Gorszy sort mieszkań. Bez księgi, bez kredytu, bez szans na sprzedaż – Nr 7 (197)
Wszystko przez uchwałę Sądu Najwyższego, którą w maju 2013 r. wydał w składzie siedmiu sędziów (syn. akt III CZP 104/12). Stwierdzili oni, że nie wolno założyć księgi wieczystej dla mieszkania wybudowanego przez spółdzielnię na gruncie, którego nie jest właścicielem lub użytkownikiem wieczystym. To zaś oznacza, że bank odprawi z kwitkiem każdego, kto chciałby kupić takie mieszkanie za kredyt, którego miałoby być ono zabezpieczeniem.
Małgorzata Witkowska-Zwiep przyznaje, że zdarzają się sporadycznie takie transakcje, ale za gotówkę. Kupującymi są najczęściej inwestorzy polujący na okazje. Interesują ich głównie małe mieszkania na wynajem. Coraz więcej warszawiaków zaczęło zdawać sobie z tego sprawę. Tak jak nasza czytelniczka z warszawskiego Ursusa, która postanowiła kupić nowe, większe mieszkanie. Właśnie się dowiedziała, że najpewniej nie uda się jej sprzedać starej spółdzielczej kawalerki za cenę, która umożliwiłaby realizację tego planu.
Problem z gruntami
Po 1989 r. spółdzielnie zaczęły wyjaśniać sprawy gruntowe, ale wciąż wiele bloków stoi na cudzych działkach. Prezes Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP Jerzy Jankowski ocenia, że problem dotyczy głównie Warszawy oraz w mniejszym stopniu Łodzi i niektórych miast na Mazowszu.
Dodajmy, że uregulowanie kwestii gruntów blokują roszczenia dawnych właścicieli lub ich spadkobierców. Miasto nie może przekazywać spółdzielniom zabudowanych przez nie działek w użytkowanie wieczyste. Barbara Różewska ze Stowarzyszenia Mieszkańców „Grunt to Warszawa” twierdzi, że roszczenia obejmują nawet 60 proc. terenów warszawskich spółdzielni. Nieuregulowaną kwestię własności części gruntów mają m.in. spółdzielnie na Ursynowie oraz: „Bródno”, „Praga”, „Wola” czy „Energetyka”. Tylko w tej ostatniej problem dotyczy ok. 4 tys. mieszkań.
Rząd zajmie się sprawą?
Pod koniec grudnia rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka z prośbą o „rozważenie potrzeby pilnego podjęcia działań legislacyjnych”. Rzecznik zwraca uwagę, że obecny stan prawny „nie może być akceptowany w praworządnym państwie”.
– Już nad tym pracujemy – zapewnił nas wiceminister infrastruktury i budownictwa Kazimierz Smoliński. Nie wykluczył, że projekt ustawy powstanie jeszcze w tym roku.
W poprzednim Sejmie uregulowanie kwestii własności gruntów proponowała grupa posłów PO z Lidią Staroń na czele (obecnie niezależna senator) w projekcie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Po dwóch latach uzyskałyby grunt na własność za darmo przez tzw. przemilczenie, gdyby w tym czasie nie zgłosili się właściciele. Gdyby było nim państwo lub gmina, mogłyby oddać spółdzielni grunt w użytkowanie wieczyste. Osoba prywatna miałaby zaś roszczenie o odszkodowanie. Rząd był przeciwny temu rozwiązaniu, a projekt trafił do kosza.
Autor: Marek Wielgo
http://temidacontrasm.info/troche-nasciemnial/
Zarządzanie Spółdzielnią Mieszkaniową – Nr 6 (196)
Specyfika spółdzielni mieszkaniowych polega na tym, że prowadzą one nie jedną, lecz dwie odrębnie rozliczane działalności.
PIERWSZA, działalność główna, polega:
- na eksploatacji i utrzymaniu nieruchomości, przy czym koszty pokrywane są z opłat lokatorów; jest to działalność bezwynikowa, a różnica między przychodami a kosztami wpływa odpowiednio na wysokość opłat w następnym roku,
- DRUGA, pozostała działalność, polega:
na wszystkich innych aktywnościach spółdzielni, a uzyskany z nich zysk może zostać przeznaczony na ustawowo określone cele.
By prawidłowo zarządzać Spółdzielnią Mieszkaniową to członkowie Zarządu, a przede wszystkim Rady Nadzorczej (organu sprawującego kontrolę i nadzór nad Spółdzielnią) powinni mieć odpowiednie kwalifikacje.
Jestem członkiem SM od 1995 roku, a od 1997 r. członkiem Rady Nadzorczej. Anno Domino 2016 jest to już czwarta kadencja w Radzie. Pomimo sporego doświadczenia postanowiłem za własne pieniądze wziąć udział w szkoleniu: Nowy kształt sprawozdania finansowego w Spółdzielni Mieszkaniowej – prowadząca Helena Pośpieszyńska.
Szkolenie bardzo przydatne w praktyce – zwracające uwagę jak prawidłowo powinny być prowadzone rozliczenia w Spółdzielniach.
Niestety praktyka odbiega od teorii i to często z winy samych członków. Obserwując 21-letnią historię mojej Spółdzielni doszedłem do smutnej konstatacji, że nikt z członków zarówno Zarządu jak i Rady Nadzorczej nie przeszedł ani jednego szkolenia w zakresie spółdzielczości.
I znowu przyszło mi być liderem…
Autor: Czarek Meszyński
Niewolnik XXI wieku – Nr 4 (194)
Na konferencji prasowe na temat praworządności w Sejmie RP, która odbyła się 16 stycznia 2016 r. Iwona Możejko zadała jedno z trudniejszych pytań dotyczących spółdzielczość mieszkaniowej w Polsce:
„Konstytucja daje nam równe prawa. Niestety jest to kłamstwem, ponieważ od roku 1990 stworzono nam niewolnictwo XXI wieku, czyli NIEWOLNIK – SPÓŁDZIELCA. Bardzo proszę – mówię to w imieniu tych którzy pozwolili mi na to: moich wyborców, w interesie 10 milionowej rzeszy spółdzielców kraju. Wprowadzono własnościowe spółdzielcze(…) które nie jest moją własnością. Kiedy uregulujemy tę sprawę? 25 lat NIEWOLNIK XXI wieku czeka na to… Dziękuję.”
Na zadane pytanie odpowiedział poseł Jerzy Jachnik:
„Powiem tak: a czemu spółdzielcy nie biorą spraw we własne ręce? Pani mówi 10 mln. 10 mln ludzi jakby wyszło na ulicę, to wie pani co jest, konstytucja byłaby jutro zmieniona.”
Bo się boją!… pada odpowiedź z sali
„Jak się boja, to niech się dalej boją.”
Powyższe cytaty – początek 16:20 minuta.
Opracował: Czarek Meszyński
Bajzel – Nr 3 (193)
Czy ktoś z Czytelników obejrzał film z roku 2009 pt. „Bajzel po polsku”?* Film opowiada historię jednego dnia w pewnym feralnym zakładzie, gdzie wykonanie nawet najprostszej czynności, takiej jak uruchomienie nowej lampy, urasta do wielkiego problemu.
Ten film obejrzałem kilka dni temu i od razu skojarzył mi się on – nie wiem czemu? – z moją Spółdzielnią, a mianowicie to co powinno być zrobione dobrze trzeba koniecznie spartolić.
Dziś będzie o termomodernizacji budynków wielorodzinnych przeprowadzonych w latach 2005/06. Tym razem nie będę pisał o rozłożystej koloni plechy – glonów tylko o pokrzywdzonych mieszkańcach parterów, których lokale bardziej przypominają przemysłowe chłodnie niż przytulne mieszkania.
Panuje w nich dotkliwy chłód pomimo wysokich rachunków za gaz, którym są ogrzewane. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ Spółdzielnia ociepliła ściany zewnętrzne „po taniości i bylejakości”. Zapomniano dokonać odkrywki i ocieplić również ścianę fundamentową. A przecież powszechnie wiadomo: Ocieplenie ścian fundamentowych lub ścian piwnicznych nie tylko uchroni przed ucieczką ciepła w grunt, ale również zabezpieczy przed możliwymi uszkodzeniami hydroizolację chroniącą podziemne mury przed wilgocią i wodą. (…) Teoretycznie nie trzeba też ocieplać ścian piwnic nieogrzewanych (tak jak u nas). Warto wówczas jednak wprowadzić izolację ścian zewnętrznych przynajmniej 50 cm poniżej poziomu gruntu. Konieczne będzie też solidne ocieplenie stropu piwnicy. Zrezygnować będzie można co najwyżej z termomodernizacji podłogi piwnicznej.” **
Jest to standardowe działanie! Zobaczmy jak to zostało zrobione w KSM „Przylesie.”
Niestety na naszym Osiedlu nie została zrobiona ani izolacja ścian zewnętrznych (przynajmniej 50 cm poniżej poziomu gruntu), ani solidne ocieplenie stropu piwnicy.
Efekt: lodowate mieszkania na parterze i zawilgocone i często zagrzybione piwnice.
Dziwię się tylko, że właściciele mieszkań na parterze tych mankamentów przez 10 lat nie zauważyli i milczą pomimo wysokich rachunków za gaz. No coż widocznie taka ich karma.
Autor: Czarek Meszyński
W mackach czerwonych spółdzielni – Nr 2 (192)
Miliony członków spółdzielni mieszkaniowych w Polsce mogą nigdy nie uzyskać prawa do gruntów pod blokami. Na warszawskim Ursynowie rozpoczęto unieważnianie aktów notarialnych dotyczących terenów spółdzielczych zabudowanych po 1990 r. To skutek niezgodnego z prawem obrotu gruntami przez spółdzielnie i urzędników gminnych. Sprawą zajęły się ABW i CBA.
Unieważnianie aktów notarialnych spółdzielni mieszkaniowych na Ursynowie wywoła lawinę podobnych decyzji w całej Polsce. – Od 1990 r. obowiązywało nabywanie gruntów przez spółdzielnie w drodze przetargu. Tymczasem na Ursynowie nie było żadnego przetargu na grunty, a cały jest zabudowany z naruszeniem prawa. Gminy przekazywały je za darmo. Urzędnicy gminni dogadywali się z prezesami spółdzielni. A w każdej większej z nich był prezes związany z SLD. Skarb Państwa poniósł ogromne straty na obrocie gruntami – mówi „GP” członek jednej ze spółdzielni ursynowskich. Zastrzega anonimowość, obawiając się wyrzucenia z mieszkania. – Prokuratorzy, sędziowie, radni, notariusze i pracownicy wydziałów ksiąg wieczystych uczestniczyli w przestępstwach urzędniczych – dodaje.
Sprawa wyszła na jaw po wejściu w życie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Kilku członków spółdzielni „Wyżyny” na Ursynowie odkryło wówczas nielegalny obrót gruntami gminnymi, który prawdopodobnie dotyczy także innych rejonów kraju. „To afera większa niż FOZZ” miał powiedzieć jeden z prokuratorów członkom spółdzielni „Wyżyny”, którzy ją wykryli.
Mieszkańcy bloków spółdzielczych są przekonani, że skoro wykupili mieszkania na własność, jako ich właściciele mogą czuć się bezpieczni. A wykupienie mieszkania bez praw do gruntu to tak, jak wybudowanie domu na cudzej działce. W aktach notarialnych zakupu mieszkania w wielu spółdzielniach nie wyszczególniono, że nabywca staje się jednocześnie właścicielem części działki pod blokiem, gdzie znajduje się jego mieszkanie. Zarząd spółdzielni jako właściciel gruntu może wziąć kredyt obciążający hipotekę, a spółdzielcy będą musieli go spłacić. – Tak się stało m.in. w warszawskiej spółdzielni „PAX”. Zarząd może też sprzedać grunt wraz z lokatorami, jak na warszawskim Bródnie. Wieczystym użytkownikiem gruntu jest bowiem spółdzielnia, a nie jej członkowie – mówią członkowie spółdzielni warszawskich.
– Unieważniane są akty notarialne zawarte między spółdzielnią a gminą, która przekazała im grunty za darmo. Aktualnie zakończyły się kontrole w ursynowskich spółdzielniach „Jary”, „Wyżyny”, „Przy Metrze”, „PAX”, a także w spółdzielni na Woli. Stwierdzono, że wszystkie skontrolowane akty notarialne rażąco naruszają prawo. W naszej spółdzielni zakwestionowano trzy akty w części dotyczącej gruntu oddanego bezprawnie spółdzielni po 1990 r. – mówią „GP” Elżbieta Sendłak i Joanna Gniewek, członkinie spółdzielni „Wyżyny”.
O poświadczaniu nieprawdy w dokumentach i wyłudzaniu gruntów członkowie ursynowskich spółdzielni zawiadomili prokuraturę. Sprawy jednak ciągnęły się albo ich nie wszczynano. Napisały więc do ministra Ziobro, by zabrał je z prokuratury warszawskiej. Przekazano je do Rzeszowa i Krosna, gdzie też nie znaleziono podstaw do wszczęcia dochodzenia. Niedawno okazało się, że dekretację, by postępowania te skierować właśnie do Rzeszowa i Krosna, dał Janusz Kaczmarek, ówczesny prokurator krajowy.
Szczęściarze z SLD! 27 maja 1990 r. w ramach reformy państwa polskiego wprowadzono ustawę o samorządzie gmin. Grunty będące dotąd własnością państwa skomunalizowano. Skarb Państwa przejął fabryki, drogi itp., zaś grunty budowlano-inwestycyjne zostały przy samorządach. Brak kontroli samorządów umożliwił grabież gruntów trwającą do dziś, a w warszawskich urzędach wciąż pracują ludzie, którzy uczestniczyli w bezprawnym przekazywaniu gminnych gruntów zarządom spółdzielni.
W 1991 r. weszła w życie tzw. ustawa ministra Adama Glapińskiego umożliwiająca nieodpłatne oddanie przez gminę gruntów spółdzielniom mieszkaniowym w wieczyste użytkowanie wyłącznie pod budownictwo wielorodzinne. Osoby znajdujące się w tzw. zamrażarce wojewody, przez lata wpłacające na książeczki mieszkaniowe, ale nieprzypisane do konkretnej spółdzielni, mogły ubiegać się o tereny pod budowę mieszkań. Pozostałe grunty spółdzielnie musiały kupować w przetargach.
Ustawę Glapińskiego wykorzystano do grabieży ziemi. W tym czasie to głównie ludzie z administracji wywodzącej się z PRL orientowali się w zawiłościach przepisów i możliwościach ich „naciągnięcia”. Byli aparatczycy zawiązywali spółdzielnię. Uzyskiwali od gminy grunty za darmo. Budowali osiedla mieszkaniowe: domy wielorodzinne i jednorodzinne, a po zakończeniu inwestycji uwłaszczali się na gruncie i rozwiązywali spółdzielnię. Na przykład spółdzielnia „Piątka” w 1996 r. kupiła od gminy bez przetargu (zezwolił na to wojewoda Leszek Mizieliński) atrakcyjnie położoną działkę za zadziwiająco niską cenę – 200 zł za metr, gdy w dużo mniej atrakcyjnych miejscach Bemowa działki kosztowały około 600 zł. Wybudowała osiedle przy parku leśnym Bemowo. Ma tam dom Ryszard Kalisz i kilku innych działaczy SLD.
Na początku lat 90. ówcześni pracownicy Urzędu Rady Ministrów założyli spółdzielnię „Dębina” przy ulicach Rosoła i Nowoursynowskiej. Wśród członków spółdzielni można znaleźć Leszka Millera, Jerzego Jaskiernię, Marka Wagnera, Grzegorza Rydlewskiego, Michała Tobera. Lewicowi politycy dzięki przychylności administracji bezprawnie przejęli kilka hektarów Ursynowa. Za te tereny sąd przyznał spadkobiercom rodziny Branickich, pierwotnych właścicieli, 15 mln zł odszkodowania. Postkomuniści uwłaszczyli się kosztem podatników, a zapłacić ma miasto…
– W 1997 r. grunt przekazany spółdzielni „Dębina”, gdzie mieszkał Leszek Miller, operat szacunkowy w gminie wycenił na 126 zł za metr, a mieszkańcom spółdzielni „Wyżyny” ten sam operat szacunkowy w tym samym czasie wycenił grunt znajdujący się po sąsiedzku na 500 zł za metr – mówią mieszkańcy „Wyżyn”.
Przeciętny Polak nigdy nie miał i nie będzie miał takiego „szczęścia jak panowie Kalisz czy Miller, którzy tanio kupili działki i mają prawo własności. Przeciętny spółdzielca, mieszkaniec bloku na Ursynowie, prawa własności nie ma.
Grabież wciąż trwa! Zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami spółdzielnie mogły otrzymać w użytkowanie wieczyste tereny zabudowane do 5 grudnia 1990 r. Tymczasem spółdzielnie wspaniałomyślnie dostawały od gmin w użytkowanie wieczyste nie tylko grunt pod budynkami, ale niezabudowane działki warte miliony złotych, na których potem budowały kolejne bloki i bogaciły się, sprzedając mieszkania. Zgodnie z prawem powinny wykupić te działki w przetargu. Po 1990 r. przekazano spółdzielniom mieszkaniowym setki hektarów za darmo.
Spółdzielnie stosowały też inny wybieg, by przejąć ziemię. Akty notarialne z gminą zawierano na grunty rzekomo zabudowane przed 1990 r., a faktycznie zabudowano je np. w 2000 r. W ten sposób, poświadczając nieprawdę w aktach notarialnych, spółdzielnie wyłudziły tereny inwestycyjne. Tylko na Ursynowie są to grunty warte setki milionów złotych.
W wyniku porozumień Okrągłego Stołu dokonano podziału łupów. Część ludzi „z układu” III RP dostała do prywatyzacji państwowe zakłady pracy, banki itp., inni w samorządach rozdzielali grunty i nieruchomości. W 1990 r. komuniści byli świetnie zorientowani w sprawie. Robiąc spis inwentaryzacyjny, ułatwili przestępstwa na gruntach na niewyobrażalną skalę. To był perfekcyjnie przygotowany skok na kasę. Elity rządzące były dobrze przygotowane do kradzieży ziemi, np. akt notarialny dotyczący rzekomo działki niezabudowanej (a stoi na nim kilkadziesiąt budynków) na Ursynowie podpisano tuż przed komunalizacją gruntów. Budynki te spółdzielnia powinna nabyć od Skarbu Państwa. Ten akt notarialny Rep. A nr III-4261/90 z dnia 21 lutego 1990 r. jest obecnie uchylany.
Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego skontrolowano prawidłowość nabycia gruntów przez spółdzielnię „Wyżyny”, przy ul. Kazury 5. Następne kontrole wykazały, że ok. 7 tys. członków tej spółdzielni nie uzyska praw do gruntów, bo spółdzielnia nabyła je z rażącym naruszeniem prawa. Dotyczy to również innych spółdzielni: „Przy Metrze”, „Jary”, „Wola”…
Po 1990 r. zabudowane tereny gminne bezprawnie rozdano spółdzielniom. Zaczęło się w spółdzielni „Natolin”, której członkami byli Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy. Spółdzielnia otrzymała grunty pod zabudowę wielorodzinną, ale na części spółka „Natpoll”, z którą są związani znani austriaccy biznesmeni z polskim rodowodem Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel, wybudowała cztery budynki komercyjne dla banków i biur.
Innym przykładem niezgodnego z prawem obrotu gruntami gminnymi jest Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Choć uczelnia nie była właścicielem gruntów, sprzedała prawo użytkowania wieczystego m.in. Ryszardowi Krauze. Uczelnia otrzymała tę ziemię w użytkowanie pod uprawy szkolne, które wygasło w 1977 r. Mimo komunalizacji tych gruntów uczelnia uwidoczniła w księgach wieczystych prawo użytkowania wieczystego. W 1996 r. rada gminy Ursynów podjęła uchwałę nr 272, na mocy której własne tereny oddała SGGW. Biuro Kontroli Wewnętrznej i Audytu wykazało jej bezprawność.
14 września 2007 r. NSA podważył prawo uczelni do tych gruntów, czyli cała transakcja była nielegalna – mówi mieszkanka „Wyżyn”. – Nie czekając na wyrok sądu, SGGW sprzedała ziemię spółdzielni „Wyżyny” – dodaje.
Spółdzielnia broni się, że działała w dobrej wierze.
Decyzja Janusza Kaczmarka! Na trop afery gruntowej kilku członków spółdzielni „Wyżyny” trafiło siedem lat temu. – Kupiłam mieszkanie w spółdzielni na Ursynowie, w umowie było napisane, że jest prawo użytkowania wieczystego gruntu. Zapłaciłam, wprowadziłam się i poprosiłam o akt notarialny przeniesienia na mnie części ułamkowej gruntu pod moim mieszkaniem. Prezesi powiedzieli, że mi go nie dadzą. Poszłam do ksiąg wieczystych, a tam okazuje się, że pani sędzia też nie chce wydać mi tego dokumentu. Udałam się więc do biura regulacji praw własnościowych w gminie. Proszę, by wydali mi wszystkie dokumenty dotyczące mojej działki, mojej inwestycji. I wtedy się zaczęło. Myślę, dziwna sprawa, bo wydaje się, że jest to grunt gminny, a SGGW sprzedało mojej spółdzielni prawa do użytkowania wieczystego. Chciałam wyjaśnić, u kogo mieszkam. Nie udało się – mówi Elżbieta Sendłak.
– Mnie kazali nagle dopłacić do mieszkania 35 tys. zł, bo podobno źle rozliczyli inwestycję – dodaje Joanna Gniewek.
Członkowie spółdzielni na Ursynowie skrzyknęli się, poszli do komisji rewizyjnej, do radnych. Oni na to, że nic z tego nie rozumieją. Przewodniczącym komisji rewizyjnej był Jerzy Albin. Gdy doszedł do władzy rząd Millera, Albin został głównym geodetą kraju.
Ponieważ urzędnicy nie chcieli z nimi rozmawiać, założyli Stowarzyszenie Członków Spółdzielni Mieszkaniowych.
W 2001 r., gdy Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości, nastąpił przełom w sprawie. Stanął po stronie spółdzielców. Prokuratura dostała od nich mnóstwo dokumentów dotyczących nieprawidłowości finansowych w spółdzielni. Ale Kaczyńskiego odwołano, a spraw nie wszczęto.
Spółdzielcy złożyli w prokuraturze zawiadomienie w sprawie dotyczącej nieprawidłowości w rozliczaniu inwestycji w spółdzielni i nieprawidłowości w obrocie gruntami na Ursynowie.
– Ale nikt w prokuraturach nie chciał się tym zająć ani Rejonowej dla Warszawy Mokotów, ani Okręgowej.
Spółdzielcy udali się więc do Biura Kontroli Wewnętrznej Audytu m.st. Warszawy. Kontrola potwierdziła wszystkie zarzuty spółdzielców, m.in., że SGGW sprzedało prawo użytkowania wieczystego gruntu, choć nie było jego właścicielem. Audyt nakazał zwrot działek gminie. W lutym i maju urząd miasta podjął działania, by unieważnić akty notarialne dotyczące 6 tys. ludzi w spółdzielni „Wyżyny”. Oznacza to, że 6 tys. ludzi zapłaciło za mieszkania, a nie ma prawa do własności gruntu. Dzięki działaniom Stowarzyszenia Członków Spółdzielni Mieszkaniowych 117 ha, do których prawo przypisywało sobie SGGW, jest dziś w gestii miasta.
Gdy ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro, członkowie ursynowskich spółdzielni napisali do niego, by zabrał z prokuratury warszawskiej sprawy dotyczące Ursynowa. Sprawą zajęła się też ABW. Przeniesiono je do Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, skąd trafiła do Okręgowej w Krośnie. – Prokurator z Krosna przysłał nam informację, że brak jest podstaw do podjęcia na nowo śledztwa. Stwierdził, że SGGW i zarząd Gminy Ursynów działały w dobrej wierze, mimo że wyrok NSA mówi o czymś wręcz przeciwnym, a poza tym jest decyzja prezydenta miasta, by unieważniać akty notarialne. Prokurator nie podjął sprawy, a teraz nagle wezwał mnie na przesłuchanie. Pytam go, po co mam zeznawać w umorzonej sprawie? Jako kto? On na to, że dlatego, że domagałam się, by mnie przesłuchać – opowiada Elżbieta Sendłak.
Teraz od policji dowiedzieli się, że to nie minister Ziobro podpisywał decyzje o skierowaniu do Rzeszowa, tylko Janusz Kaczmarek.
Wcześniej tę sprawę umorzył asesor Prokuratury Rejonowej na Mokotowie z powodu braku cech przestępstwa w działaniach SGGW, zarządu gminy Ursynów i spółdzielni „Wyżyny” polegającego na działaniu na szkodę interesu publicznego.
Minister Ziobro miał powiedzieć, że nikt z prokuratury ani policji warszawskiej nie powinien dowiedzieć się o wznowionym śledztwie. Tymczasem w lutym prokuratura z Krosna przekazała pytania do komisariatu policji przy ul. Janowskiego na Ursynowie.
Konieczna specustawa! W Polsce powinna szybko powstać ustawa o prawie własności, która unormowałaby sprawy własnościowe. Prezydent Kwaśniewski i rząd SLD, gdy wprowadzali nasz kraj do UE, nie zadbali o wcześniejsze unormowanie prawa własności do gruntów dla polskich obywateli.
Lewicowy rząd nie zadbał, aby akty notarialne zostały wpisane w księgi wieczyste. Dlatego takich spraw jak w Nartach, gdzie Polska rodzina musiała zwrócić dom byłym właścicielom z Niemiec czy wyrzuconych na bruk z mieszkania staruszek w warszawskim Śródmieściu, będzie coraz więcej. Chyba że nowy parlament uchwali w ekspresowym tempie specustawę, która chroniłaby naszych obywateli przed takimi sytuacjami, chroniłaby naszą własność. Skoro w sprawie autostrad można było napisać…
Źródło: Gazeta Polska
http://wiadomosci.onet.pl/prasa/w-mackach-czerwonych-spoldzielni/y3nde
9 października 2007
Dlaczego krzyczę? – Nr 1 (191)
Dlaczego krzyczę? Bo Prezesi Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty” w Olsztynie (P. Przedwojski, P. Piechocka, P. Wałecki ) oraz członkowie Rady Nadzorczej SIĘ NIE STOSUJĄ DO PRZEPISÓW PRAWA SPÓŁDZIELCZEGO – BEZKARNIE! Przez okres 11 lat nie zdążyli przenieść własności zg. z ustawą z 2000 r. i z 2007 r. (nowela).
Dostosowują prawo do swoich potrzeb i „doją” bezczelnie. A przecież bogacenie się kosztem właściciela spółdzielni powinno być karane! Kupiłam lokal ( własnościowe spółdzielcze ) za własne pieniądze, który nie był moją własnością! Mafia SMRP, się zabezpieczyła i przez 17 lat zmuszona, utrzymywałam Spółdzielnię „Jaroty”. Płaciłam: infrastruktura zabudowana i nie, ubezpieczenie spółdzielni, pensje, nagrody prezesów, RN, administracji, oświetlenie, papier toaletowy, ogłoszenia, prawnicy, pozostałe, różne, szkodliwe dla księgowej itd. ZERO SZACUNKU, nawet nie dostawałam zawiadomień o Walnych Zgromadzeniach. Kłamstwa o pensjach prezesów i wezwania na policję. NIGDY NIE ZREZYGNOWAŁAM Z PRZENIESIENIA WŁASNOŚCI. Zarząd mógł od 2001 r. do 12. 2012 r. nawet na każdym etapie mojej ucieczki od opłat eksploatacyjnych ( SM „Jasna”) to zrealizować. Nie było dobrej woli? To była bezczelność i bezkarność Zarządu.
Od czterech lat, kiedy pozbyłam się balastu „niewolnictwa stworzonego przez mafię SMRP”, co m-c pozostaje mi ok. 300 zł. ( płacę tylko podatek i za wieczyste użytkowanie ). A w skali kraju, ile mafia SMRP okradła ( „w świetle prawa kolesi” ) spółdzielców? Przenosząc własność w 2002 r. zg. z ust. z 2000r. nie mieliby haraczu ode mnie ok. 32 tys. zł. razy 6 in. właścicieli w Smerfach. W skali kraju są to potężne sumy dla mafii SMRP. Proszę Państwa, kto wymyślił własnościowe spółdzielcze?
Jak długo pozwolimy na okradanie nas? …. Lokal kupiłam w 1994 r. odeszłam w 2011 r. Licząc miesięczną opłatę 300 zł. na „spółdzielnię” przez 17 lat – to ponad 60 tys. zł.
Możemy pozbyć się „chuliganów”. Dwie kadencje dla prezesów i członków RN, oraz uczciwa lustracja.
Kto to zrobi ustawą?
W sejmie nie ma zainteresowania likwidacją patologii w SM – BO KAŻDE UGRUPOWANIE MA KORZYŚCI I NA KAŻDEGO P. DOMAGALSKI MA „HAKA”.
Autor: Iwona Możejko
http://temidacontrasm.info/jak-smerfy-urwaly-sie-prezesowi/
http://www.tvp.info/22805348/16122015-2115
Jaka piękna kompromitacja – Nr 86 (190)
Czy pamiętacie znakomity film „Grek Zorba” z brawurowo zagraną rolą Anthony’ego Quinn’a? Do historii już przeszło zdanie: Szefie, widziałeś kiedyś taką piękną katastrofę?! Czy te słowa o „pięknej katastrofie” można odnieść do naszej Spółdzielni, oceniając ostanie 48 miesięcy wspólnych poczynań Rady Nadzorczej i Zarządu?
Od 20 czerwca 2012 w Radzie Nadzorczej zasiada pani Magdalena Markiewicz. Do najważniejszych jej osiągnięć należą:
- przez 10 miesięcy nie zorientowała się, że jest nielegalną przewodniczącą RN; w lipcu 2015 trzeba było ją ponownie wybrać,
- nie zauważyła, że w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze” jest łamane prawo: brak lustracji, nie rozliczanie każdej nieruchomości oddzielnie, nie publikowanie protokołów i uchwał organów SM,
- nie zauważyła zniknięcia blisko 200 tys. zł z kont spółdzielni,
- nie zauważyła „lipnie” rozliczonego funduszu remontowego,
- umknęła jej drobna kwota 62 tys. cudownie wykreowanych na cudownym funduszu remontowym terenów zewnętrznych,
- nie zauważyła zniknięcia 66 tys. z funduszu remontowego budynków,
- nie zauważyła straty w wysokości 289 tys. zł na pozostałej działalności gospodarczej,
- nie zauważyła, że wydatkowana kwota w wysokości 116 tys. z opłat (eksploatacja i fundusz remontowy) spółdzielców na pseudobudowę jest niezgodna z prawem,
- nie zauważyła, że Spółdzielnia w praktyce nie prowadzi pozostałej działalności gospodarczej; nie prowadzi ale stratę może mieć – to chyba nazywa się kreatywną księgowością,
- nie zauważyła, że niedobory z gospodarki zasobami mieszkaniowymi (GZM) muszą obligatoryjne być pokryte w roku następnym,
- nie zauważyła, że umowa na zarządzanie Osiedlem jest nieprawomocna,
- nie odczuwa potrzeby zaglądania do wyciągów bankowych Spółdzielni.
Tak można jeszcze długo wymieniać, czego Przewodnicząca Markiewicz nie zauważyła, nie spostrzegła, nie zorientowała się, nie doczytała…
Ale za to:
- rekomendowała bubel w postaci sprawozdania finansowego,
- uchwaliła uchwałę nakładającą haracz na właścicieli garaży, zapominając że spółdzielnia zobowiązana jest do prowadzenia bezwynikowej działalność GZM i nie może zarabiać na spółdzielcach,
- doliczyła stawkę VAT do opłat za garaże w budynkach mieszkalnych pomimo, że spółdzielnia z tego tytułu VAT-u nie odprowadza,
- chętnie podpisuje się pod kłamliwymi treściami w sprawozdaniach i protokołach,
- do tego jest prawdziwą Żartownisią, zwołuje posiedzenie Rady dajmy na to na godzinę 19.00, a po cichu przesuwa na 19.40, żeby w posiedzeniu brali udział tylko swoi,
- chętnie pomawia,
- uwielbia niekończące się dysputy i bezwynikową pracę Rady – potrzebowała 17 miesięcy by zmienić w regulaminie porządkowym m.in. zapis: psy i koty należy wyprowadzać na smyczy.
Biorąc powyższe fakty pod uwagę można sparafrazować słowa Greka Zorby:
Pani Przewodnicząca Markiewicz! Jaka piękna kompromitacja!
Autor: Czarek Meszyński
Oświetlamy dzień – Nr 84 (188)
Zdjęcie wykonane 16 grudnia 2015 r. o godz. 7:39
Zdjęcie wykonano 16 grudnia 2015 r. o godz. 7:48
Na Osiedlu jest kilkadziesiąt lamp ulicznych, do tego dochodzi oświetlenie wiatrołapów w budynkach mieszkalnych. Profesjonalny zarządca Sekan wraz Zarządem SM ma poważny problem, by wyłączać latarnie na czas. Latarnie załączane są za wcześnie i świecą za długo. Oświetlenie powinno być wyłączone w dniu 16 grudnia o około 6:40, kiedy następuje brzask (świt astronomiczny – okres przed wschodem Słońca, gdy promienie Słońca (brzask) na tyle rozświetlają niebo, że najsłabsze gwiazdy przestają być widoczne; niebo przestaje być czarne). Astronomiczny wschód słońca był w tym dniu o godzinie 7:40, a lampy świeciły się beztrosko do godz. 7:49. W ten sposób zmarnowano wiele kWh, pieniądze spółdzielców i przyczyniono się do degradacji środowiska naturalnego.
Zdjęcie wykonano 13 października 2015 r. o godz. 7:13
Zmiana z czasu letniego na zimowy, czyli astronomiczny nastąpiła w nocy z soboty 24 października na niedzielę 25 października 2015 r.
Zdjęcie wykonano 21 lipca 2015 r. o godz. 4:33
Jak widać z powyższej dokumentacji zdjęciowej taki stan trwa przynajmniej od lipca br.
Mieszkańcy zgłaszali zaistniały problem już w styczniu 2015 r. – i NIC. Sekan wraz Zarządem postanowił oświetlać Słońce na koszt spółdzielców.
Czy tak wygląda profesjonalne zarządzanie spółdzielczym majątkiem?
Czy to jest gospodarność? Czy to jest jest racjonalne wykorzystanie pieniędzy spółdzielców?
W dniu 3 sierpnia 2015 r. poinformowałem Zarząd i profesjonalnego Zarządce o marnotrawstwie w postaci zużywania niepotrzebnej energii elektrycznej – korespondencja mailowa powyżej.
W odpowiedzi otrzymałem maila od Zarządu. Proszę zwrócić uwagę na tok myślenia byłej na szczęście Prezes Florczuk:
- prawie 2 x mniej niż 0,55 zł – napisała w mailu. Podała cenę netto i to tylko za energię czynną, w rozliczeniu należy uwzględnić cenę brutto, opłatę handlową, opłatę dystrybucyjną zmienną, opłatę sieciową stałą, opłatę przejściową, opłatę abonamentową.
- Mera Technik jest osiedlu (2 x). Wystarczy raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie wyregulować wyłącznik czasowy, by lampy zapalały się we właściwych godzinach.
Podane przez ze mnie wyliczenia były jedynie szacunkowe, problem tkwi w tym, że zarówno Zarząd jak i Sekan zobowiązani są do profesjonalnego zarządzania naszymi nieruchomościami, które powinno polega na racjonalizacji kosztów. Marnotrawstwo – niezależnie od kwoty – zawsze jest marnotrawstwem i nikt nie ma prawa do niegospodarności. Potwierdza się stara zasada: gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Mija 12 miesięcy, a tu nic(!) nadal oświetlamy słońce.
A stwierdzenie Zarządu: „Analizując wydatki budżetowe Zarząd nie widzi już dalszej możliwości oszczędzania na działalności operacyjnej” – protokół nr 20/2015 – trzeba stwierdzić, że brzmi to jak kiepski żart, ponieważ:
po pierwsze: żeby pisać o dalszej możliwości oszczędzania, trzeba wykazać się oszczędnościami jakie zostały już dokonane; zamiast oszczędności mamy drożyznę (!),
po drugie: Drodzy Panowie z Zarządu mogę wskazać Wam mnóstwo obszarów, gdzie można dokonać oszczędności np. zlikwidować koszty związane z podwójnym zarządzaniem, oszczędzać energię elektryczną, uszczelnić finanse Spółdzielni i rozliczać każdą nieruchomość oddzielnie, tak by mieszkańcy mieli kontrolę nad wydatkami związanymi z eksploatacją i utrzymaniem swoich nieruchomości. Nasze opłaty są zawyżone o przynajmniej 40% w porównaniu chociażby do sąsiedniego Osiedla Budimeksu.
Autor: Czarek Meszyński
TW Prezes – Nr 83 (187)
Źródło: http://temidacontrasm.info/tw-wlatcy-spoldzielczosci/comment-page-1/#comment-6878
Chapeau bas dla Temidy i Marcusa.
Jestem pełny podziwu dla Was, za to co robicie!
Obnażanie niegodziwości, cwaniactwa, krętactwa i pospolitego okradania ludzi, którzy mieszkają w zasobach spółdzielni jest niezwykle ważne. Te patologiczne cechy mogły się rozplenić w polskich SM tylko dzięki temu, że spółdzielcy byli bierni, apatyczni i przymykali oko na niegodziwość.
Ale dzięki Waszej odwadze i inteligencji wielu spółdzielców się przebudziło, przestali się bać prezesów, ich prawników i spraw sądowych. Stanowczo i odważnie zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie żądając respektowania swoich praw.
Ujawnienie przez Witrynę TEMIDA contra SM Domagalskiego i Gawrona jako TW uważam za krok milowy w historii spółdzielczości mieszkaniowej w Polsce. To tego formatu ludzie opanowali nasze spółdzielnie i powinni być jak najszybciej wyrugowani.
Czarek Meszyński
Bezprawie? – Nr 82 (186)
Odwołali prezesa, wyrzucono ich ze spółdzielni. Bezprawie?
Grupa osób ze spółdzielni mieszkaniowej doprowadziła do odwołania prezesa. Wykluczono ich ze spółdzielni. Sąd uznał, że niesłusznie.
SBM Zachód to 17 budynków z lat 60. na Woli, w Śródmieściu i na Ochocie. To 1,5 tys. mieszkań i kilkadziesiąt lokali użytkowych. Prezesem od 1993 r. jest Zbigniew Gawron. Trzy lata temu rada nadzorcza zdecydowała, by zarząd odwołać, bo jej zdaniem źle gospodaruje. Zastrzeżenia dotyczyły m.in. wynajmu lokali użytkowych, transakcji sprzedaży jednej z działek i remontów.
– Zrobił się tumult, członkowie spółdzielni zaczęli zbierać podpisy pod zwołaniem walnego zgromadzenia – wspomina akcję w jego obronie prezes Gawron. Spółdzielcy (na zebranie przyszło ok. 180 osób) zdecydowali wtedy większością głosów, że trzeba odwołać członków rady nadzorczej, którzy pozbawili funkcji prezesa Gawrona. Ale na tym się nie skończyło. Spółdzielcy uchwalili też, że trzeba „niepokornych” (tak mówią o sobie byli członkowie rady) ze spółdzielni wykluczyć. I do tego obciążyć kosztami zorganizowania walnego zgromadzenia, które ujęło się za prezesem. Księgowy wyliczył koszty na prawie 55 tys. zł, kwotę podzielono na „niepokornych”, spółdzielcy na walnym domagali się też od nich pieniędzy, które wypłacono osobom skierowanym do zarządu po odwołaniu wieloletnich szefów spółdzielni.
Szkalowanie spółdzielni
Nowa rada nadzorcza uchwaliła więc wykluczenie, dołożyła jeszcze argument o szkalowaniu spółdzielni. Antoni Przechrzta, który głosował za odwołaniem prezesa Gawrona, pofatygował się do Sejmu na komisję, która pracowała nad nowym prawem dotyczącym spółdzielczości. Skarżył się na SBM Zachód, mówił m.in. o tym, że utrudnia się tam dostęp do dokumentów, łamie procedury. Najmocniej miały uderzyć słowa „o tłustych kotach i ich rodzinach”, na których płacą lokatorzy.
Do sądu poskarżyło się pięć wykluczonych ze spółdzielni osób. Rozprawy ciągnęły się od ponad roku. Wczoraj sędzia sądu okręgowego Krystyna Dymek wydała wyrok. Uchyliła uchwały „wykluczające”. – Wskazane przyczyny wykluczenia nie potwierdziły się w materiale dowodowym – mówiła sędzia Dymek. – To szczególna represja, musi wynikać z długotrwałych uchybień. Tu było wręcz przeciwnie, chodziło o jednorazowe działanie, odwołanie zarządu. Państwo jako rada nadzorcza mieliście prawo i obowiązek kontrolować działania zarządu.
Sędzia uznała, że wykluczenie ze spółdzielni nosiło „cechy odwetu” za odwołanie prezesa i jego zastępcy. Skoro członkom spółdzielni nie podobała się działalność rady nadzorczej, to wystarczającą sankcją było odwołanie z tych właśnie funkcji. Pięcioro „niepokornych” nie musi też płacić za zwołanie walnego zgromadzenia, bo jego zwołanie było obowiązkiem statutowym.
Prezes żałuje
Gawron zapewnia, że nie chodziło o odwet. – Ja do tych ludzi nic nie mam – zapewnia. Skąd więc rachunki wystawione za organizację zebrania? – To była samodzielna decyzja rady nadzorczej, ja tłumaczyłem mojej radzie, że to niedobry pomysł – mówi.
Prezes żałuje, że odwołanie odbyło się w nagłych okolicznościach, trzy lata temu był gotów, by wytłumaczyć się z zarzutów, które stawiała mu wtedy zbuntowana rada nadzorcza.
Teraz tymi zarzutami zajmuje się prokuratura na Woli zawiadomiona przez „niepokornych”. Dowiedzieliśmy się, że postępowanie jest zawieszone, śledczy czekają na opinię biegłego.
Autor: Małgorzata Zubik
wyborcza.pl
Komentarze:
Iwona Możejko: P. Gawron: „Ja do tych ludzi nic nie mam – zapewnia” – Panie Gawron, ci ludzie to Pana pracodawcy! Co ma Pan mieć do pracodawcy? Przecież jest Pan tylko pracownikiem sezonowym, który dzięki usłużnym idiotom gotowym na wszystko w obronie koryta (emerytur, co m-c ok. 2 tys. zł. ) bezczelnie, sezon zamienili na dożywocie? …… Co to znaczy? … Ja tłumaczyłem mojej Radzie Nadzorczej? …. P. P. Gawron „trzy lata temu był gotów, by wytłumaczyć się z zarzutów, które stawiała mu wtedy zbuntowana rada nadzorcza” i nie zdążył?… A prokuratura na Woli, oby nie „zamiotła” pod dywan jak olsztyńska – uprowadzenie ponad 8 mln. zł. z kont budynków z dociepleń budynków! Skandalem jest odznaczanie takich prezesów laurkami…………… Pani Red. M. Zubik służymy dowodami, może być ciekawy artykuł: uprowadzanie pieniędzy spółdzielców, utrudnianie przeniesień własności zg. z ustawą z 2000 r. zbywanie obiektów bez pieniędzy, kłamstwa, szykany na Posła RP – na podstawie działań Zarządu SM „Jaroty” w Olsztynie. .. A także, procedowanie ustaw prawa spółdzielczego na zamówienie zorganizowanej grupy przestępczej. …… Na tej samej Komisji Nadzwyczajnej NPS ( ustawy spółdzielcze ) powiedziałam nie o „tłustych kotach” tylko: PANIE I PANOWIE POSŁOWIE, ZRÓBCIE PORZĄDEK ZE ZORGANIZOWANĄ GRUPĄ PRZESTĘPCZĄ – Z USTAWY. ….. Brawo Panie Antoni i Koledzy – powodzenia w walce z zarazą”.
anwaw100: na słowo spółdzielnia mdli mnie. bastion ustawionych komuchów i tyle,
antropolog-na-marsie: Moja rodzina toczyła w sądzie batalię z prezesem Gawronem. To wyjątkowy łobuz, oszust i krętacz, który zachowuje się jak udzielny książę na swoich włościach, a nie osoba powołana do zarządzania majątkiem spółdzielców. Już dawno jego przekrętami powinna zająć się prokuratura.
klm747: spółdzielnie mieszkaniowe to państwa w państwie, a prezesi i zarządy to banda nietykalnych złodziei…
aceton66: Nie same komuchy i tzw. ludowcy!!! Mafia funkcyjna złożona także z nowych osobliwości.
Z tzw. niepodległościowym werbalnie rodowodem. Bo mentalnie toto jednakowo wrogie podmiotowemu usytuowaniu członków SM!!! Interesy i sitwy. Z chorymi ustawami spółdzielczymi i jeszcze bardziej kaleczonymi w praktyce.
ginztonickiem: od zarządu ogródków działkowych po sejm i senat, gdzie dwóch polaków tam trzy zdania. Ten naród nie jest zdolny do samostanowienia. Od lat to powtarzam.
Najnowsze komentarze