Spółdzielnia czy Wspólnota? – Nr 26 (120)
- Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tylko funkcjonowanie odrębnych nieruchomości jako Wspólnot Mieszkaniowych, pozwoli części dzisiejszych członków (również nie-członków) kontrolować część swoich pieniążków przekazywanych dziś na działalność konkretnych Spółdzielni Mieszkaniowych (czytaj: także Związków Rewizyjnych, Krajowej Rady Spółdzielczej, etc. etc..).
- Powyższe, w żaden sposób nie ogranicza pozostałej (poza ww. odrębną nieruchomością) części danej Spółdzielni Mieszkaniowej (majątku rzeczowego, środków finansowych i zasobów ludzkich) wprowadzeniu działalności określonej w ustawie i mającej na celu realizację „interesu” członków. WARUNEK jest oczywiście podstawowy taki, aby środki finansowe dla konkretnej nieruchomości (art. 4 usm) były ewidencjonowane i rozliczane na danej nieruchomości, co do grosza i okresach rozliczeniowych rocznych. Drugi WARUNEK jest oczywisty, aby pozostała działalność była precyzyjnie wyspecyfikowana, również co do środków finansowych jakie na jej działalność wpłacają członkowie.
- Dzięki powyższemu rozdzieleniu możemy uzyskać podstawę do działalności spółdzielczej typu” Barcelona, czy Credit Agricole, etc.etc.. Proszę jednak, aby wszyscy zauważyli, że takie „koncerny spółdzielcze” nie kontrolują się „walnymi zgromadzeniami”. Interes członka takiej „spółdzielni” kieruje się zupełnie innymi zasadami niż poziom „interesu mieszkaniowego członka” o którym najczęściej TU mówimy. Te pierwsze to faktycznie gra interesów z dużą dozą spółdzielczej swobody. Te drugie to zbiorowisko patologii i nieuzasadnionego drenażu Państwa i mojej kasy. NA TO ZGODY NIE MA!
Reforma polskich SM – czy to możliwe? – Nr 20 (114)
Obserwacja zmagań osób usiłujących wprowadzić normalność, sprawiedliwość i gospodarne działanie w spółdzielniach mieszkaniowych nie napawa niestety optymizmem. Osoby te muszą zwalczyć nie tylko korporacyjno-mafijne struktury i zachowania władz spółdzielnianych. Chyba trudniejszym nawet wyzwaniem jest doprowadzenie do zmiany biernej postawy większości spółdzielców, którzy w swojej masie wydają się być zupełnie niezainteresowani jakimikolwiek zmianami.
Tak mi się życie potoczył, że w 2004 r musiałam kupić mieszkanie w zasobach spółdzielni. Nigdy wcześniej nie mieszkałam w mieszkaniu spółdzielczym. Słyszałam o tym, że są różne nieprawidłowości w spółdzielniach, ale dopiero jak zobaczyłam z bliska, jak to wygląda w rzeczywistości, byłam przerażona skalą bezprawia. Widziałam, jak nieliczne osoby usiłujące coś zmienić na lepsze, są konsekwentnie niszczone. Niech przykładem będzie fakt, że grupa 10 osób, która ośmieliła się napisać pismo do Walnego Zgromadzenia z wnioskami o wyjaśnienie pewnych nieprawidłowości w spółdzielni, została pozwana przez osoby z rady nadzorczej do sądu. Cóż z tego, że akurat tutaj sądy dwóch instancji zachowały się przyzwoicie i oddaliły pozew jako całkowicie bezzasadny, skoro i tak nie zostały nigdy wyjaśnione ciemne sprawki władz spółdzielni, a jedna z tych „niepokornych” osób przepłaciła to ostrym załamaniem zdrowia i śmiercią. Władzom spółdzielni udało skutecznie obrzydzić innym spółdzielcom walczenie o swoje racje.
Przez rok walczyłam podobnie jak to robią reformatorzy, tzn praca od podstaw itd. Weszłam do rady nadzorczej i do komisji rewizyjnej. Na własnej skórze się przekonałam, że nie mam żadnych szans z tą przestępczą machiną. Walka z wiatrakami jest może i fajnym tematem literackim, ale doszłam do wniosku, że szkoda mojego życia i zdrowia na bezsensowne działanie nie przynoszące żadnych rezultatów.
Z całego serca życzę zmiany na lepsze także innym mieszkańcom budownictwa wielorodzinnego.
Najnowsze komentarze