iż mieszkanie nie tylko wymaga całkowitego remontu, ale także zagraża zdrowiu lokatorów. ”

W wyniku wykonania szczegółowych badań mykologicznych, przy wykorzystaniu standardowych metod analitycznych i zastosowaniu wybiórczych podłóż wykazano, że w badanych pomieszczeniach mieszkania występuje duża ilość różnorodnych grzybów pleśniowych, wśród których dominowały następujące gatunki: Absidia cylindrosporowa, Penicillium notatum, Penicillium implicatum, Fusarium (…) Zwracam również uwagę, że w badanym pomieszczeniu stwierdzono występowanie groźnego grzyba toksynotwórczego (potencjalnie rakotwórczego) Aspergillius ochraceus, który może zagrażać zdrowiu ludzkiemu.” – wynika z powyższej ekspertyzy.

Warto dodać, iż grzyby cały czas wytwarzają zarodniki, które są szczególnie niebezpieczne dla alergików, młodych ludzi, głównie dzieci. Emilia Rokosz za zagrzybienie lokalu potwierdzone ekspertyzą mikologiczną w kwestionariuszu kwalifikacji punktowej uzyskała 60 punktów – maksymalną ilość.”

29863_1181681653_72cd_d

Źródło: WIADOMOŚCI24.PL

Od 17 lat z rakotwórczym grzybem w mieszkaniu

 Opracowanie: Czarek Meszyński

Lubię to!(8)Nie lubię tego!(0)

Niewidzialna Ręka – Nr 23 (117)

 

ulotka

 

NIEWIDZIALNA RĘKA W NIEDZIELĘ 8 LUTEGO 2015 r. W GODZINACH WIECZORNYCH PIECZOŁOWICIE ROZNIOSŁA POWYŻSZY PLAKACIK PO KLATKACH ROZWIESZAJĄC GO NA TABLICY OGŁOSZEŃ.

 

EFEKT:

  • 7 LUTEGO:   30 SESJI i 17 UŻYTKOWNIKÓW
  • 11 LUTEGO: 106 SESJI i  66 UŻYTKOWNIKÓW
  • WZROST o 388 %

MAMY PYTANIE: CZY W NAJBLIŻSZYM CZASIE NIEWIDZIALNA RĘKA PRZEWIDUJE POWTÓRZENIE AKCJI PROMOCYJNEJ?

REDAKCJA BARDZO LICZY NA NIEWIDZIALNĄ RĘKĘ.

Lubię to!(11)Nie lubię tego!(1)

Nowe dachy i nowe zacieki – Nr 22 (116)

 

 

 

IMG_2143 2

 

IMG_2142 2

 

 

mms_img-1569270311

Zdjęcia zostały wykonane w dniu 10 lutego 2015 r.

 

Jesienią 2014 r. został zakończony remont dachów przy ul. Wyspowej od 11 do 19. Zakres prac miał obejmować wymianę wszystkich elementów pokrycia dachowego: łaty, kontrłaty, ocieplenie, folia, blacha. Spółdzielnia zaciągnęła tę inwestycję kredyt w wysokości 476 tys. zł.

20 letnia wełna była „trzepana” i ponownie użyta. Tylko fragmenty poszycia dachowego były uzupełniana nową wełną.

Czy w kwestii nowych zacieków z nowych dachów może wypowie się ktoś z Zarządu, ewentualnie inspektor nadzoru z Ciechanowa albo któryś z Panów dekarzy?

 Autor: Czarek Meszyński

 

Lubię to!(9)Nie lubię tego!(0)

Redaktor do Mecenasa – Nr 21 (115)

http://temidacontrasm.info/redaktor-do-mecenasa/

Lubię to!(8)Nie lubię tego!(1)

Reforma polskich SM – czy to możliwe? – Nr 20 (114)

Obserwacja zmagań osób usiłujących wprowadzić normalność, sprawiedliwość i gospodarne działanie w spółdzielniach mieszkaniowych nie napawa niestety optymizmem. Osoby te muszą zwalczyć nie tylko korporacyjno-mafijne struktury i zachowania władz spółdzielnianych. Chyba trudniejszym nawet wyzwaniem jest doprowadzenie do zmiany biernej postawy większości spółdzielców, którzy w swojej masie wydają się być zupełnie niezainteresowani jakimikolwiek zmianami.

Zdecydowana większość członków spółdzielni mieszkaniowych zachowuje się jak bezwolne stado owiec, dające się bez sprzeciwu doić, golić i manipulować przez mafijne struktury zbudowane z prezesów, lustratorów, KRS, związki rewizyjne i sprzyjające im sądy, których niezawisłość polega tylko na niezawisłości od rozumu i logiki. Sytuację pogarsza niestety fakt, że pokłady niechęci, a nawet nienawiści, do tych bardziej rozumiejących bezprawie i do tych, którym się udało coś osiągnąć, są niezmierzone.
Z własnego doświadczenia wiem, że wiara iż praca „od podstaw” reformatorów spółdzielni coś da oraz oczekiwanie na zmianę pokoleniową, jest naiwnością,  Usiłują oni reformować coś, co jest niereformowalne i oparte na bzdurnych podstawach – oczywiście myślę tu o spółdzielczości mieszkaniowej. A usiłując naprawić coś co jest nienaprawialne, przedłużają patologiczny stan wykorzystywania właścicieli mieszkań przez cynicznych i bezwzględnych graczy „góry” spółdzielnianej i ich dostatnie życie za pieniądze spółdzielców. 

Tak mi się życie potoczył, że w 2004 r musiałam kupić mieszkanie w zasobach spółdzielni. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w mieszkaniu spółdzielczym. Słyszałam o tym, że są różne nieprawidłowości w spółdzielniach, ale dopiero jak zobaczyłam z bliska, jak to wygląda w rzeczywistości, byłam przerażona skalą bezprawia. Widziałam, jak nieliczne osoby usiłujące coś zmienić na lepsze, są konsekwentnie niszczone. Niech przykładem będzie fakt, że grupa 10 osób, która ośmieliła się napisać pismo do Walnego Zgromadzenia z wnioskami o wyjaśnienie pewnych nieprawidłowości w spółdzielni, została pozwana przez osoby z rady nadzorczej do sądu. Cóż z tego, że akurat tutaj sądy dwóch instancji zachowały się przyzwoicie i oddaliły pozew jako całkowicie bezzasadny, skoro i tak nie zostały nigdy wyjaśnione ciemne sprawki władz spółdzielni, a jedna z tych „niepokornych” osób przepłaciła to ostrym załamaniem zdrowia i śmiercią. Władzom spółdzielni udało  skutecznie obrzydzić innym spółdzielcom walczenie o swoje racje.

 

Przez rok walczyłam podobnie jak to robią reformatorzy, tzn praca od podstaw itd. Weszłam do rady nadzorczej i do komisji rewizyjnej. Na własnej skórze się przekonałam, że nie mam żadnych szans z tą przestępczą  machiną. Walka z wiatrakami jest może i fajnym tematem literackim, ale doszłam do wniosku, że szkoda mojego życia i zdrowia na bezsensowne działanie nie przynoszące żadnych rezultatów.

Postanowiłam, że wyjściem z sytuacji jest wydzielenie się ze spółdzielni jako wspólnota. Przez 3 miesiące osiągnęłam znacznie więcej niż przez przeszło rok nieskutecznego szarpania się w spółdzielni. Doprowadziłam do  powstanie wspólnoty mieszkaniowej. Moje życie, i przy okazji życie moich 60 sąsiadów, zmieniło się na lepsze niemalże z dnia na dzień: mieszkamy w naprawdę własnych mieszkaniach, nikt nie marnuje naszych pieniędzy, przez 2 lata zmieniliśmy radykalnie na lepsze NASZĄ nieruchomość i więzi międzysąsiedzkie. I ja, i wszyscy moi sąsiedzi, przekonaliśmy się na własnej skórze (i portfelach) jaką przewagę ma właścicielski zarząd nieruchomością nad spółdzielczym brakiem poszanowania dla spółdzielców i ich mieszkań.Nasza wspólnota skończyła właśnie 3 lata, osiągnęliśmy naprawdę  bardzo dużo, a zmiany na lepsze są tak widoczne, że nawet wcześniejsi sceptycy nie mają najmniejszych wątpliwości, że podjęliśmy razem bardzo dobra decyzję 

Z całego serca życzę zmiany na lepsze także innym mieszkańcom budownictwa wielorodzinnego.

Autor: MSC
Lubię to!(14)Nie lubię tego!(2)