Get Adobe Flash player

Czarek Meszyński

Mamiński do Meszyńskiego Nr 33 (286)

W dniu 12 lipca 2017 r. w Kancelarii Mamiński & Wspólnicy sporządzono dwa pisma:

  • Wezwanie do usunięcia wpisów naruszające dobra osobiste,
  • Wezwanie ostateczne do usunięcia wpisów oraz zanimizowanej fotografii naruszającej dobra osobiste.

Pierwsze pismo zostało mi dostarczone pocztą, a drugie przez emisariuszy, którzy przybyli osobiście w godzinach wieczornych do mojej leśniczówki na Południowym Podlasiu. Wcześniej Kancelaria M&W intensywnie poszukiwała aplikantów do tej roli mieszkających w pobliżu mnie i znaleźli młodą aplikantkę oraz świeżo upieczonego adwokata, skądinąd całkiem sympatycznych jeszcze niezmanierowanych prawników.

Wzywającym jest adwokat Marcin Mamiński, któremu nie spodobała się poniższa fotografia.

Na mocy art. 13 ust. 1 Prawo prasowe w zw. art. 5 kpk zanonimizowana fotografia została usunięta.

„KASTA „BRAMINÓW””

Zdjęcie pochodzi z artykuły pod tytułem „Kasta Braminów”, który został opublikowany w dniu 20 września 2016 r. na ogólnopolskiej witrynie poświęconej zagadnieniom spółdzielni mieszkaniowych TEMIDA contra SM. Obiektywnie trzeba stwierdzić, że mecenas Mamiński to prawdziwy „bystrzacha”, albowiem po blisko 10 miesiącach zorientował się, że w zasobach Internetu widnieje jego zanonimizowana fotografia, która nie przypadła mu do gustu. W związku z tym wezwał mnie jako administratora TEMIDA contra SM w terminie 5 dni do usunięcia przedmiotowej fotografii.

Mamiński trafił kulą w płot. Wzywając mnie jako redaktora naczelnego internetowego czasopisma Osiedle Zacisze – moja mała ojczyzna  do usunięcia zdjęcia ze strony Temidy contra SM to tak samo jakby wezwał Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej.

Otóż nie jestem i nigdy nie byłem administratorem TEMIDA contra SM. Nie jestem również autorem tego wpisu.

Zgodnie z Kodeksem Etyki Adwokackiej § 8 Adwokat powinien wykonywać czynności zawodowe według najlepszej woli i wiedzy, z należytą uczciwością, sumiennością i gorliwością.

Czy mecenas Mamiński podpisując dwa pisma przypisujące mi nieprawdziwą rolę postąpił zgodnie z Kodeksem Etyki Adwokackiej, a mianowicie wykonał czynności zawodowe według najlepszej wiedzy, z należytą uczciwością sumiennością i gorliwością?

A może ktoś wykorzystał łatwowierność mecenasa Mamińskiego i celowo go wprowadził w błąd podając moje dane?

Biorąc powyższe pod uwagę, nie jestem w stanie spełnić oczekiwań mecenasa Mamińskiego.

Oczekuję również przeproszenia mnie za podanie nieprawdy.

Autor: Czarek Meszyński

 

Lubię to!(38)Nie lubię tego!(0)

Szacher-Macher – Nr 32 (285)

Co łączy polskie spółdzielnie mieszkaniowe z komunizmem? Otóż mają ten sam mianownik – oparte są na szachrajstwie. Cała ideologia sowiecka była oparta na kłamstwie. Przewodnią myślą było CAŁA WŁADZA W RĘKACH LUDU, a jak było w rzeczywistości? Lud nie miał nic do powiedzenia, krajem rządziły jednostki, często o skłonnościach dyktatorskich: Stalin, Mao, Ceausescu, Castro, Pol Pot, Breżniew itd.

W XIX wieku Lord Acton słusznie stwierdził: ‚Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie.”

Pierwsze kłamstwo:  Demokracja jako fundament spółdzielczości.

Teoretycznie najwyższym organem w spółdzielni mieszkaniowej jest Walne Zgromadzenie członków, w praktyce zaś członkowie mają tyle do powiedzenia, co niegdyś lud pracujący miast i wsi to znaczy niewiele. W spółdzielniach mieszkaniowych utrzymywane są pozory demokracji, a w praktyce prezesi dysponują władzą nieograniczoną. Jak to jest możliwe?

Szacherka prawna umożliwiła taki stan rzeczy.

Za czasów Bolesława Bieruta ustanowiono sowieckie ograniczone prawo rzeczowe. Dla spółdzielcy oznaczało to, że musiał ponieść 100% kosztów budowy przypadających na jego lokal, a właścicielem lokalu nadal jest spółdzielnia, a on ma tylko prawo użytkowania lokalu.

To za panowania Bieruta i Gmułki odbierano ludziom własne mieszkania i przekształcano na spółdzielcze prawo do lokalu pod rygorem konfiskaty. Takie sowieckie prawo nadal obowiązuje w Polsce, a kolejne rządy je utwalają.

Drugie kłamstwo: własnościowe = własność. Jest to gra słów/terminów wprowadzająca lokatorów w błąd. Wydaje im się, że jak mają przydział na spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu to są jego właścicielami. Nic bardziej mylącego – właścicielem jest spółdzielnia, a oni są tylko uprawnieni do korzystania z lokalu. Pod koniec dekady Gierka w sklepach pojawił się wyrób czekoladopodobny, a od roku 1946 mamy własność-pozorną.

W spółdzielczych zasobach mieszkaniowych znajduje się 2 185 387 mieszkań.* Większość z nich to własnościowe. Pytanie, które należy sobie zadać: Jak to jest możliwe, że w kraju demokratycznym, w gospodarce wolnorynkowej jest tylu „Miłośników Bieruta” i dobrowolnie zrzekli się swoich praw właścicielskich. Odpowiedzi należy szukać w procesie transformacji społecznej jaka zaszła po pierwszej i drugiej wojnie światowej. Wówczas nastąpił exodus ludności wiejskiej do miast, a wraz z nim transfer zwyczajów, mentalności i myślenia chłopskiego.

Socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego Arkadiusz Peisert w swej znakomitej książce „Spółdzielnie Mieszkaniowe: pomiędzy wspólnotą obywatelską a alienacją” wskazał na powszechny klientelizm w społeczeństwach pochodzenia chłopskiego.

„Więź patron – klient nie może stanowić podstawy do obdarowania się wzajemnym zaufaniem, ponieważ opiera się na podległości (…) – patron ma tendencję do wyzyskiwania klienta, klient zaś do uchylania się od zobowiązań.”

Ta relacja patron-chłop została przeniesiona do spółdzielni mieszkaniowej w postaci prezes-członek i całkowicie zaburzyła demokrację. Moje 22 letnie doświadczenie jako członka spółdzielni i członka rady nadzorczej oraz setki relacji spółdzielców z całej Polski potwierdzają występowanie podległościowej relacji patron/prezes-chłop/członek. W tych relacjach brak jest wzajemnego zaufania, stosunki zostały oparta na podejrzliwości, niechęci i wzajemnych oskarżeniach. Spółdzielnie mieszkaniowe nie przypominają obecnie wspólnoty obywatelskiej tylko patologiczny układ, gdzie mniejszość wykorzystuje ekonomicznie większość.

Trzecie kłamstwo: Majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków – tak stanowi prawo, ale Trybunał Konstytucyjny orzekł zupełnie coś innego: „Przepis ten nie pozbawia spółdzielni własności jej majątku i nie czyni spółdzielców współwłaścicielami w rozumieniu prawa cywilnego. Regulacja ta bowiem jedynie zalicza własność należącą do spółdzielni, jako osoby prywatnej, a nie spółdzielczej. Własność taka w rozumieniu przepisów prawa pozostaje jednak własnością cudzą, a jej przedmiot jest mieniem cudzym, także dla członków tej spółdzielni – K 60/13.”

Szczyt kazuistyki tj. w tym wypadku pokrętnego argumentowania stosowanego w celu uzasadnienia założonej z góry tezy.

Bo według sędziów TK majątek spółdzielni mieszkaniowej jest majątkiem osoby prywatnej, a nie spółdzielczej. To dlaczego mają w nazwie „spółdzielnia”? Zachodzi tu analogia do państw demokracji ludowej (satelitów Sowietów), te państwa też nic nie miały wspólnego z demokracją. Mamy tu również z drugim kuriozalnym ustaleniem sędziów TK. Dla członków majątek spółdzielni jest własnością cudzą. Podsumujmy: majątek spółdzielni jest własnością osoby prywatnej, a dla członków jest własnością cudzą. To kto jest właścicielem spółdzielni? Okazuje się, że nikt. Jest to majątek prywatny tylko nie ma właścicieli – w ten sposób powstał wirtualny prywatny majątek. W polskich warunkach jest to bardzo duży majątek – majątek bez właścicieli. I to jest największe prawne szachrajstwo po roku 1989 r.

Czwarte kłamstwo: spółdzielnia podlega demokratycznej i ustawowej kontroli. W praktyce spółdzielnie mieszkaniowe są pozbawione jakiejkolwiek kontroli. Rada nadzorcza wraz z komisją rewizyjną, ze względu na brak kompetencji jej członków jest kontrolą iluzoryczną. Kontrola korporacyjna dokonywana przez związki rewizyjne lub KRS jest kontrolą przyjacielsko-powierzchowną ze względu na warunki ekonomiczne: prezes płaci i wymaga dobrej tj. korzystnej dla zarządu lustracji bo inaczej „pogrozi palcem”, nie podpisze protokołu i zamówi następną lustrację gdzie indziej, a dociekliwy lustrator pozostanie bezrobotny, natomiast związek rewizyjny straci klienta. Państwowa kontrola również nie istnieje. Zgodnie z prawem właściwy minister może tylko żądać informacji i danych spółdzielni mieszkaniowej i nic więcej, a zatem prezesi ministra tylko informują, zresztą nie zawsze zgodnie ze stanem faktycznym.

Zarówno komunizm jak i polskie spółdzielnie mieszkaniowe oparte są na fałszywych podstawach, które umożliwiają szachrajstwo na wielką skalę. Coraz więcej spółdzielni przekształca się w udzielne księstwa, a prezesi w kniaziów/dyktatorów wyzyskujących finansowo spółdzielców. Prezesi dysponują nieograniczonym budżetem na prawników i mogą za pieniądze spółdzielców prowadzić kosztowne batalie sądowe przeciwko nim. Członkowie zniechęceni niemożnością dokonania jakichkolwiek zmian w swojej spółdzielni wycofują się na wewnętrzną emigrację, a ich majątek dryfuje w nieznanym kierunku.

Quo vadis polskie spółdzielnie mieszkaniowe? 

Autor: Czarek Meszyński

*GUS – Gospodarka Mieszkaniowa w 2015 r.- Informacje i opracowania statystyczne

Lubię to!(34)Nie lubię tego!(0)

Bolesław Bierut – Działacz Spółdzielczy – Nr 31 (284)

Bolesław Bierut przeszedł do historii jako agent NKWD, Prezydent Polski po sfałszowanych wyborach w 1947 r. i jako odpowiedzialny za stosowanie i utrzymanie systemu zorganizowanej przemocy w celu sterroryzowania społeczeństwa.

Mało kto wie, że Bierut w latach międzywojennych był działaczem ruchu spółdzielczego. W roku 1915 rozpoczął pracę w sklepie Lubelskiej Spółdzielni Spożywców (LSS), a w 1916 r. został kierownikiem handlowym, zaś od kwietnia 1917 r. był członkiem zarządu spółdzielni.

Jego mentorem był Jan Hempel, który założył m. in. Lubelską Spółdzielnię Spożywców. Pod jego wpływem młody Bierut zapisała się do Szkoły Wieczorowej im. A. i J. Veltterów i tam uzyskał wykształcenie handlowe.

W latach 1918 i 1919, razem z Janem Hemplem, był jednym z organizatorów lewicowego Związku Robotniczego Stowarzyszeń Spółdzielczych. Należał do tzw. grupy „niezależnych spółdzielców” w robotniczym ruchu spółdzielczym.

Od sierpnia 1923 r. pracował w Robotniczej Spółdzielni Spożywców w Zagłębiu Dąbrowskim. Od 1938 do agresji III Rzeszy na Polskę pracował jako księgowy w warszawskim Społem.

W roku 1945 Bolesław Bierut zaczął gorliwie wprowadzać zmiany w przepisach spółdzielczych, zwłaszcza dotyczących spółdzielni mieszkaniowych.

  • Dekretem z dnia 24 sierpnia 1945 r. o zmianie ustawy z dnia 29 października 1920 r. o spółdzielniach zostało wprowadzone przymusowe łączenie związków rewizyjnych i spółdzielni.
  • Dekretem z dnia 11 października 1946 r. Prawo rzeczowe zostały wprowadzone kuriozalne przepisy dot. praw rzeczowych ograniczonych na nieruchomościach.
  • Dekretem z dnia 29 października 1947 o zmianie ustawy o spółdzielniach wprowadzone zostało administracyjne sterowanie Związkiem Rewizyjnym Spółdzielni R.P.
  • Ustawa z dnia 21 maja 1948 r. o Centralach Związku Spółdzielczym i centralach spółdzielczych odbierająca autonomie ruchowi spółdzielczemu. Na mocy art. 16 Rada Ministrów mogła uchylić uchwały Naczelnej Rady Spółdzielczej.

 

Bolesław Bierut jako namiestnik Stalina był odpowiedzialny za realizację sowieckiej polityki w Polsce. Dla Moskwy nie do pomyślenia było istnienie prywatnej własności. Ze względu na zaszłości historyczne – symbolem patriotyzmu stało się przywiązanie chłopa do ziemi – odebranie Polakom własności musiało mieć wymiar bardziej finezyjny niż w Sowieckiej Rosji. Dlatego też na początku władzy ludowej wprowadzono ograniczone prawo rzeczowe. Było to rozwiązanie prawne zupełnie obce dla Europy. Trzy największe kodyfikacje prawa cywilnego w XIX i XX wieku nie zawierają takich przepisów. Zarówno Kodeks Napoleona z 1804 r., Austriacka powszechna ustawa cywilna (Allgemeines Burgerliches Gesetzbuch (ABGB) z 1811 r. i Niemiecki kodeks cywilny (Burgeliches Gesetzbuch (BGB) uchwalony w 1896, a który wszedł w życie w 1900 r. po 4 letnim vacatio legis ustanawiały pełne prawa właścicielskie.

Komunistyczny kruczek prawny polegał na dwuznaczności. W sensie literalnym dla przeciętnego Kowalskiego oznacza to, że posiada ograniczone prawo rzeczowe tzn. jest właścicielem nieruchomości w pewnym ograniczonym stopniu, w sensie zaś de iure jest właścicielem tylko prawa a nie rzeczy/nieruchomości.

Konsekwencją takiego podejścia komunistów do własności prywatnej były następujące akty prawne:

  • Uchwała  nr 269 Prezydium Rządu z dnia 8 maja 1954 r. wprowadzająca normatyw, dla domów jednorodzinnych powierzchnia użytkowa nie mogła przekraczać 110 m2, a maksymalna liczba pokoi wynosiła 4, a lokale w spółdzielczych blokach nie mogą liczyć więcej niż 3 pokoje z kuchnią.
  • Uchwała nr 140 Rady Ministrów z dnia 6 maja 1958 r. w sprawie warunków i trybu przejęcia niektórych spółdzielni mieszkaniowych na własność Państwa i zasad rozliczeń z tego tytułu.
  • Uchwała nr 31 rady Ministrów z dnia 18 grudnia 1965 r. w sprawie przejęcia niektórych budynków spółdzielni budownictwa mieszkaniowego na własność Państwa, zasad rozliczeń z tego tytułu oraz uregulowanie innych spraw z zakresu spółdzielni budownictwa mieszkaniowego w § 12 ust. 1,2 i 3 zakładała przymusowe przenoszenia wyodrębnionej własności na rzecz spółdzielni w zamian za spółdzielcze prawo do lokalu pod sankcją przejęcia tychże lokali na własność Państwa.*

Za czasów Władysława Gomułki ograniczone prawo rzeczowe na nieruchomości spółdzielczej zostało wprowadzone do ustawy z dnia 17 lutego 1961 r. o spółdzielniach i ich związkach (art. 147 § 1 i 2) oraz do ustawy z dniach 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (art. 244 § 1).

Komuniści w ciagu 15 lat (dokładnie 15 lat i 6 miesięcy) wprowadzili 8 aktów prawnych (dekrety, ustawy, uchwały) mających na celu zagwarantowanie im pełnej kontroli nad spółdzielniami i odebranie prawowitym właścicielom ich nieruchomosci dając im w zamian  ersatz prawny w postaci spółdzielczego prawa do lokalu w spółdzielniach budowlano – mieszkaniowych (obecnie spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu).

Pomimo, że upłynęło już 28 lat od upadku komuny to sowieckie ograniczone prawo rzeczowe w wolnej Polsce nadal obowiązuje (sic).

Autor: Czarek Meszyński

* Na mocy niniejszej uchwały komuniści przejeli ogółem 14 budynków  w Warszawie należących do 10 spółdzielni na potrzeby publiczne.

Lubię to!(37)Nie lubię tego!(0)

Remont – Nr 30 (283)

Powszechnie wiadomo, że w wielu polskich spółdzielniach mieszkaniowych występuje patologia i to wszelkiej maści. Specjalnie podkreślam, że to negatywne zjawisko jest charakterystyczne dla krajowych SM, europejskie mieszkaniówki natomiast mają się całkiem dobrze.

Oto przykład z mojego podwórka. Odchodząca prezeska Agnieszka F. postanowiła na siłę mnie uszczęśliwić i wyremontować dach mojej nieruchomości tylko nad mieszkaniem sąsiadów i klatką schodową. Uchwała została podjęta 4 sierpnia 2015 r. tj. 4 dni przed definitywnym odejściem Agnieszki F. Absurdalność takiego rozwiązania polegała na tym, że na styku nowego i starego dachu mogło dochodzić do przecieków wody opadowej. Ale jakby moje mieszkanie zostało kilka razy zalane to może bym spokorniał  i przestałbym patrzeć na ręce organów spółdzielni?

Minął ponad rok i nowy-nielegalny prezes Jacek Liebert (został wybrany przez nieistniejącą radę nadzorczą) znowu postanowił uszczęśliwić mnie na siłę. 2 listopada 2016 r. podjęto uchwałę o remoncie mojego budynku. Wartość robót 107 873,38 brutto, miało być ok. 66 000,00. Z mojej inicjatywy, jako członka rady nadzorczej, został uchwalony regulamin przetargowy. Zgodnie z zapisem w § 3 pkt. 5 można odstąpić od przetargu, jeżeli wartość robót nie przekroczy 20 000,00 zł. A tu Zarząd dał zlecenie z wolnej ręki (bez przetargu), a co on będzie się przejmował jakimiś tam regulaminami uchwalonymi przez RN, one obowiązują tylko szeregowych członków, a Zarząd jak „święta krowa” uważa się za wyłączony z przestrzegania norm i niepodlegający krytyce – bo inaczej to do sądu z art. 24 i art. 43 k.c. lub 212 kk za naruszenie dóbr osobistych i zniesławienie.

Pikanterii zaistniałej sytuacji dodaje fakt, że remont miał się rozpocząć do 22 listopada 2016 r. Nastąpiło małe opóźnienie – rusztowania ustawiono 1 grudnia, a 13 grudnia 2016 (w 35 rocznicę stanu wojennego) złożono materiały budowlane przy Wolińskiej 28.

Zabrakło wyobraźni – Nr 3 (256)

Zarząd chciał przystąpić do remontu dachu, który jednocześnie jest sufitem lokalu mieszkalnego w zimowych warunkach, przy obfitych opadach śniegu i temperaturze spadającej do – 20 st. C. Co można pomyśleć o członkach Zarządu, którzy ustawowo są zobowiązani do należytej staranności w zarządzaniu obcym dla nich mieniem?

Remont rozpoczęto 28 marca 2017 r. Rusztowanie stało sobie spokojnie 4 miesiące i czekało na ekipę remontową. To chyba najlepszy przykład na marnotrastwo.

Ale po kilku tygodniach zaniechano prac. Porzucono materiał, narzędzia. Plac budowy nie został w żaden sposób zabezpieczony, a to wszystko się działo przed klatką, w której mieszkają rodziny z małymi dziećmi.

Przerwa trwała kilka tygodni, dach został niby zabezpieczony folią.

A efekt tego zabezpieczenia? Budynek był kilka razy zalewany wodami opadowymi.

Ponieważ Walne Zgromadzenie się zbliżało, trzeba było też zakończyć remont – dekarze wzięli się żwawo do roboty.

Remont zakończył się 21 czerwca 2017 r., w dniu którym miało się odbyć WZ.

Przyjechała ekipa i zdemontowała rusztowania. Rusztowania „oplatały” budynek przez blisko 7 miesięcy, a sam remont trwał 3 miesiące. A to wszystko się działo na małej 9 lokalowej nieruchomości oddanej do użytku 22 lata temu.

Autor: Czarek Meszyński

Lubię to!(25)Nie lubię tego!(0)

Wspólnota – Nr 29 (282)

Poseł niezależny Janusz Sanocki o wspólnocie mieszkaniowej:

WSPÓLNOTA JEST NAJLEPSZĄ FORMĄ ZARZĄDZANIA PONIEWAŻ LUDZIE DBAJĄ O SWOJE

Lubię to!(21)Nie lubię tego!(0)

Wygrał rozsądek – Nr 28 (281)

21 czerwca 2017 r. miało odbyć się Walne Zgromadzenie członków Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze”. Walne jednak się nie odbyło z przyczyn formalnych, a mianowicie, Zarząd nie wywiązał się z ustawowego obowiązku wynikającego z art. 8^3 ust. 6 u.s.m. i nie wyłożył wszystkich sprawozdań i projektów uchwał, które będą przedmiotem, obrad w terminie 21 dni. Spółdzielcy wykazali się zdrowym rozsądkiem i zagłosowali za zakończeniem nierozpoczętego jeszcze Walnego Zgromadzenia. I bardzo dobrze, bo sprawozdanie finansowe za rok 2016 zostało sporządzone przez kolejną nową księgową niezgodnie z ustawą o rachunkowości.

Na marginesie należy wskazać, że od roku 2011 Spółdzielnia zatrudniła już kolejną, ósmą księgową (Krystyna Mróz, Maria Baltes, Renata Borowska, Beata Tańska, Joanna Burek-Opioła, Grażyna Szewczyk, Jolanta Świerżewska, Marzenna Zawistowska).

To jest wynik! OSIEM KSIĘGOWYCH w ciagu 6 lat.

Zarząd zmieniał w tym czasie przynajmniej 3-krotnie oprogramowanie:

w roku 2011:

  • program finansowo-księgowy firmy CRON
  • program do środków trwałych firmy RAKS
  • program kadrowo – płacowy firmy RAKS

w roku 2012:

  • Mieszczanin
  • SŁONIE (System Łatwej Obsługi Nieruchomości)
  • e-Kartoteka

w roku 2016

  • program księgowy Comarch ERP Optima,
  • SYSTEmSM dedykowany do obsługi Spółdzielni i Wspólnot.

Nie muszę dodawać, że te powyższe programy komputerowe są ze sobą niekompatybilne. W tym „szaleństwie” jest metoda!

Jak powszechnie wiadomo, najważniejsza w każdym przedsiębiorstwie jest KASA. Proponuję, abyśmy razem sprawdzili czy kasa w naszej Spółdzielni się zgadza według ostatniego sprawozdania finansowego.

W roku 2016 nadwyżka przychodu nad kosztami wyniosła 117 914,72 zł.

W roku 2015 nadwyżka przychodu nad kosztami wyniosła 31 349,27 zł.

W roku 2016 skumulowany fundusz remontowy wyniósł 401 568,08 zł.

Razem 550 832,07 zł

Taka kwota powinna być zdeponowana na rachunku bankowym.

Niestety środki pieniężne w kasie i na rachunkach zostały wykazane w bilansie w wysokości 476 993,27 zł. Tylko w roku 2016 powstało manko o wartości 73 838,80 zł.

W ciągu 12 miesięcy zabrakło w kasie ponad 73 tys. zł.

Ale to nie koniec jeszcze! Pani Księgowa Zawistowska zgubiła fundusz udziałowy w wysokości 39 000.00 (stan na 31/12/2015 r.) i nie wykazała 347 317,98 zł tytułem wpłaconego wpisowego w funduszu zasobowym. Należy podkreślić, że jedynym dysponentem funduszy własnych jest Walne Zgromadzenie. W tej kwestii nie zapadła żadna uchwała zmniejszająca te wartości. W związku z tym te kwoty powinny być zgromadzone na lokatach bankowych. 

Podsumujmy środki pieniężne jakie powinny być na rachunku:

550 832,07 + 39 000,00 + 347 317,98 = 937 150,05 zł, a jest niestety tylko 476 993,27, a to oznacza, że mamy manko w wysokości 460 156,78 zł.

Gdzie podziały się nasze pieniądze? Sprawozdanie finansowe na ten temat milczy. Sprawozdanie Zarządu również. Sprawozdanie Rady Nadzorczej nic na ten temat nie wspomina.

Czy to możliwe, że organy spółdzielni (Zarząd i Rada Nadzorcza) nie zauważyły, że „zawieruszyło” się im prawie pół miliona złotych?

Zgodnie z art. 26 ust. 1 ustawy o rachunkowości:

Jednostki przeprowadzają na ostatni dzień każdego roku obrotowego inwentaryzację zgromadzonych aktywów pieniężnych.

A to oznacza nic innego, że każda pozycja wykazywana w bilansie musi być ustawowo zinwentaryzowana.

Gospodarka w spółdzielniach mieszkaniowych ma charakter dualny:

  • podstawowa działalność gospodarcza w zakresie zarządzania nieruchomościami – jest to przychód bezwynikowy (nie występują straty ani zysk) i nie jest opodatkowana,
  • pozostała działalność gospodarcza (wynajem lokali użytkowych, parkingów, sprzedaż OC i OW z własnej kotłowni podmiotom trzecim itd.) jest opodatkowana.

W naszej Spółdzielni mamy tylko przychód z podstawowej gospodarki.

Są to środki pieniężne powierzone Zarządowi przez mieszkańców Osiedla, nad którymi sprawuje nadzór Rada Nadzorcza.  Zarząd każdego roku musi „co do złotówki” rozliczyć się z tych powierzonych pieniędzy, prowadząc ewidencję przychodu i kosztów dla każdej nieruchomości oddzielnie. Taki stan rzeczy obowiązuje od 10 lat.

A u nas Zarząd wrzuca wszystkie pieniądze do wspólnego „WORKA” i jeszcze gubi przy tym prawie pół miliona złotych przy aprobacie Rady Nadzorczej.

Na najbliższym Walnym członkowie powinni zrobić porządek z nieudolnym Zarządem i spolegliwą Radą Nadzorczą.

Spółdzielnia Mieszkaniowa nie może być jak Trójkąt Bermudzki, w której z niewyjaśnionych powodów giną powierzone pieniądze członków.

Autor: Czarek Meszyński

Członek SM nr 102

 

 

Lubię to!(31)Nie lubię tego!(2)

SpM Solidarność i Westminster -Nr 27 (280)

Co ma wspólnego założona 22 sierpnia 2016 r. z siedzibą we Wrocławi Spółka Mieszkaniowa „Solidarność” Sp. z o.o. z niemiecką firmą Westminster Vermögensverwaltung GmbH?

Łączy ich ta sama osoba, a mianowicie Marian Ziburske, który jest prezesem SpM „Solidarność” i Geschäftsführerem /dyrektorem zarządzającym w Westminster Vermögensverwaltung GmbH.

Marian Ziburske, Westminster Immobilien GmbH

36-letni Marian Ziburske – syn kierownika wydawnictwa – w wywiadzie prasowym mówi o sobie, że kocha nieruchomości, angielskie samochody, a zwłaszcza Jaguary, szybkie konie i włoską operę.

Występuje często w programie „Rozmowy ekspertów” berlińskiej TV.

Znany jest z hurtowych zakupów lokali mieszkalnych. Pod koniec 2010 r. Westminster kupił po bankructwie holenderskiego funduszu 2 400 mieszkań w Halle, Lipsku i Berlinie.

Ziburske ma wyraźnie określoną strategię: kupuje tylko mieszkania od podmiotów, które popadły w tarapaty finansowe, lokale przeznaczone są wyłącznie na wynajem.

Zasoby firmy Westminster to obecnie 27 000 lokali mieszkalnych na terenie byłego NRD.

Marian Ziburske wybrał się również na zakupy do Polski.

W Mysłowicach Ziburske kupił za pośrednictwem Sp.M „Solidarność” zabytkową kamienice Bauverein.

Bauverein wzniesiony został w 1915 roku przez Niemieckie Towarzystwo Budowlane na fali rozwoju miasta Mysłowice. Budynek wpisany jest do rejestru zabytków jako cenny zespół zabudowy mieszkalnej z I ćw. XX wieku. Zajmuje ponad 10 000 m². Przez wiele lat popadł on w ruinę, w 2005 roku doszło w budynku do pożaru, który strawił około 600 m² dachu. W 2007 roku przeszedł on remont generalny, podczas którego wymieniono wszystkie okna, tynki oraz dach. Obecnie znajduje się w nim ponad 170 lokal.

Portal Mysłowice wiadomości i aktualności podał:

„Dzisiaj (14 marca 2017) w Sądzie Rejonowym Katowice-Wschód odbyło się otwarcie ofert, jakie wpłynęły na przetarg na sprzedaż Bauvereinu. Wpłynęła tylko jedna ważna oferta – od spółki zarejestrowanej we Wrocławiu. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, gminna spółka Śląskie TBS nie przystąpiła do przetargu.

Śląskie TBS złożyło jedynie pismo do sądu, aby w przypadku, gdy kamienica nie zostanie sprzedana, sąd dał spółce więcej czasu na przygotowanie oferty. TBS nie było w stanie uzyskać na czas kredytu na zakup nieruchomości.

W zeszły czwartek została zwołana nadzwyczajna sesja Rady Miasta Mysłowice, na której gmina zgodziła się na poręczenie Śląskiemu TBS takiego kredytu. Formalności z jego uzyskaniem nie udało się jednak dopełnić przez upływem terminu złożenia ofert na przetarg, który to upływał 14 marca. Jak poinformował „CT” prezes Zbigniew Augustyn, jeszcze w dniu składania ofert bank nie dawał pełnej gwarancji na sfinansowanie zakupu. Nie mając pewności co do uzyskania kredytu, TBS nie mógł wystartować w przetargu. Przetarg został ogłoszony z 14-dniowym wyprzedzeniem. Poprzedni, nierozstrzygnięty, odbył się w styczniu.

Jedyną ofertę kupna złożyła (…) Spółka Mieszkaniowa „Solidarność”, która została zarejestrowana we Wrocławiu w sierpniu 2016 roku. Oferta została uznana przez sąd za ważną. Ta sama spółka startowała w styczniowym przetargu, lecz wtedy sąd odrzucił jej ofertę.

Mieszkańcy kamienicy są pełni obaw o swoją przyszłość. Mieli wielkie nadzieje, że budynek znajdzie się w rękach gminy, co da im wreszcie poczucie stabilizacji. Nie mają pojęcia czego mogą się spodziewać po nowym właścicielu.

Zainwestujemy siedmiocyfrową kwotę – mówi nowy właściciel. Spółka Mieszkaniowa „Solidarność” jest spółką córką niemieckiego przedsiębiorstwa Westminster Unternehmensgruppe, jednego z największych niemieckich przedsiębiorstw typu „family office”. Jak poinformował „CT” Józef Borek, reprezentant przedsiębiorstwa na Polskę, kamienica przy Mikołowskiej została nabyta przez spółkę „Solidarność” wraz ze spółką dominującą z własnego kapitału i budynek pozostanie w dłuższej perspektywie w zasobach spółki.

– Odsprzedaż mieszkań nie jest strategią przedsiębiorstwa. Niezamieszkałe mieszkania będą remontowane i ponownie przeznaczane do wynajmu. Przedsiębiorstwo planuje zainwestowanie w obiekt kwoty siedmiocyfrowej w celu jego renowacji i modernizacji. W obiekcie tym zostanie utworzony oddział dla danego regionu, aby najemcy mieli na miejscu punkt kontaktowy – informuje Józef Borek.”

Gazeta Ostrowiecka podała:

„- Co do Ostrowca Świętokrzyskiego to faktycznie był taki epizod – mówi Józef Borek, reprezentant na Polskę Westminster Unternehmensgruppe. Jesteśmy spółką, która zajmuje się nabywaniem i zarządzaniem obiektami mieszkaniowymi. W Internecie natrafiliśmy na informację, że Spółdzielnia Mieszkaniowa „Hutnik” w Ostrowcu Świętokrzyskim przeżywa problemy finansowe. Wówczas to przedstawiciel spółki spotkał się zarówno z zarządem, jak i radą nadzorczą ostrowieckiej spółdzielni. 

– Zależało nam na nawiązaniu współpracy oraz znalezieniu wspólnej płaszczyzny do rozmów mających na celu rozwiązanie problemu – wyjaśnia reprezentant przedsiębiorstwa. Nie ukrywam, że chcieliśmy, aby spółdzielnia wzięła pod uwagę możliwość przekształcenia się i została częścią struktury nowego podmiotu, który z automatu spłaciłby zadłużenia, nabywając wszystkie wierzytelności i wyprowadziłby spółdzielnię na prostą. Nie przystano na to, co właściciela z Niemiec zaskoczyło, mając na uwadze sytuację spółdzielni. Władze „Hutnika” bardziej przychylały się do opcji ogłoszenia upadłości.

Chcieliśmy przedstawić możliwe rozwiązania oraz doprowadzić do spotkania z grupą osób ze strony firmy, kompetentnych w różnych zakresach. Otrzymaliśmy jednak pisemną odpowiedź, że SM „Hutnik” nie jest zainteresowana kontynuacją rozmów.

Jak twierdzi przedstawiciel Westminster Unternehmensgruppe, ich propozycja rozwiązania sytuacji nie wywołała w Ostrowcu Świętokrzyskim optymizmu.
– Poczuliśmy nieprzychylność i tym samym stwierdziliśmy, że jest to nieodpowiedni moment na te rozmowy – uważa Józef Borek. Nasz scenariusz, mam wrażenie, nie do końca został zrozumiany, ale nie mieliśmy możliwości przedstawienia szczegółów. Oczywiście, mogliśmy rozpocząć rozmowy z syndykiem dotyczącą zakupu wierzytelności, ale na ten moment nas to nie interesowało. Wyczuwaliśmy, że reprezentanci spółdzielni nie chcą rozmawiać.

Po co mieć docelowych najemców niechętnie do nas nastawionych. Wówczas też od całego przedsięwzięcia odstąpiliśmy. Mieszkańcy Ostrowca Świętokrzyskiego muszą wiedzieć, że reprezentuję przedsiębiorcę z dużym doświadczeniem i ogromnym zapleczem finansowym. Widzieliśmy realną szansę na powodzenie przedsięwzięcia. Westminster Unternehmensgruppe przywołuje przykład niemiecki, gdzie po obaleniu muru wschodnia część Niemiec miała te same problemy ze spółdzielniami mieszkaniowymi. Tam sobie z tym poradzono. 

Proszę spojrzeć na opinie niemieckich mieszkańców spółki Westminster wyrażane w Internecie, gdzie każdy przyznaje, iż jest to podmiot godny zaufania i bardzo profesjonalny.

W Niemczech Westminster aż pięciokrotnie został wybrany najbardziej przychylną mieszkańcowi spółką.

To spółka, która integruje się z miastami, w których inwestuje, wspomaga lokalny sport, czy kulturę. Niemiecki właściciel nie wziął jednak w tym przypadku pod uwagę faktu, że polskie prawo spółdzielcze jest jeszcze bardziej skomplikowane, a czynsze, których właściwie nie ma, ze strony ekonomicznej są również problemem. Uznaliśmy, że nie widzimy szansy porozumienia się z zarządem i radą nadzorczą, dlatego też odstąpiliśmy od tematu.

Przedstawiciele Westminster Unternehmensgruppe nie ukrywali, że na całe przedsięwzięcie patrzyli również z biznesowego punktu widzenia.

Jeżeli ktoś miałby wyłożyć ponad 20 mln zł, aby pokryć zadłużenie, chciałby je odzyskać. Nie było to jednak celem krótkodystansowym, zwrot był oczekiwany po ok. 15 latach. Nie ma też w polityce firmy opcji odsprzedaży mieszkań na rynku wtórnym. Jak dotąd w żadnym z niemieckich przypadków tak się nie zdarzyło. Westminster w swoich zasobach posiada wyłącznie mieszkania czynszowe – kwituje Józef Borek, reprezentant Westminster Unternehmensgruppe.”

Westminster inwestuje nie tylko w nieruchomości, wspiera finansowo również różne dyscypliny sportowe oraz sztukę.

Piłka nożna

Koszykówka

Hokej

Wyścigi konne

Skoki

Zaprzęgi konne

36-letni Marian Ziburske w wywiadzie prasowym mówi o sobie, że kocha (…) szybkie konie

Opera

A to wszystko pod flagą Westminster

Wybór nazwy firmy – to nie tylko miłość i szlachetność angielskiego stylu; w branży nieruchomości jest ważnym symbolem: The Duke of Westminster jest największym w Anglii potentatem nieruchomości. „Byłem zaskoczony, że nazwa Westminster nie była chroniona”, powiedział Ziburske.

Oczywiście nazwa spółki mieszkaniowej Solidarność z Wrocławia też nie była przypadkiem.

Biorąc pod uwagę sponsoring na tak szeroką skalę to nie należy się dziwić, że przedstawiciel SpM „Solidarność” stwierdził, że polskie prawo spółdzielcze jest jeszcze bardziej skomplikowane, a czynsze, których właściwie nie ma, ze strony ekonomicznej są również problemem. 

Prezesi spółdzielni mieszkaniowych, co by o nich nie powiedzieć, nie sponsorują na taką skalę lokalnego sportu i kultury, stąd też opłaty za użytkowanie lokali są jeszcze umiarkowane.

Ale czy taki stan rzeczy się utrzyma?

Tym bardziej, że Westminster to firma „z dużym doświadczeniem i ogromnym zapleczem finansowym”, a w Polsce coraz więcej spółdzielni mieszkaniowych popada w kłopoty finansowe.

Rynek mieszkaniowy to lukratywny sektor w gospodarce każdego kraju. Według opinii przedstawiciela Westminster na Polskę „czynsze, których właściwie nie ma” klasyfikuje naszą mieszkaniówkę jako rynek o dużym potencjale wzrostu. Każda firma z branży nieruchomosci ma szansę na biznes z wysoką marżą poprzez wprowadzenie podwyżki opłat tj. urealnienie czynszów, dostosowanie wysokości opłat do cen wolnorynkowych, innymi słowy systematyczny drenaż kieszeni spółdzielców na skalę o jakiej się prezesom nie śniło.

Czy polskie spółdzielnie mieszkaniowe staną się „łatwym łupem” dla kapitału niemieckiego?  Czy SM zachowają swoją podmiotowość? Czy przekształcą się w czynszówki, a spółdzielcy w najemców?

Niewątpliwie na rynku polskim dochodzi do nowego rozdania. Wielki kapitał międzynarodowy zainteresowany jest kolejnymi zakupami w naszym kraju.

Po sprzedaży fabryk, banków, mediów przyszedł czas na sprzedaż mieszkaniówki. Czy będzie to epizod, czy też sprzedaż hurtowa? Wszystko zależy od ustawowej ochrony.

Niestety liczne sofizmaty prawne w ustawach spółdzielczych  ułatwiają przejmowanie mieszkań przez osoby trzecie. Czy ustawodawca to zmieni? Czy posłowie, ministrowie i spółdzielcy są świadomi zagrożenia jakie w tym roku się pojawiło?

Czarek Meszyński

Źródło:

http://www.westminster.de

http://www.moz.de/artikel-ansicht/dg/0/1/278174

http://www.pnn.de/brandenburg-berlin/340418/

Niemiecki inwestor zainteresowany „Hutnikiem”

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bauverein_w_Mysłowicach

Lubię to!(35)Nie lubię tego!(0)

Spółki Mieszkaniowe – Nr 26 (279)

Na rynku polskim oprócz spółdzielni mieszkaniowych, deweloperów, wspólnot mieszkaniowych działają również spółki mieszkaniowe.

Zakres działalności spółek mieszkaniowych zbliżony jest do pozostałych podmiotów rynkowych tj. zarządzają własnymi nieruchomościami, w których lokale przeznaczone są na wynajem ewentualnie prowadzą działalność deweloperską.

Do najbardziej znanych należą:

  • ŚDSM – Śląsko – Dąbrowska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Nadwiślańska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.
  • Mysłowice Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Spółka mieszkaniowa Idol Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Salwator Sp. z o.o.,
  • Kazimierz-Juliusz Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Wrębowa Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Paryż Sp. z o.o.
  • Spółka Mieszkaniowa Podgórze Sp. z o.o.,
  • Spółka Mieszkaniowa Solidarność Sp. z o.o.

Należy podkreślić, że Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS) są także spółkami prawa handlowego (Sp. z o.o.).

Wszystko wskazuje, że pierwszy etap mieszkanie plus będzie realizowany za pośrednictwem spółek mieszkaniowych.

Spółki Mieszkaniowe mają na ziemiach polskich starszą tradycję niż spółdzielnie mieszkaniowe. Pierwsze spółki mieszkaniowe powstały w roku 1890 w Poznaniu i Bydgoszczy.

Dokument pochodzi z WBC (Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa).

W dniu 27 marca 1890 założono w Poznaniu towarzystwo „Pomoc” Spółka budowlana z ograniczoną poręką ( Eingetragene Genossenschaft mit beschr. Hafpflicht). Jednym z udziałowców był znany przemysłowiec Stefan Cegielski (syn Hipolita Cegielskiego), a swego wsparcia udzieliła światowej sławy aktorka Helena Modrzejewska.

Foto: reprezentacyjne, bydgoskie kamienice

W 1890 r. powstaje w Bydgoszczy spółka „Beamten-Wohnungsverein” eingetragen Genossenschaft mit beschränkter Haftung (GmBH – odpowiednik Sp. z o.o.), do której Polaków w zasadzie nie przyjmowano. Spółka przekazana jest na mocy Traktatu Wersalskiego pod zarząd polski w 1920 r. W 1925 r. zarejestrowana jest jako „Towarzystwo Mieszkaniowe Spółdzielnia”. Reaktywowana w 1945 r. a od 1949 r. działa pod nazwę – Bydgoska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Bydgoszcz była wówczas ważnym ośrodkiem administracyjnym tj. stolicą regencji w państwie pruskim. Do wybuchu I-szej wojny światowej zbudowano 33 kamienice, które stanowiły całość jej zasobów mieszkaniowych aż do roku 1959.  Do dziś BSM zarządza 28 kamienicami z pierwszego okresu jej działalności,  w których znajduje się 278 lokali mieszkalnych. Część  kamienic  zostały przekazane w latach 70. XX w. do zasobów miasta, gdzie do dziś pełnią ważną funkcję obiektów użyteczności publicznej.

4 października 1902 r. powołano Beamten – Wohnungsbauvereine zu Thorn GmBH / Stowarzyszenie Urzędników dla budowy domów i mieszkań – Zarejestrowana spółdzielnia z ograniczoną odpowiedzialnością w Toruniu działająca obecnie pod nazwą SM Kopernik. W przeciwieństwie do spółek kapitałowych powstałych w Poznaniu i Bydgoszczy forma prawna Stowarzyszenia Urzędników w Toruniu  oparta była na pruskiej ustawie o spółdzielczości z 20 maja 1898 r.*

Na uwagę zasługuje fakt, że w Niemczech do dnia dzisiejszego obowiązuje ustawa o spółdzielniach (Genossenschaftsgesetz lub GenG), która weszła w życie  1 maja 1889 r.

1 listopada 1934 roku polskie władze (na podstawie uchwały Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów) powołują Towarzystwo Osiedli Robotniczych (TOR), spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, która ma budować i finansować mieszkania „społecznie najpotrzebniejsze”. Zasady, którymi kieruje się spółka, są nadzwyczaj proste. Mieszkania mają być małe, suche, jasne, ale co najważniejsze – tanie. Kwota miesięcznego komornego nie może przekroczyć 20 zł miesięcznie, czyli mniej więcej jednej dziesiątej dochodu robotnika.

Foto: Osiedle TOR na warszawskim Kole, zdjęcie druga połowa lat 30. XX w.

Osiedle TOR na warszawskim Kole – eksperyment taniego, dostępnego budownictwa. W 1935 roku prace nad budową osiedla ruszają pełną parą. Zaprojektował je architekt Roman Piotrowski, związany wcześniej z grupą Praesens skupiającą architektów modernistycznych. Działały w niej takie architektoniczne znakomitości jak Helena i Szymon Syrkusowie, Bohdan Lachert, Józef Szanajca, Barbara i Stanisław Brukalscy. Piotrowski budynki na swoim osiedlu ustawi szczytowymi ścianami do ulicy, jeden obok drugiego, w zabudowie grzebieniowej. Nie ma tu czasu i pieniędzy na finezję czy ekstrawagancję. Rządzi nimi modernistyczna prostota i funkcjonalność. Pomiędzy blokami znajdzie się miejsce na niewielkie placyki zabaw dla dzieci.

Foto: Osiedle TOR na Grochowie, zdjęcie współczesne

Osiedle TOR-u na rogu Podskarbińskiej i Kobielskiej na warszawskim Grochowie zaprojektowali Mirosław Szabuniewicz i Natalia Hiszpańska. Otwarto je w 1938 roku. Mieszkania są nieduże – dla robotników. Mimo upływu czasu osiedle zaskakuje wysmakowaną formą i miłym dla człowieka otoczeniem. Mało znany warszawski funkcjonalizm. Na pewno w miejscu, w którym nikt się go nie spodziewa. W Berlinie podobne osiedla wymuskali „na cacuszko” i postarali się o wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Jak z tego krótkiego rysu historycznego widać, potrzeby mieszkaniowe mogą być zaspokajane nie tylko przez spółdzielnie mieszkaniowe, ale również przez spółki mieszkaniowe.

Lobby prezesowskie ogromny dorobek przedwojennych Towarzystw Mieszkaniowych (Sp. z o.o.) próbuje zawłaszczyć przedstawiając go jako swój własny. Prezesi próbują wykreować sytuację, że tylko spółdzielnie mieszkaniowe są stworzone do budowania mieszkań. A przecież art. 75 ust. 1 Konstytucji RP mówi, że władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania.

Ponadto mamy wolny rynek i konkurencyjne ceny i tylko od sprawności organizacyjnej podmiotu zależy kto będzie dostarczał obywatelom mieszkań. Póki co spółdzielnie przegrywają z deweloperami i TBS.

Czarek Meszyński

*

  • Pruska ustawa o spółdzielczości z 20 maja 1898 r pochodzie ze statutu „Stowarzyszenie Urzędników dla budowy domówi mieszkań Zarejestrowana spółdzielnia z ograniczoną odpowiedzialnością w Toruniu”.
  • W piśmiennictwie  podawana jest data 1867 r. – pruska ustawa o spółdzielczości, a od 1871 r. obowiązująca w całej Rzeszy Niemieckiej.
Lubię to!(28)Nie lubię tego!(1)

Suplement – Zmasowany atak – Nr 25 (278)

Lobby prezesowskie oprócz mediów ogólnopolskich ma do dyspozycje swoje własne, czyli spółdzielcze (prywatne) media w postaci lokalnej TV, gazety osiedlowej, strony internetowej, oraz przeróżne media społecznościowe i kanał You Tube.

To silny oręż w walce z reformatorami spółdzielni mieszkaniowych. 

W rozmowach dnia redaktor Przemek Budzik zadał pytanie:

-Panie prezesie co oznacza faktycznie ten projekt? Czy przed nami stoi rzeczywiście likwidacja spółdzielni?

W praktyce przegłosowanie tej propozycji Kukiz’15 jest jednoznaczne z likwidacją spółdzielni mieszkaniowych, jako że z mocy prawa spółdzielnie mają być zastąpione wspólnotami mieszkaniowymi. 

-Niedawno odbył się Kongres Spółdzielczości, czy na tym kongresie rozmawiano o tym projekcie, czy też było zaskoczenie dla spółdzielców?

-Ani jednym słowem nikt nie wspomniał, że taka rzecz, taka propozycja może zaistnieć. W najgorszych snach delegaci na tym kongresie  nie przewidzieli takiego rozwoju sytuacji karkołomnej – jak powiedział prezes – powodującej nieprawdopodobne skutki gospodarcze dla 4 mln. ludzi w Polsce.

 

 

-Gdyby to nowe prawo weszło w życie to do czego może doprowadzić?

Likwidację spółdzielni i zostawienie ogromnych długów spoczywających na członkach spółdzielni . (…) To grupa niekompetentych ludzi opracowała ten projekt. (…) Ja zakładam, że ten projekt Kukiza pójdzie do kosza. (…) To ludzie oderwani od rzeczywistości tworzyli. (…) Nawet niemożna na ten temat dyskutować, bo poziom głupoty autorów tego przerasta wszelkie wyobrażenia odpowiada Szymon Rosiak prezes SMLW w Legionowie.

 

W spółdzielczej gazecie „Miedzy nami spółdzielcami” – Pismo Siedleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej – napisano:

„Kukizowcy proponują również podział dużych spółdzielni na mniejsze, żeby powstała swobodna konkurencja rynkowa między spółdzielniami. Panie i panowie parlamentarzyści, może zaproponujcie podział dużych spółek państwowych na mniejsze, to wtedy wg Was konkurencja spowoduje, że będziemy mieli tańsze produkty tych spółek. Szkoda, że zapomnieliście o tym, że małe nie zawsze jest piękne i często bywa brzydsze i droższe. Pamiętajcie, że nas spółdzielców jest kilka milionów i nasze głosy przy kolejnych wyborach będą bardzo ważne.

Podałem tylko 4 przykłady jak lobby prezesowskie jest świetnie zorganizowane. W tym samym czasie prezesi wystąpili z takim samym przekazem na rzecz obrony spółdzielczości. Proszę zwrócić uwagę, że mamy do czynienia z jednokierunkowym przekazem tj. wypowiadają się tylko prezesi i działacze używając tylko dla nich wygodnych argumentów – jest to monolog, sprawiający wrażenie, że wypowiadają się eksperci. Nie ma dyskusji, nie ma kontrargumentów. Rzeczywistość przedstawiana przez prezesów jest jedyną słuszną wizją polskiej spółdzielczości.

Prezesi są kreowani na wojowników,

którzy walczą z głupotą, nieuczciwością i z pomysłami różnego anturażu mające na celu zniszczenia spółdzielczości mieszkaniowej.

Tym jest im łatwiej, że mają często bliskie kontakt z władzą.

Warszawa, 21.03.2017. Udzial Prezydenta RP Andrzeja Dudy w uroczystosci wreczenia nagrod i certyfikatow w IX edycji „Pracodawca Przyjazny Pracownikom”. Fot. Krzysztof Sitkowski/KPRP
         Nagrodę otrzymał Jan Marciniak prezes PSM „Winogrady”

Czarek Meszyński


Polecam obejrzeć:

———————————————————————————- 

A jak było 6 lat temu?

https://www.youtube.com/watch?v=4ONDmbWe3bk

 

Lubię to!(29)Nie lubię tego!(0)

Zmasowany atak – Nr 24 (277)

Historia lubi się powtarzać.  Wszystko wskazuje, że zastosowano tę samą strategię do walki z reformatorami spółdzielczości, co w roku 2011. Po skierowaniu druku 1268 do pierwszego czytania w mediach pojawiły się następujące artykuły:

  • Likwidator KUKIZ’15?,
  • Zamach na spółdzielnie mieszkaniowe,
  • Wkrótce mieszkańców spółdzielczych bloków może czekać małe trzęsienie ziemi,
  • Kontrowersyjny Projekt posłów KUKIZ’15,
  • PiS i KUKIZ’15 biorą się za spółdzielnie mieszkaniowe,
  • Protest członków i mieszkańców SM „Osiedle Młodych,
  • Likwidacja spółdzielni mieszkaniowych. Spółdzielnie protestują i zbierają podpisy,
  • Czy dąży się do likwidacji spółdzielni mieszkaniowych i zstąpienia ich wspólnotami?,
  • Protest w sprawie likwidacji spółdzielni,
  • Ogólnopolski protest Członków Spółdzielni Mieszkaniowych przeciwko anty-spółdzielczemu projektowi ustawy o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy Prawo Spółdzielcze, 
  • Projekt likwidacji spółdzielni mieszkaniowych – KUKIZ’15,
  • Nie damy się zlikwidować – zapowiadają spółdzielnie mieszkaniowe. Rusza protest.
  • Posłowie Kukiz’15 przygotowali projekt ustawy likwidujące tzw. „księstwa spółdzielcze”,
  • Ja podpisałam protest przeciwko projektowi klubu KUKIZ’15 – głos emerytki,
  • Paweł Kukiz wykupił mieszkanie komunalne,
  • Mieszkanie za 25 tys. zł? Kukiz odpowiada na zarzuty,
  • Paweł Kukiz kupił mieszkanie w Warszawie za 25 tys. zł. Jak to możliwe?
  • To może zniszczyć wizerunek Pawła Kukiza. „Super Express” twierdzi, że kupił on mieszkanie w Warszawie za … 25 tys. zł,
  • Kukiz kupił mieszkanie w Warszawie za bezcen.

To był zmasowany atak na klub KUKIZ’15, który wprowadził do Sejmu nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. W ciągu dwóch miesięcy w polskich mediach pojawiło się kilkadziesiąt jeżeli nie kilkaset artykułów na ten temat.

Argumentacja zawsze była taka sama:

„Projekt ustawy zawiera rozwiązania, które były już wielokrotnie odrzucane przez Sejm i kwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny, a także są negatywnie opiniowane przez ekspertów z dziedziny prawa. Naszym zdaniem proponowane w nowelizacji ustawy zapisy, które mogą doprowadzić do paraliżu funkcjonowania lub nawet likwidacji spółdzielni mieszkaniowych, pozostają w sprzeczności z Narodowym Programem Mieszkaniowym, a w szczególności z jego częścią – rządowym programem polityki mieszkaniowej Mieszkanie Plus. To właśnie spółdzielnie mieszkaniowe mają w nim odegrać ważną rolę zapewniając dach nad głową wielu tysiącom polskich rodzin – w dobrym standardzie za niewielką cenę. Po raz kolejny podejmowana jest próba uchwalenia przepisów, które ingerują w samorządność i niezależność spółdzielni, a przede wszystkim budzą wątpliwość co do ich zgodności z Konstytucją RP.

Za wyjątkowo szkodliwe dla spółdzielców oraz mieszkańców spółdzielni mieszkaniowych należy uznać propozycję zawartą w projekcie nowelizacji ustawy – obowiązkowe tworzenie wspólnot mieszkaniowych na majątku spółdzielczym. Projekt ustawy wprowadza zasadę, że w przypadku gdy w obrębie danej nieruchomości ustanowione zostanie 20 % odrębnych własności lokali (w przeliczeniu na posiadane udziały) z mocy prawa powstanie wspólnota mieszkaniowa. Powyższe rozwiązanie prawne może doprowadzić do faktycznej likwidacji spółdzielni mieszkaniowych, które przez tyle już lat w sposób sprawny zarządzają mieszkaniami swych członków i mieszkańców. Zarządzanie tak ogromnym zasobem mieszkaniowym zostanie przekazane zarządcom nieruchomości, których doświadczenie w tym zakresie jest wątpliwe. Co najgorsze, projekt przewiduje ustawowe zastąpienie spółdzielni wspólnotami, bez prawa wyboru przez mieszkańców. W ten sposób naruszone zostają podstawowe zasady konstytucyjne – wolności zrzeszania się oraz równości wobec prawa. 

Wielu członków i mieszkańców spółdzielni świadomie dokonało wyboru spółdzielczej formy podczas zakupu lokalu, a kwestionowany projekt ustawy tę swobodę odbiera. Podkreślić należy ponadto, że nie precyzuje on w sposób wystarczający rozliczeń pomiędzy wspólnotą a spółdzielnią i nie zabezpiecza też praw członków spółdzielni do majątku wspólnego.

Projekt kwestionowanej przez nas – członków i mieszkańców Spółdzielni – nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy Prawo spółdzielcze został przygotowany w nieprzemyślany i chaotyczny sposób. Już po lekturze pierwszych proponowanych zapisów widać, że jej autorzy nie znają realiów funkcjonowania oraz warunków organizacyjno–prawnych zarządzania spółdzielniami mieszkaniowymi. Proponowane przepisy wpłyną negatywnie na jakość i sprawność zarządzania, a co gorsza spowodują wzrost związanych z tym kosztów. Kosztów, które ostatecznie będą musieli pokryć członkowie i mieszkańcy spółdzielni.

Reasumując – projekt ustawy o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy Prawo spółdzielcze autorstwa Kukiz ’15 jest nieudaną propozycją, którą jako członkowie i mieszkańcy Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych” w Poznaniu zdecydowanie odrzucamy.”*

Zaatakowano również personalnie lidera,Paweł Kukiz musiał się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem i wykupił mieszkanie zgodnie z prawem.

Media mają dzisiaj władzę większą niż kiedykolwiek i mogą od początku do końca

stworzyć i zniszczyć gotowy produkt polityczny.

Należy pamiętać, że każdy dziennikarz musi, gdzieś mieszkać, często mieszka w zasobach spółdzielczych i prezes zawsze może go poprosić o drobną przysługę.

Ponadto duże spółdzielnie mieszkaniowe mają własne media, gazetę osiedlową/spółdzielczą, telewizje kablową czy też stronę internetową, w których mogą propagować spółdzielczą retorykę.

Politycy też są uzależnieni od prezesów, ponieważ oni mogą wszystko, powieść bilbordy na budynkach spółdzielczych, ciepło przedstawić polityka w swoich mediach, zachęcić mieszkańców by na niego głosowali itd. A przede wszystkim mogą wspierać kampanie polityczną. To wszystko sprawia, że politycy/posłowie/senatorowie są wyczuleni na propozycje prezesów.

Poseł Sachajko w wyborach do parlamentu (2015) otrzymał  10 722 głosów. Proszę wyobrazić sobie jak się czuł Poseł, jak Jerzy Jankowski wysłał mu kilkanaście tysięcy podpisów (łącznie zebrano 15 342 podpisów) za wstrzymaniem procedowania ustawy.

Czy można taki elektorat zlekceważyć?

Oto jest dylemat polskiego polityka.

Czarek Meszyński

 

http://osiedlemlodych.pl/protest-czlonkow-i-mieszkancow-sm-osiedle-mlodych/

 

Lubię to!(28)Nie lubię tego!(0)