ANDRONY -Nr 4 (345)
25 czerwca 2019 roku odbyło się Walne Zgromadzenie SM „Osiedle Zacisze”. W protokole WZ znajdujemy następujące perełki:
- Urszula Uchmańska (upoważniona przez członka 377, a prywatnie córka prezeski Ryszardy Uchmańskiej) powiedziała –” słyszałam taką rzecz, że Spółdzielnia sprzedawała taniej mieszkania „na rowie”
- Zaś Julita Złotek (długoletni członek Rady Nadzorczej oraz Zarządu, a prywatnie żona wysokiego funkcjonariusza milicji obywatelskiej Mirosława Złotek) stwierdziła – ” Oczywiście. Tak było”.
To są androny. Ok. 80% lokali „na rowie” były sprzedawane przez PB „DOLCAN” po normalnej cenie, a tylko ok. 20% mieszkań było sprzedane przez Spółdzielnie po rynkowej cenie. Różnica w cenie wynikała tylko z faktu, że ci co podpisali umowę w roku 1992 za metr kwadratowy płacili 400 USD z powodu, że kupowali „dziurę w ziemi” (tak jak ja), a gdy budynki już stały cena wzrosła do 500 USD.
Albo Urszula Uchmańska jest tak zakręcona, że nie kojarzy faktów, albo jest klakierem swojej matki i wygaduje farmazony. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ mieszka w lokalu należącym do swoich rodziców, a oni kupili cesję od mojego rodzonego brata, zaś on podpisał umowę z PB „DOLCAN”. Innymi słowy, z faktów wynika, że rodzina Uchmańskich ma pełną wiedzę, kto wybudował Osiedle, a kto je dokończył. Pikanterii dodaje fakt, że prezeska Uchmańska na wniosek czterech członków Spółdzielni dotyczącym wykupu rowu odpowiedziała:
- Aktualnie nie ma na to funduszy. W 2012 r. był wniosek na Walnym Zgromadzeniu, żeby utworzyć fundusz na wykup rowu, ale nie został utworzony. Ubolewam nad tym, ale pieniędzy na ten cel nie ma.
KOMENTARZ
Ryszarda Uchmańska mija się z prawdą, ponieważ taki fundusz został utworzony i wpisany do Statutu. To, że poszczególne Zarządy nie wyliczyły należnej kwoty, a następnie jej nie pobierały jest to dowodem na niedopełni obowiązków, gdyż to jest czynem zabronionym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej stypizowanym w art. 155 kk, oraz przez analogię do art. 231 kk. przedstawienie nierzetelnych dokumentów, które stypizowane jest w art. 271 § 1 kk Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5?
Gamonie Zarządu nie potrafili przez 9 lat naliczyć przybliżonych stawek. Załóżmy, że każdy lokal by płacił na fundusz na wykup nieuregulowanych tylko po 20 zł to byśmy otrzymali następującą kwotę: 20 zł x 143 (lokale) x 12 miesięcy x 9 lat = 308 880 zł.
W mojej opinii takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe i solidarne.
A gdyby nawet założyć, że by został przyjęty inne algorytm, to „ROWIANIE” wpłacając chociażby tylko po 50 zł przez 9 lat też by uzbierali kwotę na wykup rowu.
Z powyższego wynika, że Spółdzielnia nie jest zainteresowana wykupem rowu z prostego powodu: Zarząd by stracił ciepłe posadki i dlatego przez 26 lat pozoruje działania z wykupem rowu, mataczy i w sposób bezczelny oszukuje spółdzielców.
Cytując Wojciecha Cejrowskiego: WSZYSCY VON!!!
- Z dokumentów Spółdzielni wynika, że nadwyżka budżetowa w okresie istnienia Spółdzielni wyniosła ok. 1 500 000,00 zł i te pieniądze przez poszczególne Zarządy zostały zdefraudowane! Ponadto należy wskazać, że pocztą pantoflową organy Spółdzielni rozpowszechniały nieprawdziwą informację, że ci którzy nabyli mieszkania z wadą prawną, gdyż ich lokale były posadowione na nieuregulowanym gruncie były świadome i zapłaciły mniej.
Agnieszka Żebrowska – Wiceprezes, ponoć zaprzecza, że Spółdzielnia nie jest następcą prawnym PB „DOLCAN. To ja mam pytanie: Jakim cudem Spółdzielnia stała się posiadaczem Osiedla? Proponuję: więcej pokory i pracowitości, te wszystkie dokumenty są w zasobach Spółdzielni. Ponadto jest taka instytucja jak Księgi Wieczyste, z których jednoznacznie wynika, że Spółdzielnia przejęła Osiedle za dług i zobowiązania. Mieszkańcy lokali „na rowie” są obecnie wierzycielami Spółdzielni. Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Czy Pani musi opowiadać ciągle hocki-klocki?
APELUJĘ: Ryszardo Uchmańska przestań pleść trzy po trzy, dobrze wiesz, co masz na sumieniu, ukryłaś znaczną kwotę ze sprzedaży działek inwestycyjnych w wysokości 400 000,00 zł netto, biorąc pod uwagę fakt, że jest to nadwyżka bilansowa, a taka uchwała na tę kwotę nie została przygotowana przez Zarząd. Jak komuś się wydaję, że my członkowie Spółdzielni na to się zgodzimy – to się grubo mylicie. Jeżeli jedna złotówka zniknie to poniesiecie tego konsekwencje. A na koniec mam pytanie: a gdzie jest Rada Nadzorcza? Rada jest organem nadzoru i kontroli nad prawidłowym funkcjonowaniem Spółdzielni, a w szczególności zobowiązana jest sprawować kontrolę nad Zarządem. Za chwile miną dwa lata, a Rada Nadzorcza nie ma kontroli nad nadwyżką bilansową w wysokości ponad 400 000,00 zł.
Czarek Meszyński
Opinia Prawna – Nr 3 (344)
W roku 2020 Zarząd Spółdzielni zamówił opinię prawną, w której zadał 5 szczegółowych pytań. Kluczowe pytania to są dwa pierwsze:
Pytanie nr 1: Kto ponosi koszt wykupu gruntu pod budynkami Spółdzielni w świetle obowiązujących przepisów (…)? Czy koszt obciąża wszystkich członków, czy tylko członków, których lokale znajdują się na nieuregulowanym gruncie i według jakiego klucza te koszty należy podzielić?
Pytanie nr 2: Z jakich środków Spółdzielnia może sfinansować zakup gruntów, zakładając, że termin wykupu może być sprawą niezbyt odległą, a Spółdzielnia nie ma na ten cel zgromadzonych środków? Ewentualnie jak i z jakiego tytułu przeprowadzić zebranie potrzebnych środków od członków Spółdzielni?
Opinia została sporządzona przez Kancelarię Radcy Prawnego Dariusza Wocióra i oparta jest na aktualnych przepisach prawa.
KONKLUZJA
Spółdzielnia powinna sfinansować nabycie gruntów z wpłat osób, którym przysługuje prawo do lokali na podstawie Statutu i regulaminów (…).
Wyliczenie na każdą osobę, które przysługuje prawo do lokalu kosztów nabycia gruntów w jej nieruchomości (proporcjonalnie do powierzchni każdego lokalu), podjęcie przez Radę Nadzorczą uchwał o obciążeniu finansowym ww. osób i poinformowanie pisemne ww. osób o konieczności i zasadach zapłaty.
Opinia pod względem de jury jest pod pewnym zastrzeżeniem prawidłowa, natomiast pod względem de facto – chybiona, ponieważ jest nieadekwatna do rzeczywistego stanu faktycznego.
Osiedle Zacisze zostało wybudowane ze środków własnych, kredytów oraz wpłat klientów PB „DOLCAN”. Pierwszy etap został zakończony na przełomie 1994/95 „pod klucz” w postaci budynków przy ul. Uznamskiej, Wyspowej, Wolińskiej – w sumie 9 klatek.
Budynki przy ul. Wyspowa nr 9-19 – był to stan surowy zamknięty. Budynki przy Wilków Morskich i Róży Wiatrów – stan częściowo zamknięty. A zatem developerem był PB „DOLCAN”, a Spółdzielnia jedynie dokończyła budowę tylko kilku budynków i to w nienajlepszym standardzie. Jedynym „autorskim” projektem Spółdzielni była budowa pięciu bliźniaków przy ul. Korsarskiej i wybudowanie dwóch domów wolnostojących w tym jeden posadowiony na nieuregulowanym gruncie.
W tym miejscu dochodzimy do konstatacji:
Następcom prawnym PB „DOLCAN” była SM ” Osiedle Zacisze”, która przejęła aktywa i pasywa tzn. przejęła nakłady inwestycyjne w postaci nieruchomości zabudowanych i niezabudowanych, przyłączy do mediów, roszczeń prawnych wobec dłużników oraz długu wobec Banku PBK, Skarbu Państwa, ZUS-u, UNIBUD-u, prywatnych wierzycieli ( ok. 20 osób, w tym Henryka Niewiadomskiego „DZIADA”) oraz klientów PB „DOLCAN”, z którymi zostały zawarte umowy przedwstępne sprzedaży nieruchomości (przyrzeczenia przeniesienia własności do zakontraktowanych lokali). Ten stan prawny wynika z dwóch zawartych umów przejęcia długów w formie aktów notarialnych, które znajdują się w moim archiwum prywatnym. Należy wskazać, że w stosunku do wszystkich wierzycieli my członkowie SM „Osiedle Zacisze” finansowo się wywiązaliśmy. Jedynie dysfunkcyjny Zarząd Spółdzielni w stosunku do grupy osób, z którymi PB „Dolcan zawarł przedwstępne umowy Spółdzielnia przez 26 lat nie chciała/nie potrafiła/nie życzyła sobie by „rów” został uregulowany. Dlaczego? Bo Spółdzielnia ma trwać, nieudolny, niekompetentny, nieuczciwy, pozbawiony kwalifikacji zawodowej/profesjonalnej Zarząd nie znalazby dobrze płatnej pracy na wolnym rynku. Jedyne miejsce to ciepła synekura w Zarządzie. Spółdzielnię zakładaliśmy na 2 lub 3 lata potem miały powstać wspólnoty. Obecnie Spółdzielnia trwa już 26 lat i nie ma zamiaru się zlikwidować. Przez 26 lat miała 1 500 000,00 zł nadwyżki budżetowej, co pozwolimy na ok. 10-krotne wykupienie „rowu”. Pieniądze zniknęły, a „rów” pozostał, pomimo że UNIBUD na sąsiednim osiedlu potrafił uregulować „rów” na początku lat 2000.
Opinię radcy prawnego Dariusza Wocióra uważam za rzetelną ze względu na fakt:
Powyższa opinia oparta została na informacjach dostarczonych przez Spółdzielnię, co powoduję, iż zawarte w niej stwierdzenia są aktualne pod warunkiem prawdziwości, poprawności i aktualności przekazanych analizy danych.
Bezspornym jest, że Zarząd nie przekazał pełnej wiedzy o rzeczywistym stanie faktycznym dotyczącym Osiedla w celu sporządzenie opinii prawnej w sposób prawidłowy.
W protokole lustracji za lata 2000 -2006 na stronie 22 czytamy: Stan prawny gruntów został uregulowany. Jak twierdzą spółdzielcy o rowie dowiedzieli się dopiero w roku 2007 tj. po 13 latach od powstania Spółdzielni.
Ponadto należy dodać, że Zarząd w latach 1995-2006 ukrywał fakt istnienia nieuregulowanych gruntów. Potwierdzają to dwa protokoły z lustracji, które na podstawie oświadczenia Zarządu stwierdzają, że wszystkie grunty są uregulowane. Dlaczego taka sytuacja powstała? Czytelnicy muszą już sami na to pytanie odpowiedzieć.
Przeglądając i archiwizując dokumenty Spółdzielni natrafiłem na Sprawozdanie Zarządu za okres od 01.06.2002 r. do 31.05.2003 podpisane przez Ewę Kustrę noszącą później nazwisko Dąbrowa – Prezesa Zarządu, Jerzego Kobylińskiego – V-ce Prezesa, Roberta Grabowskiego – Członka Zarządu na ostatniej stronie czytamy: „W minionym roku Zarząd Spółdzielni wielokrotnie występował do Urzędu m.st. Warszawy o przyznanie prawa wieczystego użytkowania do działki gruntu o pow. 2 440,0 m kw, dla której urządzono Księgę Wieczystą nr 139364 – wszyscy znają tę działkę jako rów melioracyjny.”
W liście prolustracyjnym z dnia 31.03.2007 r. na stronie 4, akapit 3 czytamy: ” Z ustaleń lustracji wynika, że stan prawny gruntów będących we władaniu Spółdzielni jest uregulowany, co umożliwiło realizację przez Zarząd postanowień ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych dotyczącą określenia przedmiotu odrębnej własności lokali.”
Jest to dobitny dowód, że Zarząd celowo wprowadzał w błąd podmiot przeprowadzający lustrację i członków Spółdzielni.
Na koniec należy stwierdzić: Zgodnie z ustawą Prawo budowlane jeśli składamy wniosek o pozwolenie na budowę lub też działamy na podstawie zgłoszenia, to musimy mieć prawo do dysponowania nieruchomością. Oznacza to dokładnie tyle, że nie musimy być formalnie właścicielem gruntu. Warto jednak mieć pozwolenie na budowę od formalnego właściciela. I to najlepiej na piśmie. Miasto wydając pozwolenie na budowę PB „DOLCAN” – który budował w systemie deweloperskim tj. po przekazaniu lokalu musi nastąpić przeniesienie własności w formie aktu notarialnego – zakładało na podstawie ustaleń z inwestorem przeniesienia prawa do zasypanego rowu melioracyjnego. Taka procedura została zastosowana przez Miasto w stosunku do sąsiedniego osiedla wybudowanego przez UNIBUD.
Czarek Meszyński
Mini wykład o eksploatacji, utrzymaniu i inwestycji – Nr 3 (337)
Eksploatacja, utrzymanie i inwestycja to by się wydawało proste terminy ekonomiczno-prawne. Niestety tak nie jest, dla wielu spółdzielców jest to „czarna magia”. Ale nie tylko dla nich również dla „profesjonalistów”, którzy zarządzają nieruchomościami. Ze zdziwieniem przeczytałem zawiadomienie wysłane przez SM ,, Osiedle Zacisze” z dnia 29/5/2020 r. o aktualnych zaliczkach. Pierwsza pozycja to eksploatacja bieżąca i utrzymanie. To przecież prawdziwy bełkot ekonomiczny. Czy ekploatację można podzielić na bieżącą, okresową, długoczasową? To oczywisty nonsens. Art. 4 u.s.m mówi tylko o eksploatacji bez zbędnych przymiotników. A czym różni się eksploatacja od utrzymania? Czy to jest synonim?
Postaram się to wytłumaczyć na prostym przykładzie. Nie wiem dlaczego, ale spółdzielcy na nieruchomościach się specjalnie nie znają, ale na motoryzacji to i owszem.
Kupujemy samochód to jest inwestycja.
Przemierzamy nim następnie kilometry i ponosimy koszty eksploatacyjne: paliwo, płyn do spryskiwacza, wymiana oleju, wymiana filtrów, opon, klocków hamulcowych itd. Innymi słowy ponosimy koszty użytkowania. A czym będzie utrzymanie? Wszelkie naprawy i remonty związane z utrzymaniem sprawności naszego pojazdu. Silnik się zepsuł, rozrząd się posypał, karoseria rdzewieje to oczywiste jest, że należy naprawić i usunąć awarię.
Wspomniany art. 4 zobowiązuje uprawnionych do pokrywania kosztów związanych z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości w częściach przypadających na ich lokale.
Zarząd pobiera opłatę eksploatacyjną m.in. na utrzymanie w czystości klatki schodowej, jej oświetlenie, konserwację domofonów itd. Zaś utrzymanie to nic innego jak przeprowadzanie remontów części wspólnych: dachu, fundamentów, elewacji oraz klatki schodowej.
Kluczowe znaczenie miał w tej kwestii art. 185 ust. 1 pkt 5 ustawy z dnia 21/08/1997 r. o gospodarce nieruchomościami obowiązujący w cytowanym brzmieniu od 1/1/2009 do 9/4/2010:
Zarządzanie nieruchomością polega na podejmowaniu decyzji i dokonywaniu czynności mających na celu w szczególności:
Utrzymanie nieruchomości w stanie niepogorszonym zgodnie z jej przeznaczeniem.
Niestety ten dobry przepis został przez ustawodawcę wykreślony, a tym samym prawo nie chroni przed dewastacją.
Austriacki ekonomista Joseph Schumpeter w swojej książce „Kapitalizm, socjalizm, demokracja” spopularyzował termin twórcza destrukcja, używając go do opisu procesu transformacji, która towarzyszy przełomowemu odkryciu.
O ile twórcza destrukcja ma zastosowanie w biznesie, przemyśle, handlu i w usługach to w zarządzaniu nieruchomościami niekoniecznie.
Prawo nie chroni naszej własności przed dewastacją – Nr 43 (137)
Czy wyobrażacie sobie, że poprzez nieudolne zarządzanie/konserwacje można byłoby zdewastować Wawel?
Jest to oczywiście retoryczne pytanie, bo Wawel chroniony jest prawem – ustawa z dnia 23 lipca 2002 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.
Od lat obserwuję Osiedle za Żelazną Bramą wybudowane według koncepcji Le Corbusier na 25 000 mieszkańców. Osiedlem zarządza Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, która jest od lat w upadłości likwidacyjnej. Spółdzielnia, która jest w upadłości do minimum ogranicza konserwacje. natomiast o remontach można zapomnieć. Osiedle zostało wybudowanej w latach 1965 – 1972 w ścisłym centrum Warszawy. Jest to „łakomy kąsek” dla cynicznych inwestorów, którzy za 20 – 30 lat planują wybudować biurowce, hotele, apartamentowce i centra handlowe.
Czarek Meszyński
Dobro Wspólne – Nr 2(336)
Sokrates – grecki filozof, jest uważany obok Platona i Arystotelesa za największego filozofa starożytności. Był twórcą terminu społecznego DOBRO WSPÓLNE. Termin oznaczający wartość zbiorową osiąganą przez wspólnoty ludzkie w związku z rozwijaniem naturalnych możliwości ich członków, zaspokajaniem ich indywidualnych interesów lub respektowaniem posiadanych przez nich uprawnień jednostkowych przy jednoczesnej dbałości o zbliżanie całej wspólnoty ku właściwym jej celom.
Zarządy spółdzielni mieszkaniowych mają dbać o dobro wspólne SUWERENA tj. na przykład właścicieli nieruchomości. A jak to jest w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze”?
Sami się przekonajcie – oto dokumentacja zdjęciowa.
Leszek Zaremba, znakomity architekt, którego małem okazję poznać w latach 90. XX wieku zaprojektował osiedle na warzawskim Zaciszu, gdzie kupiłem sobie mieszkanie/apartament. Jak na tamte czasy projekt był przedni, wykonanie niestety nieco gorsze. Na klatkach schodowych było dużo elementów wykonanych z drewna: parapety, barierki schodowe i okna z firmy Sokółka. Również barierki balkonów i tarasów były wykonane z tego samego materiału.
Kolejne zarządy spółdzielni nie dbały przez 25 lat o dobro wspólne. Okna od ich osadzenie nigdy nie były konserwowane – ja swoje meble ogrodowe maluje każdego roku.
Elewacje budynków także w tragicznym stanie.
Ogrodzenie wykonane z pożądnych kątowników i niestety rdzewieją – nigdy nie było konserwowane.
Konkluzja: zarządy spółdzielni mieszkaniowych przeważnie w Polsce nie dbają o wspólne dobro tylko o własną kasę kosztem SUWERENA.
Czarek Meszyński
Nabici w butelkę – Nr 12 (326)
Nabici w butelkę, zrobieni w konia, wystawieni do wiatru, zrobieni w balona, wystrychnięci na dudka, zrobieni w bambuko – tymi określeniami można opisać sytuację tych NIESZCZĘŚNIKÓW, którzy posiadają spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu na nieuregulowanym gruncie. Tylko w samej Warszawie jest ich podobno 300 tys. Sytuacja stała się dramatyczna po wejściu w życie nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz innych ustaw.
Ponieważ od 2007 r. spółdzielnie nie mogą ustanawiać spółdzielczego własnościowego prawo do lokalu ustawodawca pominął ekspektatywę takiego prawa. Tę lukę w prawie wykorzystali „sprytni” prezesi i zaczęli wykreślać spółdzielców z rejestru członków.
Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się również uchwała Sądu Najwyższego w składzie 7 sędziów z dnia 24 maja 2013 r. (sygn. akt III CZP 104/12). W przypadku ustanowienia własnościowego prawa do lokalu w budynku położonego na gruncie, do którego spółdzielni nie przysługuje własność albo użytkowanie wieczyste, stanowi ekspektatywę tego prawa – oczekiwanie prawne.
W roku 2013 Sąd Najwyższy ustanowił – uchwała 7 sędziów SN jest zasadą prawną – nowe prawo spółdzielcze do lokalu nieprzewidziane w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych przed nowelizacją 9/9/2017 r. w postaci:
- ekspektatywy spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
które obok:
- spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
- spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu,
staje się na naszych oczach nowym prawem do lokalu w formie oczekiwania prawnego, czyli zdarzenia przyszłego – niepewnego.
Innymi słowy, jeżeli dostałeś przydział na spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu w budynku postawionym na nieuregulowanym gruncie, to prawo do „powietrza w mieszkaniu” przekształca się w oczekiwanie prawne do „powietrza w tym lokalu” – czyli mówiąc krótko jesteś na lodzie!
Co to oznacza w praktyce? Zgodnie z literą prawa osoby, które kiedyś nabyły spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu w budynku posadowionym na nieuregulowanym gruncie:
- tracą członkostwo w spółdzielni,
- uzyskany przydział na lokal nie posiada żadnej mocy prawnej, ponieważ w dacie ustanowienia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu spółdzielni nie przysługiwała własność, ani prawo użytkowania wieczystego do gruntu, na którym znajduje się budynek.
Jeżeli nie nastąpi zmiana prawa w tym zakresie i nie będzie ustawowej regulacji stanu prawnego gruntów to sytuacja spółdzielców mieszkających w budynkach na nieuregulowanym gruncie może być dramatyczna. Zgodnie z zasadą rzymską wyrażoną w art. 48 k.c. „czyj grunt tego i budynki”, mieszkania wybudowane z wkładów budowlanych wniesionych przez spółdzielców, czyli za ich własne pieniądze, mogą być przejęte przez właściciela ziemi.
I tu dochodzimy do kolejnej luki w prawie, a mianowicie art. 17^18 ust. 1 u.s.m. nie odnosi się do zaistniałej sytuacji, kiedy to spółdzielnia za pieniądze spółdzielców wybudowała nie na swoim.
W tym wypadku brak jest ochrony prawnej.
- I co się stanie, jak spółdzielnia przekaże lokale wraz z mieszkańcami właścicielowi gruntu?
- Czy oczekiwanie prawne (ekspektatywa) przekształci się wyodrębnioną własność?
- Czy można oczekiwać od właściciela nieruchomości altruizmu, że po ludzku potraktuje nabitych w butelkę mieszkańców, którzy powierzyli swoje oszczędności – nieraz całego życia – spółdzielni, która budowała nie na swoim?
- A może właściciel zaproponuje umowę najmu byłym spółdzielcom z nieregulowanym czynszem np. 50 zł/1 m2?
- Czy nabici w butelkę przez spółdzielnie mieszkaniowe nie zwiększą populację bezdomnych w Polsce?
Te oraz inne pytania można mnożyć w nieskończoność, a na dzień dzisiejszy odpowiedzi brak.
Czarek Meszyński
Noakowskiego – Nr 59 (312)
Ulica mego dzieciństwa stała się za sprawą „dzikiej” reprywatyzacji najsłynniejszą w Polsce. Noakowskiego to jednokierunkowa ulica o długości 400 m zabudowana po stronie zachodniej budynkami Politechniki, a po wschodniej wysokimi modernistycznymi kamienicami.
Od urodzenia mieszkałem pod 10 na siódmym piętrze w drugiej bramie. Kamienica została wybudowane według projektu architekta Leona Drews w latach 1910 -1912 i należała do bogatej rodziny Oppenheimów.
Kamienicę zaprojektowano w stylu wczesnego modernizmu secesyjnymi elementami na fasadzie, klatkach schodowych, a mieszkania z przepięknymi sztukateriami. Apartamenty było ogromne ok. 135 m2. Każde miał dwa wejścia: główne i kuchenne z oficyny. Mieszkania były 6-pokojowe z łazienką i kuchnią. W mieszkaniu znajdowała się służbówka dla panien służebnych i prawdziwa alkowa – sypialnia bez okien, w której absolutnie nie było duszno, ponieważ każde pomieszczenie o wysokości 4 m miało wentylacja grawitacyjną. Niestety po wojnie mieszkania zostały podzielone i zasiedlone wieloma rodzinami, przekształciły się w komunałki. Komunałki powstały w Związku Radzieckim w celu zniesienia prywatnej przestrzeni. Życie odarte z intymności, przebywanie w jednym mieszkaniu z kilkoma innymi rodzinami. Komunałki niestety istnieją nadal w Warszawie.
Najbardziej reprezentatywna część kamienicy była oczywiście od frontu, w której znalazły się luksusowe apartamenty i były przeznaczone przede wszystkim dla rodziny Arona Oppenheima. Frontową elewację ozdobiono humorystycznymi płaskorzeźbami. Natomiast w oficynach powstało wiele mieszkań czynszowych. Kamienica ocalała w czasie walk powstania warszawskiego.. Kamienica była zaprojektowana w kształcie litery „U” i składała się z 3 podwórek, ale tylko frontowa fasada pierwotnie była o tynkowana.
W tej kamienicy spędziłem 10 lat mego życia. W mej pamięci zachowały się miłe wspomnienia, a to za sprawą dobrych stosunków sąsiedzkich, takiej integracji z sąsiadami w następnych miejscach zamieszkania już nie było.
Charakterystyczne dla warszawskich kamienic z przełomu XIX i XX wieku były przepiękne kapliczki. Kamienica pod 10 również miała swoją kapliczkę, a mieszkańcy dbali o świeże kwiaty w okół niej.
Przed wojną w kamienicach przy ul. Noakowskiego mieszkała klasa średnia. Na zdjęciu małżeństwo Zaruscy z dziećmi, którzy mieszkali w sąsiedniej kamienicy pod 12.
Najbardziej znanym mieszkańcem domu był wybitny szachista, wicemistrz świata z 1928 r. Dawid Przepiórka. W okresie okupacji przez pewien czas ukrywał się tutaj pianista Władysław Szpilman. W latach 60. XX w. w kamienicy mieszkała Urszula Dudziak, a w moim mieszkaniu zamieszkał w drugiej połowie lat 70. XX w. Jerzy Kryszak.
Reprezentacyjna pierwsza brama
Paradna klatka schodowa prowadząca do najbardziej prestiżowych apartamentów
Moja druga brama
I moja klatka schodowa
Wnętrza i podwórka kamienicy były wykorzystano w filmach fabularnych m.in. w Dekalogu Kieślowskiego i Niedzielne igraszki Roberta Glińskiego.
Czarek Meszyński
https://www.cda.pl/video/1517550ab
Mamiński do Meszyńskiego Nr 33 (286)
W dniu 12 lipca 2017 r. w Kancelarii Mamiński & Wspólnicy sporządzono dwa pisma:
- Wezwanie do usunięcia wpisów naruszające dobra osobiste,
- Wezwanie ostateczne do usunięcia wpisów oraz zanimizowanej fotografii naruszającej dobra osobiste.
Pierwsze pismo zostało mi dostarczone pocztą, a drugie przez emisariuszy, którzy przybyli osobiście w godzinach wieczornych do mojej leśniczówki na Południowym Podlasiu. Wcześniej Kancelaria M&W intensywnie poszukiwała aplikantów do tej roli mieszkających w pobliżu mnie i znaleźli młodą aplikantkę oraz świeżo upieczonego adwokata, skądinąd całkiem sympatycznych jeszcze niezmanierowanych prawników.
Wzywającym jest adwokat Marcin Mamiński, któremu nie spodobała się poniższa fotografia.
Na mocy art. 13 ust. 1 Prawo prasowe w zw. art. 5 kpk zanonimizowana fotografia została usunięta.
Zdjęcie pochodzi z artykuły pod tytułem „Kasta Braminów”, który został opublikowany w dniu 20 września 2016 r. na ogólnopolskiej witrynie poświęconej zagadnieniom spółdzielni mieszkaniowych TEMIDA contra SM. Obiektywnie trzeba stwierdzić, że mecenas Mamiński to prawdziwy „bystrzacha”, albowiem po blisko 10 miesiącach zorientował się, że w zasobach Internetu widnieje jego zanonimizowana fotografia, która nie przypadła mu do gustu. W związku z tym wezwał mnie jako administratora TEMIDA contra SM w terminie 5 dni do usunięcia przedmiotowej fotografii.
Mamiński trafił kulą w płot. Wzywając mnie jako redaktora naczelnego internetowego czasopisma Osiedle Zacisze – moja mała ojczyzna do usunięcia zdjęcia ze strony Temidy contra SM to tak samo jakby wezwał Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej.
Otóż nie jestem i nigdy nie byłem administratorem TEMIDA contra SM. Nie jestem również autorem tego wpisu.
Zgodnie z Kodeksem Etyki Adwokackiej § 8 Adwokat powinien wykonywać czynności zawodowe według najlepszej woli i wiedzy, z należytą uczciwością, sumiennością i gorliwością.
Czy mecenas Mamiński podpisując dwa pisma przypisujące mi nieprawdziwą rolę postąpił zgodnie z Kodeksem Etyki Adwokackiej, a mianowicie wykonał czynności zawodowe według najlepszej wiedzy, z należytą uczciwością sumiennością i gorliwością?
A może ktoś wykorzystał łatwowierność mecenasa Mamińskiego i celowo go wprowadził w błąd podając moje dane?
Biorąc powyższe pod uwagę, nie jestem w stanie spełnić oczekiwań mecenasa Mamińskiego.
Oczekuję również przeproszenia mnie za podanie nieprawdy.
Autor: Czarek Meszyński
Bolesław Bierut – Działacz Spółdzielczy – Nr 31 (284)
Bolesław Bierut przeszedł do historii jako agent NKWD, Prezydent Polski po sfałszowanych wyborach w 1947 r. i jako odpowiedzialny za stosowanie i utrzymanie systemu zorganizowanej przemocy w celu sterroryzowania społeczeństwa.
Mało kto wie, że Bierut w latach międzywojennych był działaczem ruchu spółdzielczego. W roku 1915 rozpoczął pracę w sklepie Lubelskiej Spółdzielni Spożywców (LSS), a w 1916 r. został kierownikiem handlowym, zaś od kwietnia 1917 r. był członkiem zarządu spółdzielni.
Jego mentorem był Jan Hempel, który założył m. in. Lubelską Spółdzielnię Spożywców. Pod jego wpływem młody Bierut zapisała się do Szkoły Wieczorowej im. A. i J. Veltterów i tam uzyskał wykształcenie handlowe.
W latach 1918 i 1919, razem z Janem Hemplem, był jednym z organizatorów lewicowego Związku Robotniczego Stowarzyszeń Spółdzielczych. Należał do tzw. grupy „niezależnych spółdzielców” w robotniczym ruchu spółdzielczym.
Od sierpnia 1923 r. pracował w Robotniczej Spółdzielni Spożywców w Zagłębiu Dąbrowskim. Od 1938 do agresji III Rzeszy na Polskę pracował jako księgowy w warszawskim Społem.
W roku 1945 Bolesław Bierut zaczął gorliwie wprowadzać zmiany w przepisach spółdzielczych, zwłaszcza dotyczących spółdzielni mieszkaniowych.
- Dekretem z dnia 24 sierpnia 1945 r. o zmianie ustawy z dnia 29 października 1920 r. o spółdzielniach zostało wprowadzone przymusowe łączenie związków rewizyjnych i spółdzielni.
- Dekretem z dnia 11 października 1946 r. Prawo rzeczowe zostały wprowadzone kuriozalne przepisy dot. praw rzeczowych ograniczonych na nieruchomościach.
- Dekretem z dnia 29 października 1947 o zmianie ustawy o spółdzielniach wprowadzone zostało administracyjne sterowanie Związkiem Rewizyjnym Spółdzielni R.P.
- Ustawa z dnia 21 maja 1948 r. o Centralach Związku Spółdzielczym i centralach spółdzielczych odbierająca autonomie ruchowi spółdzielczemu. Na mocy art. 16 Rada Ministrów mogła uchylić uchwały Naczelnej Rady Spółdzielczej.
Bolesław Bierut jako namiestnik Stalina był odpowiedzialny za realizację sowieckiej polityki w Polsce. Dla Moskwy nie do pomyślenia było istnienie prywatnej własności. Ze względu na zaszłości historyczne – symbolem patriotyzmu stało się przywiązanie chłopa do ziemi – odebranie Polakom własności musiało mieć wymiar bardziej finezyjny niż w Sowieckiej Rosji. Dlatego też na początku władzy ludowej wprowadzono ograniczone prawo rzeczowe. Było to rozwiązanie prawne zupełnie obce dla Europy. Trzy największe kodyfikacje prawa cywilnego w XIX i XX wieku nie zawierają takich przepisów. Zarówno Kodeks Napoleona z 1804 r., Austriacka powszechna ustawa cywilna (Allgemeines Burgerliches Gesetzbuch (ABGB) z 1811 r. i Niemiecki kodeks cywilny (Burgeliches Gesetzbuch (BGB) uchwalony w 1896, a który wszedł w życie w 1900 r. po 4 letnim vacatio legis ustanawiały pełne prawa właścicielskie.
Komunistyczny kruczek prawny polegał na dwuznaczności. W sensie literalnym dla przeciętnego Kowalskiego oznacza to, że posiada ograniczone prawo rzeczowe tzn. jest właścicielem nieruchomości w pewnym ograniczonym stopniu, w sensie zaś de iure jest właścicielem tylko prawa a nie rzeczy/nieruchomości.
Konsekwencją takiego podejścia komunistów do własności prywatnej były następujące akty prawne:
- Uchwała nr 269 Prezydium Rządu z dnia 8 maja 1954 r. wprowadzająca normatyw, dla domów jednorodzinnych powierzchnia użytkowa nie mogła przekraczać 110 m2, a maksymalna liczba pokoi wynosiła 4, a lokale w spółdzielczych blokach nie mogą liczyć więcej niż 3 pokoje z kuchnią.
- Uchwała nr 140 Rady Ministrów z dnia 6 maja 1958 r. w sprawie warunków i trybu przejęcia niektórych spółdzielni mieszkaniowych na własność Państwa i zasad rozliczeń z tego tytułu.
- Uchwała nr 31 rady Ministrów z dnia 18 grudnia 1965 r. w sprawie przejęcia niektórych budynków spółdzielni budownictwa mieszkaniowego na własność Państwa, zasad rozliczeń z tego tytułu oraz uregulowanie innych spraw z zakresu spółdzielni budownictwa mieszkaniowego w § 12 ust. 1,2 i 3 zakładała przymusowe przenoszenia wyodrębnionej własności na rzecz spółdzielni w zamian za spółdzielcze prawo do lokalu pod sankcją przejęcia tychże lokali na własność Państwa.*
Za czasów Władysława Gomułki ograniczone prawo rzeczowe na nieruchomości spółdzielczej zostało wprowadzone do ustawy z dnia 17 lutego 1961 r. o spółdzielniach i ich związkach (art. 147 § 1 i 2) oraz do ustawy z dniach 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (art. 244 § 1).
Komuniści w ciagu 15 lat (dokładnie 15 lat i 6 miesięcy) wprowadzili 8 aktów prawnych (dekrety, ustawy, uchwały) mających na celu zagwarantowanie im pełnej kontroli nad spółdzielniami i odebranie prawowitym właścicielom ich nieruchomosci dając im w zamian ersatz prawny w postaci spółdzielczego prawa do lokalu w spółdzielniach budowlano – mieszkaniowych (obecnie spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu).
Pomimo, że upłynęło już 28 lat od upadku komuny to sowieckie ograniczone prawo rzeczowe w wolnej Polsce nadal obowiązuje (sic).
Autor: Czarek Meszyński
* Na mocy niniejszej uchwały komuniści przejeli ogółem 14 budynków w Warszawie należących do 10 spółdzielni na potrzeby publiczne.
Pokłosie – Nr 18 (271)
„Jest to pokłosie tego, że złożyliśmy projekt ustawy cywilizującą spółdzielnie mieszkaniowe, robiący spółdzielnie mieszkaniowe transparentnymi (…)”
Cała rozmowa:
https://www.tvp.info/29227970/17032017-0645
Walka z patologią – tak! – Nr 17 (270)
Jerzy Jankowski przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego KRS oraz prezes największego związku rewizyjnego ZRSM RP publicznie wyznał:
„Walka z patologią – tak!
Nie twierdzę, że w każdej spółdzielni mamy do czynienia z aniołami.”
No nareszcie naczelne organy spółdzielcze przyznały, że mamy patologię w spółdzielniach mieszkaniowych.
Redakcja gratuluje refleksu przewodniczącemu Jankowskiemu – spółdzielcy wiedzą już o tym przynajmniej od 2 dekad. No cóż: Lepiej późno niż później!
———————————————————————————————————–
Za money.pl publikujemy artykuł autorstwa Przemysława Ciszka
Spółdzielnie mieszkaniowe do likwidacji? Będzie ogólnopolski protest
Specjalne apele rozwieszane na klatkach schodowych i tablicach informacyjnych, pismo do posłów oraz zbieranie podpisów lokatorów. Spółdzielnie organizują się w ogólnopolskim proteście przeciwko ustawie, która ich zdaniem, doprowadzi do likwidacji ruchu spółdzielczego w Polsce i godzi w samorządność.
Prace nad dwoma projektami nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych wciąż się toczą i wzbudzają sporo kontrowersji. Chodzi o propozycje rządową autorstwa Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa oraz grupy posłów Kukiz’15, które będą miały istotny wpływ na funkcjonowanie i zarządzanie spółdzielniami.
Choć na początkowym etapie obie spotkały się z krytyką, to po wycofaniu pewnych, niefortunnych zapisów z tej pierwszej, fala krytyki ze strony spółdzielni mieszkaniowych skupiła się na rozwiązaniach proponowanych przez Kukiz’15.
– Nasze propozycje nie są na rękę prezesom spółdzielni mieszkaniowych, którzy od 20-30 lat nieprzerwanie zarządzają majątkiem wspólnotowym, nierzadko otaczając się w zarządach członkami rodzin i znajomymi. Chcemy przerwać te liczne patologie i mamy poparcie licznych członków spółdzielczych – podkreśla w rozmowie z WP money dr Jarosław Sachajko, poseł Kukiz’15.
Do protestu odnosi się krytycznie, ale ze zrozumieniem. – Zorganizowany za spółdzielcze pieniądze protest to reakcja, która wiąże się z obawą o swoje stanowiska, daleko posuniętą transparentność zarządzania i oddanie władzy ludziom – zaznacza poseł.
– Propozycje te są wewnętrznie niespójne, w wielu miejscach stoją w sprzeczności z wyrokami Trybunału Konstytucyjnego i bezpośrednio uderzają w funkcjonowanie i zarządzanie spółdzielniami rozmontowując trójpodział władzy – odpowiada na łamach WP money Jerzy Jankowski, przewodniczący Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP w Warszawie. – Walka z patologią – tak! Nie twierdzę, że w każdej spółdzielni mamy do czynienia z aniołami. Ale nie ma naszej zgody na likwidacją spółdzielni mieszkaniowych w Polsce! – dobitnie podkreśla.
Jak wyjaśnia przewodniczący ZRSMRP, dlatego też projekt rządowy może cieszyć się poparciem. Zwłaszcza po wycofaniu się ministerstwa z krytykowanego pomysłu, aby pełnomocnik mógł reprezentować podczas walnego zgromadzenia więcej niż jednego członka spółdzielni. – Tamto rozwiązanie było złe, stanowiłoby źródło potencjalnych patologii i dało możliwość np. manipulacji głosami – zaznacza Jankowski. – Ten zapis wykreślono.
Fot. Arkadiusz Braumberg
Rządowy projekt daje spółdzielniom równą możliwość włączenia spółdzielni w budowę tanich mieszkań czynszowych programu Mieszkanie+. – Nasz protest dotyczy przede wszystkim postulatów klubu Kukiz’15 – dodaje przewodniczący Związku Rewizyjnego.
Spółdzielnie do likwidacji?
– Nie ma mowy o jakiejkolwiek likwidacji. Sam jestem wielkim zwolennikiem spółdzielczości, to przecież najbardziej powszechna forma zrzeszania się obywateli. Nasz projekt powstał przy udziale samych spółdzielców, których pozycję chcemy wzmocnić – tłumaczy poseł Jarosław Sachajko.
– Czym innym, jak nie stopniową i sukcesywną likwidacją spółdzielni, jest zapis obligujący tworzenie wspólnot mieszkaniowych z mocy prawa w momencie, gdy 20 proc. mieszkańców wykupiłoby mieszkania na własność? – pyta przewodniczący Jerzy Jankowski.
– Również konieczność powoływania walnego zgromadzenia w kwestii podejmowania decyzji, które dotychczas leżały w kompetencji rad nadzorczych i zarządu, uderza bezpośrednio w spółdzielczość – dodaje.
Obecne przepisy pozwalają na tworzenie wspólnot mieszkaniowych na innych zasadach. Nie powstają one ex lege – z mocy prawa, ale decydują o powołaniu wspólnoty sami mieszkańcy.
Innym, równie kontrowersyjnym rozwiązaniem, na które wskazują protestujący, jest kwestia zobligowania spółdzielni do wypłacenia członkowi występującemu ze spółdzielni części majątku wspólnotowego. Ich zdaniem taki zapis w sposób odgórny pozbawia spółdzielnię mieszkaniową zaplecza finansowego, co zagraża jej stabilności i płynności.
– Spółdzielnia nie ma innej gotówki, jak pieniądze pozyskane ze składek funduszu remontowego. Jej majątek stanowi budynek oraz przyległe do niego tereny, przepompownie, czy budynki transformatorowe. Te zapisy zmusiłyby spółdzielnie do wyprzedawania majątku aż do całkowitej likwidacji spółdzielni. Oto chodzi twórcom tej ustawy? – pyta Jankowski.
Prezes rządzi tylko 6 lat
Posłowie Kukiz’15 chcą rewolucji w zarządach spółdzielni. Proponują na przykład wprowadzanie kadencyjności w organach spółdzielczych. Chodzi o to, by członek spółdzielni sprawujący jakąś funkcję mógł być na stanowisku nie dłużej niż dwie trzyletnie kadencje. Maksymalnie 6 lat rządziłby również prezes takiej spółdzielni.
– Chcemy skruszyć ten beton. Są w Polsce spółdzielnie, gdzie prezes i jego pomocnicy rządzą nieprzerwanie nawet trzy dekady i są nie do ruszenia. Taki przepis nie tylko daje możliwość innym, często młodszym członkom spółdzielni. Ogranicza też nepotyzm w tych instytucjach – przekonuje poseł Sachajko.
Jak przekonują protestujący, to sami członkowie spółdzielni powinni, w ramach postanowień statutowych, decydować o formie wyboru członków zarządu i rady nadzorczej. – Wybory podczas Walnego Zgromadzenia? Przecież to ewidentny paraliż spółdzielni. Ustawa ta niszczy trójpodział władzy i samorządność spółdzielni. Zakłóca kompetencje poszczególnych organów: walnego zgromadzenia, rady nadzorczej oraz zarządu – wylicza Jerzy Jankowski.
Obowiązkowa strona internetowa
Posłowie Kukiz’15 chcieliby również zobligować spółdzielnie mieszkaniowe do prowadzenia strony internetowej, na której członkowie spółdzielni mogliby znaleźć wszelkie dokumenty, protokoły i umowy dotyczące działań spółdzielni mieszkaniowej.
– Ludzie powinni mieć łatwy dostęp do dokumentacji, która ich dotyczy. To ukróca samowolę zarządu, zwiększa kontrolę oddolną. Dzięki takiej przejrzystości zarząd będzie zmuszony odpowiadać na trudne pytania, np. dlaczego termomodernizacja budynku była tak droga – tłumaczy dr Jarosław Sachajko.
Jak przekonuje poseł Kukiz’15, to uprasza życie spółdzielcom, a digitalizacja dokumentów zapewnia transparentność działania całości.
Przewodniczący Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP w Warszawie zauważa, że nie każdy dokument, przedmiot umowy między lokatorami, a spółdzielnią powinien być publicznie dostępny. – Można sobie wyobrazić setki sytuacji, w których podanie pewnych wiadomości w internecie będzie skutkować problemami. To nie tylko kłopotliwe sytuacje lokatorskie, ale też kwestia ochrony danych osobowych – wylicza Jankowski.
Projekt poselski zakłada jednak, że cześć z dokumentów umieszczanych na stronie byłaby dostępna jedynie osobom, które otrzymają kody dostępu – argumentuje Sachajko.
Jak wyjaśniają Związki Rewizyjne, wiele z propozycji poselskich jest szkodliwych dla ruchu spółdzielczego. Zawierają też wiele przepisów niezgodnych z Konstytucją. Dlatego też w całym kraju zbierają do 30 marca podpisy członków spółdzielni pod protestem.
Najnowsze komentarze