Get Adobe Flash player

Spółdzielnie

To miała być spółdzielnia dla ludzi – Nr 70 (164)

Unknown

Marek Jackowski napisał genialny tekst o Polsce:

Domy moje domy
Domy i ulice
Gderają w nich gnomy
Kraczą czarownice
Matko, moja matko
Ojcze drogi ojcze
Czemu ta diaspora
To sami folksdojcze
Siostro moja siostro
Bracie, miły bracie
Przecie wy na siebie
Litości nie macie
Synku, mały synku
Ukochana córko
Odchodzę ja z rynku
Na swoje podwórko

To miał być kraj dla ludzi
To miał być dla nas kraj
Wiec przyszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam
To miał być kraj dla ludzi
To miał być dla nas kraj
Wiec przeszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam        (fragment)

 

Analizując 20-letnią historię mojej Spółdzielni dochodzę do wniosku, że powyższy tekst idealnie pasuje do naszej sytuacji, należy tylko wyraz kraj zastąpić spółdzielnią i wtedy otrzymamy:

To miała być spółdzielnia dla ludzi
To miała być dla nas spółdzielnia

Wiec przyszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam

 

Konstatacja w sumie bardzo smutna.

Autor: Czarek Meszyński

 

Lubię to!(9)Nie lubię tego!(0)

Stado strzyżonych owiec – Nr 68 (162)

25.09.2008 REDZIN , MEZCZYZNA PROWADZI STADO OWIEC NA PASTWISKO . PRZECHODZI PRZEZ MIEJSCE , GDZIE NIEBAWEM POWSTANIE OLBRZYMIA PRZEPRAWA PRZEZ ODRE W RAMACH AUTOSTRADOWEJ OBWODNICY WROCLAWIA . FOT. MACIEJ SWIERCZYNSKI / AGENCJA GAZETA  SLOWA KLUCZOWE: OWCA OWCE STADO ULICA DROGA ZWIERZE HODOWLA

 

Członkowie spółdzielni mieszkaniowych często w swym stadnym zachowaniu przypominają te prawdziwe owce, które są regularnie strzyżone i golone przez swoich baców. W rzeczywistości spółdzielczej strzyżenie i golenie członków odbywa się zazwyczaj poprzez nakładanie zawyżonych opłat przez prezesów.

Dlaczego spółdzielcy się na to godzą? Nie reagują? Płacą i płaczą?

Wpływ na takie zachowanie ma niewątpliwie wiele czynników, tych prostych i tych złożonych.

Do najważniejszych z nich  moim zdaniem należy nie stosowanie zasady ograniczonego zaufania. Ta fundamentalna zasada z kodeksu ruchu drogowego stanowiąca, iż zarówno każdy uczestnik ruchu drogowego ma prawo liczyć, że inni uczestnicy ruchu przestrzegają przepisów, chyba że aktualne zachowanie jakiegoś uczestnika stanowi uzasadnione podejrzenie do odmiennego jego zachowania. Ogromna liczba wypadków na drodze, nierzadko  spowodowana jest m.in. nieprzestrzeganiem zasady ograniczonego zaufania przez uczestnika, który w świetle prawa postępował zgodnie z przepisami. Stąd też ukaranych zostaje najczęściej obu uczestników ruchu, pomimo tego, iż tylko jeden z nich popełnił faktyczne wykroczenia. Najczęstszym zarzutem stawianym uczestnikowi postępującemu zgodnie z przepisami jest niezachowanie ostrożności bądź szczególnej ostrożności, co odnosi się m.in. do zasady ograniczonego zaufania. 

Spółdzielcy bardzo często nie reagują na różnego rodzaju patologiczne objawy w działalności SM, nie zachowują szczególnej ostrożności. Taki stan rzeczy może trwać całymi latami. Członkowie, Rada Nadzorcza i Walne Zgromadzenie udają, że niczego nie dostrzegają. Taka konformistyczna postawa przypomina trzy japońskie małpki Mizaru, Kiakazaru i Iwazaru – nie słyszeć, nie widzieć, nie mówić. 

3_monkeys

 

Ten spółdzielczy konformizm niestety powoduje, że spółdzielcy się budzą jak już jest za późno, kiedy ich własność jest zagrożona. Wtedy potrzebna jest interwencja władzy państwowej: sądów, prokuratury, polityków…

A przecież  wystarczyłoby tylko zastosować nadzór właścicielski, sprawdzić faktury i umowy, dopilnować czy każda nieruchomość jest zgodnie z prawem odrębnie rozliczana, czy koszty przypisane do naszej nieruchomości są zasadne i rzeczywiste. Przecież każdy z nas robi to na co dzień, w sklepie, w restauracji u dentysty. Czy wyobrażamy sobie taką sytuację w restauracji, że zamawiamy schabowego a kelner policzył nam za homara? A w naszej patogennej spółdzielczej rzeczywistości się na to godzimy. Prezes robi nam remont i nikt z mieszkańców nie sprawdza jakie materiały zostały użyte, czy robocizna była właściwie skalkulowana. Bywa często, że dostajemy „schabowego a płacimy jak za homara.”

 

SPÓŁDZIELCY NAJWYŻSZA PORA POWSTAĆ Z KOLAN !!! 

images

Autor: Czarek Meszyński

 

Lubię to!(30)Nie lubię tego!(1)

Rada nadzorcza powołuje prezesa i odwołuje – Nr 67 (161)

Prezesa spółdzielni mieszkaniowej, nawet gdy są ku temu przesłanki, nie tak łatwo odwołać. To wielki problem dla jej członków.

Walne zgromadzenie, które nie udzieli absolutorium prezesowi spółdzielni mieszkaniowej, nie może go odwołać. Część prawników, a także sądy, uważają, że takie prawo ma tylko rada nadzorcza, która powołuje prezesa. Członkowie spółdzielni twierdzą, że tak nie powinno być.

 

TYLKO Z WYPRZEDZENIEM 

W jednej z łódzkich spółdzielni mieszkaniowych walne zgromadzenie nie udzieliło absolutorium prezesowi. Gdy uchwała w tej sprawie została podjęta, uczestniczący w posiedzeniu spółdzielca na laptopie napisał projekt uchwały o jego odwołaniu. Następnie walne ją przegłosowało. Prezes nie pogodził się z przegraną i wystąpił do sądu okręgowego o uchylenie lub stwierdzenie nieważności uchwały.

SO uznał ją za nieważną (wyrok jest już prawomocny). Zdaniem SO uchwała jest sprzeczna z art. 8³ ust. 7 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewiduje on, że walne zgromadzenie może podejmować uchwały jedynie w sprawach objętych porządkiem obrad podanym do wiadomości członków w terminach i w sposób określony w tej ustawie. Powinien więc zostać przekazany zarządowi co najmniej 15 dni przed dniem posiedzenia walnego lub jego pierwszej części. Natomiast prawo do zgłaszania projektów uchwał ma co najmniej dziesięciu członków. W tym zaś wypadku projekt powstał w trakcie obrad walnego i podpisała się pod nim tylko jedna osoba.

Według sądu jest wprawdzie w prawie spółdzielczym art. 49 § 4 pozwalający odwołać członka zarządu, któremu nie udzielono absolutorium, nawet gdy projektu uchwały nie było w porządku obrad. Nie mniej nie ma on zastosowania do spółdzielni mieszkaniowych. W nich w pierwszej kolejności stosuje się ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych, która jest przepisem szczególnym w stosunku do prawa spółdzielczego (przepis ogólny). Art. 8 ³ u.s.m. wyłącza więc stosowanie art. 49 ust. 4 prawa spółdzielczego.

 

TYLKO RADA

Problem w tym, że zdaniem wielu ekspertów walne zgromadzenie w ogóle nie może odwołać prezesa.

– Walne zgromadzenie nie ma takich kompetencji. To rada nadzorcza powołuje prezesa, a więc go odwołuje – twierdzi Grzegorz Abramek, wiceprezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Warszawie.

Podobnie uważa Michał Tokłowicz, wiceprezes Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (PSM).

– PSM liczy 20 tys. członów. Tymczasem na ostatnie walne zgromadzenie przyszło 600 osób, czyli ok. 2 proc. spółdzielców i gdyby 301 z nich chciało głosować za odwołaniem prezesa, to zaledwie 1 proc. członków zadecydowałoby o tak ważnej kwestii – wyjaśnia.

Inaczej uważa Maria Krzyszkowiak, mieszkanka jednej z warszawskich spółdzielni.

– Nie może być tak, że członkowie spółdzielni nie mają swobody w decydowaniu, kto nią zarządza. Bywa, że prezes działa na szkodę spółdzielni, a rada nadzorcza mu sprzyja. Musi być ten wentyl bezpieczeństwa w postaci odwołania prezesa na walnym – tłumaczy.

W sejmowej Komisji Nadzwyczajnej trwają prace nad nowym prawem spółdzielczym. Projekt przewiduje, że gdy spółdzielcy podejmą na walnym zgromadzeniu uchwałę o nieudzieleniu absolutorium, prezes będzie odwołany. Szanse jednak na jego uchwalenie w tej kadencji Sejmu nie są duże.

Unknown

prof. Małgorzata Wrzołek-Romańczuk – specjalizuje się w prawie spółdzielczym

Moim zdaniem nie ma żadnych przeszkód, by walne zgromadzenie w spółdzielni mieszkaniowej nie tylko nie udzieliło absolutorium prezesowi, ale również go odwołało. Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych zawiera przepisy szczególne w stosunku do prawa spółdzielczego. Oznacza to, że stosuje się ją w pierwszej kolejności, a w kwestiach nieuregulowanych w niej stosuje się wprost przepisy prawa spółdzielczego, m.in. art. 49 § 4. To uregulowanie natomiast pozwala odwołać członka zarządu (w tym prezesa spółdzielni mieszkaniowej), któremu nie udzielono absolutorium, nawet gdy ta sprawa nie była objęta porządkiem obrad walnego zgromadzenia.

Autor: Renata Krupa-Dąbrowska

 

Źródło: http://prawo.rp.pl/artykul/1216440.html

 

Komentarz

Czytając ten artykuł stanęło mi przed oczami Walne Zgromadzenie z roku 2011, na którym ówczesna pani Prezes nie otrzymała absolutorium. By ją odwołać trzeba było przegłosować uchwałę kwalifikowaną większością 2/3 albowiem na Walne został nałożono kaganiec w postaci regulaminu WZ, który zawierał taki zapis. W każdym zakładzie pracy (korporacja, firma) prezesa rozlicza się z osiągniętych wyników. Jest sukces jest kontrakt na następny rok. Jedynie w polskich spółdzielniach mieszkaniowych prezesi są przyspawani do stołków i robią wszystko by się na nich utrzymać jak najdłużej, najlepiej do sytej emerytury. W sprawozdaniu finansowym za rok 2013 moja dysfunkcyjna Spółdzielnia wykazała stratę w wysokości 412 tys. zł przy przychodzie nieco  powyżej 1,1 mln zł. Nikt z Zarządu ani z RN nie poczuwał się do odpowiedzialności za poniesioną stratę, wręcz przeciwnie wszyscy mieli świetne samopoczucie. 

Do tego patogennego stanu w SM dochodzą wyroki sądów, które je niestety utrwalają.

Czy tak powinno wyglądać państwo prawa?

Czarek Meszyński

Lubię to!(8)Nie lubię tego!(1)

Jak są wyprowadzane pieniądze ze SM? – Nr 65 (159)

Jak są wyprowadzane pieniądze ze spółdzielni mieszkaniowej? Czy to w ogóle jest możliwe? Każda spółdzielnia przecież podlega kontroli i nadzorowi rady nadzorczej, walnego zgromadzenia i związkom rewizyjnym. Kontrola zarządów jest przeważnie nominalna; pozory praworządności  są tworzone na papierze dla członków spółdzielni, którzy mają tylko jedną rolę do odegrania – stada strzyżonych owiec. PŁAĆ I PŁACZ – to główne przesłanie dla spółdzielców od ich zarządów.

Dzisiaj podam cztery najbardziej popularne metody na wyprowadzanie pieniędzy z systemu finansowego spółdzielni mieszkaniowej.

Na bakszysz – to najbardziej rozpowszechniony proceder wśród prezesów polegający na pobieraniu prowizji do prywatnej kieszeni za zlecane usługi: sprzątanie, konserwacje, remonty itd. Każdy przedsiębiorca, który zabiega o zlecenie ze spółdzielni mieszkaniowej wie, że prezesowi trzeba się odwdzięczyć. Jest zlecenie musi być kopertówka, bo w przeciwnym wypadku zlecenia więcej już nie będzie. „Działkowanie” stało się w polskiej rzeczywistości powszechne jak tlen w powietrzu. Kiedyś się mówiło: kto nie smaruje ten nie jedzie, a dziś: kto nie odpali działki ten jest miałki.  Mechanizm bakszyszu jest prosty, przedsiębiorca, który otrzymał zlecenie musi tak je z kalkulować by mieć odpowiedni fundusz dla prezesa. Dlatego wszystkie usługi wykonywane dla SM  zazwyczaj są zawyżone. Pobieranie bakszyszu jest zupełnie bezpieczne ponieważ jest wypłacany „pod stołem” a środki pochodzą z zysku przedsiębiorcy; innymi słowy od zlecenia odprowadzony jest podatek dochodowy i VAT, a z tego co zostanie po odliczenie kosztów trzeba odpalić działkę prezesowi. Taki proceder może trwać całymi latami i jest w praktyce nie do wykrycia. Żaden bowiem prezes ani przedsiębiorca nie będzie się chwalił „działkowaniem” – transakcja jest poufna w stu procentach. Do wszczęcia śledztwa może dojść jedynie wtedy, jak jeden z przedsiębiorców zostanie wyeliminowany z lukratywnych zleceń, a który wcześniej wręczał też łapówki i zacznie sypać korzystając z tzw. „klauzuli bezkarności”, czyli nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej, ponieważ opowiedział o okolicznościach popełnionych przestępstw. Dlatego też w SM rzadko zmienia się dostawców usług.

 

Na kamikadze – sposób ryzykowny, ale przynoszący szybkie i wymierne zyski. Pewna kasjerka (D.L.) w latach 2003 – 2008 ze SM w Chojnicach działając wspólnie z ustaloną osobą przywłaszczyła co najmniej 416 000 zł w ten sposób, że wybierała z kasy pieniądze na dokument KW, podrabiając podpisy członków spółdzielni. Ten proceder z pewnością by trwał przez następne kilka lat, gdyby prokuratura rejonowa nie wszczęła śledztwa.

 

Na zakupy – metoda w miarę bezpieczna polegająca, że pod pretekstem robienia zakupów do SM prezes kupuje różne towary i usługi na własne prywatne potrzeby. W ten sposób zakupić można praktycznie wszystko od papieru toaletowego poprzez smartfony, komputery a nawet po kosztowne studia MBA. Trzeba mieć tylko „zaufaną” księgową i osobny segregator na trefne faktury, który będzie głęboko ukryty przed oczami dociekliwych spółdzielców.

 

Na stratę – ta metoda wymaga już zastosowania inżynierii finansowej. Jeżeli w spółdzielni ma pojawić się nadzwyczajny zysk trzeba wcześniej wykreować stratę. Strata jest wirtualna a pieniądze realne. Spółdzielcom na Walnym z zatroskaną miną mówi się, że SM poniosła w poprzednich latach stratę, ale dzięki nadzwyczajnym dochodom będzie można ją z tego właśnie źródła pokryć, dzięki czemu nie trzeba podnosić czynszów. Wszyscy są happy, członkowie głosują tak jak prezes sobie życzy nie zastanawiając się nad sensem takiego działania. Pieniądze na papierze znikają ponieważ została pokryta strata i każdy jest w stanie to zrozumieć. W realu te pieniądze jednak spokojnie leżakują na koncie bankowym.  I tu nasz „przedsiębiorczy” prezes potrzebuje wspólników tj. zaufanej księgowej, która to odpowiednio zaksięguje i zaprzyjaźnionej firmy, która wystawi faktury na wirtualne usługi np. remonty, które nigdy się nie odbyły. Ze względu na wysokie koszty związane z „wynagrodzeniem dla wspólników” ta metoda ma zastosowanie, gdy są do wyprowadzenia większe sumy pieniędzy.

 

To tylko niektóre sposoby wyprowadzania kasy spółdzielców. Pomysłowość prezesów w praktyce nie zna granic. A jak to jest możliwe, że ten proceder trwa tak długo? Przyczyny są bardzo proste:

  • brak nadzoru właścicielskiego spółdzielców,
  • rozliczanie przychodów i kosztów metodą „wspólnego worka” zamiast odrębnie dla poszczególnych nieruchomości.

Autor: Czarek Meszyński

Lubię to!(24)Nie lubię tego!(0)

Katowice: oskarżeni szefowie spółdzielni mieszkaniowej – Nr 64 (158)

Akt oskarżenia przeciw m.in. byłemu prezesowi spółdzielni mieszkaniowej i dwóm jego zastępcom przesłała do sądu katowicka prokuratura. Oskarżeni mieli przyjąć ponad 1,4 mln zł łapówek m.in. za przyznawanie firmom budowlanym robót na rzecz spółdzielni.

Akt oskarżenia objął też szefów trzech firm, którzy dawali łapówki. Właściciel czwartej firmy zgłosił sprawę organom ścigania i choć wcześniej też uczestniczył w procederze, skorzystał z tzw. „klauzuli bezkarności”. Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach prok. Marta Zawada-Dybek, b. prezes katowickiej spółdzielni mieszkaniowej i dwaj jego zastępcy odpowiedzą przed sądem za przyjęcie korzyści majątkowych. Chodziło o okres od kwietnia 2007 do lipca 2012 r. Prokuratura wyliczyła wartość łapówek na 1,423 mln zł.

Łapówki dawali właściciele firm budowlanych z Siemianowic Śląskich, Mikołowa, Katowic i Ustronia, które wykonywały na rzecz spółdzielni prace budowlane, termomodernizacyjne czy malarskie. Właściciele tych spółek płacili szefom spółdzielni za przyznawanie im zleceń. Według informacji śląskiej policji chodziło przede wszystkim o preferencyjne zlecanie robót termomodernizacyjnych. Łapówki były też wręczane za szybsze realizowanie płatności za faktury i – w jednym przypadku – za zwrot kwoty zabezpieczenia z tytułu nienależytego wykonania umowy.

Łapówki miały postać przede wszystkim pieniężną, ale też wyjazdów zimowych dla syna jednego z oskarżonych, sprzętu elektronicznego czy prac remontowo-budowlanych w domu córki jednego z oskarżonych. Według ustaleń śledczych jeden z wiceprezesów spółdzielni uczynił sobie wręcz z łapówek stałe źródło dochodu.

Podstawą wszczęcia śledztwa były zeznania właściciela firmy z Ustronia, który też wcześniej wręczał łapówki. Mężczyzna ten skorzystał z tzw. „klauzuli bezkarności”, czyli nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, opowiedział bowiem o okolicznościach popełnionych przestępstw.

Aktem oskarżenia objęto natomiast trzech pozostałych właścicieli firm. Dwóch oskarżono o wręczenie korzyści majątkowej odpowiednio w kwotach 25 tys. zł i 19 tys. zł, a trzecią osobę – o złożenie obietnicy wręczenia łapówki w wysokości 1,5 proc. wartości zleconych robót.

Prokurator jeszcze na początku śledztwa zawiesił w czynnościach szefów spółdzielni. Według policji zastosowano też warunkowe zwolnienie z aresztu za kaucją i dokonano zabezpieczeń majątkowych na łączną kwotę blisko 560 tys. zł. Oskarżeni tylko częściowo przyznali się do zarzucanych im czynów. W procesie będzie groziła im kara od trzech miesięcy do siedmiu i pół roku więzienia. Śledztwo pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach prowadzili od 2012 r. policjanci z wydziału do walki z korupcją śląskiej komendy wojewódzkiej policji.

Źródło: Onet Wiadomości

http://wiadomosci.onet.pl/slask/katowice-oskarzeni-szefowie-spoldzielni-mieszkaniowej/29szhl

Lubię to!(6)Nie lubię tego!(0)

Grupy przestępcze w SM – Nr 63 (157)

KOMISJA SPRAWIEDLIWOŚCI i PRAW CZŁOWIEKA (Nr 247) z dnia 11 czerwca 2015 r.

Fragmenty wystąpień Pani Profesor I. Lipowicz – RPO, oraz niektórych posłów:

RPO prof. I LipowiczScreenshot_2Screenshot_3Screenshot_4Screenshot_5****************

Screenshot_6*******************

Link do całości stenogramu: 

http://orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/3FA79A56E9AA85E2C1257E760045539A/$File/0468907.pdf

Od Redakcji: O przestępczym mechanizmie w postaci czyszczenia śródmiejskich terenów pisaliśmy w artykule:

Żelbetonowy uścisk – Nr 61 (155)

Lubię to!(7)Nie lubię tego!(0)

Spółdzielcza mafia bezkarna w Łodzi – Nr 62 (156)

W Łodzi jak w soczewce widać mafijne struktury obecnego, chorego systemu. Przestępcy są chronieni przez organa powołane do ich ścigania. I nie ważne czy dzieje się tak z powodu zaniedbań, zaniechań czy świadomego współdziałania. System po prostu nie działa! Oto historia, która w państwie prawa nie mogłaby się zdarzyć.
O defraudacji gigantycznego majątku, ograbionych spółdzielcach i spółdzielczej mafii w zeszłym roku usłyszała cała Polska. O Łodzi zrobiło się głośno.
Wieloletnie prywatne śledztwo doprowadziło do ujawnienia krok po kroku i nagłośnienia zorganizowanego przestępczego procederu. Dobrze zorganizowana grupa przestępcza, w której skład wchodzili prezesi Spółdzielni Mieszkaniowej ” Śródmieście ” wyłudzała od miasta bonifikaty przy zakupie gruntów pod pretekstem uwłaszczenia na nich spółdzielców. Tym ostatnim uwłaszczenia blokowano, a w tym czasie podzielonymi ponownie działkami władze spółdzielni spekulowały na wolnym rynku. Pieniądze z tego procederu rozpływały się nie wiadomo gdzie. Podobnie było z wpłacanymi czynszami mieszkańców.

 

Proceder trwał kilka lat, a alarmowane w tej sprawie instytucje nie reagowały. Tymczasem przy pomocy tej konkretnej spółdzielni legalizowano też podejrzane pieniądze (spółdzielnia rzekomo pożyczała 3 mln ale oddawała w działkach 12 !).
Już po postawieniu zarzutów byłemu prezesowi komornicy zajęli konta SM „Śródmieście” w Łodzi, a na łódzkim Manhattanie stanęły windy, brakło prądu i ciepłej wody. Miasto latami nie reagowało na możliwe łamanie prawa co ułatwiało przestępczą spekulację gruntami. Urzędnicy doskonale wiedzieli, co prezes z nimi robi. Wiedzę o wyłudzanych bonifikatach mieli też politycy. Tak przynajmniej wynika z zeznań samego byłego prezesa złożonych przed łódzkim sądem. Kiedy sprawa została nagłośniona Miasto szybciutko zgłosiło wniosek o upadłość likwidacyjną spółdzielni za pośrednictwem Zakładu Wodociągów i Kanalizacji – spółki miejskiej.

 

Fakt ten jednak ukryto na wiele tygodni przed opinią publiczną. Co ciekawe – Dyrektor Biura Prawnego UMŁ Marcin Górski zasiadał jednocześnie w Radzie Nadzorczej tej spółki, prezydent miasta Hanna Zdanowska zapewniała zaś zbulwersowanych mieszkańców, że miasto o upadłość spółdzielni wystąpić nie może.

W październiku 2014 na wniosek ZWIK sąd ogłosił upadłość likwidacyjną spółdzielni.

 

Od tamtego momentu trochę się wydarzyło. Były prezes SM „Śródmieście” w Łodzi zwany „Królem Manhattanu” po wielu staraniach został zdetronizowany ale nadal dzierży berło i koronę. Prokuratura postawiła mu zarzuty defraudacji wielomilionowego majątku spółdzielni i wprawdzie nie jest już prezesem ale ma swobodny wpływ na to co dzieje się w spółdzielni. W tej gigantycznej aferze zarzuty do tej pory usłyszały tylko dwie osoby – on sam i zastępca (choć śledztwo trwa 3 lata). Trzeci członek zarządu zarzutów nie usłyszała, mimo iż to właśnie ona stawała do wszystkich aktów notarialnych, w których poświadczano nieprawdę. Prokuratura nie potrafi odpowiedzieć dlaczego zarzutami objęto nie wszystkich członków zarządu. Nie wyjaśniła też do tej pory roli poszczególnych członków Rady Nadzorczej w oszustwach, wyłudzeniach i doprowadzeniu spółdzielni do upadku. Uporczywie blokowano wyjaśnienie udziału urzędników w procederze spekulacji gruntami.

 

Nadal swobodnie działa podejrzana firma Vasco Project, w której prokurentami byli zatrzymani prezesi. Teraz w zarządzie tej przedziwnej firmy (100 procent udział spółdzielni) jest Elżbieta Szymańska wieloletni członek Rady Nadzorczej i jednocześnie (z wyboru syndyka !) prezes SM „Śródmieście”. Jej rola w wyprowadzeniu majtku spółdzielni i doprowadzeniu jej do upadłości nadal nie jest wyjaśniona.

 

Pytana publicznie na zwołanych w kuriozalny sposób i z naruszeniem prawa tegorocznych zebraniach o swoją rolę w firmie Vasco Project Elżbieta Szymańska najpierw wypierała się i twierdziła, że nie ma ze spółką nic wspólnego, później przypomniała sobie, że rzekomo w niej była ale w grudniu 2014 podobno się wycofała. Poniżej zamieszczamy KRS spółdzielni i spółki. W obydwu Elżbieta Szymańska widnieje w rejestrze do dziś! Pełnienie jakichkolwiek funkcji przez osobę, której rola w przestępczym procederze nie została jeszcze wyjaśniona budzi ogromne emocje mieszkańców. Za aprobatą wskazanego przez sąd syndyka spółdzielnią rządzą wciąż ludzie dawnego prezesa, oraz swobodnie sam oskarżony. Są zainteresowani pozostaniem przy władzy i uniknięciem odpowiedzialności dlatego posuwają się do kolejnych niezgodnych z prawem działań. Łódzka Prokuratura od trzech lat nie potrafi postawić zarzutów kolejnym osobom i jak wynika z wypowiedzi jej przedstawicieli zupełnie sobie ze śledztwem nie radzi.

 

Były prezes (z zarzutami) wpada na narady do rządzących obecnie spółdzielnią, i konsultuje działania. Na porządku dziennym wciąż łamane jest prawo. Mieszkańcy są straszeni i szantażowani, że jak się nie dogadają z przedziwnie działającym syndykiem to ten posprzedaje im np. schody, parkingi dojścia do ulicy i ruszyć się nie będą mogli z własnych mieszkań (!)

 

Dobrze zorganizowana grupa przestępcza zmierza w sposób oczywisty do tego aby były prezes i jego szemrani kompanii uniknęli odpowiedzialności, a długi za nich latami spłacali niewinni, już wcześniej oszukani i ograbieni spółdzielcy.
Łodzianie żartują, że korpulentna sylwetka byłego prezesa to złudzenie optyczne: spodnie po prostu są wypchane bo w kieszeni prezes ma wszystkich!
Sędziowie, prokuratorzy, policjanci, adwokaci i inni pracownicy instytucji powołanych do przestrzegania praworządności i walki z przestępczością mieszkają w tym samym mieście, czytają te same gazety, chodzą po tych samych ulicach. Ale niewiele robią w tej sprawie. Wody w usta nabrały też władze Łodzi.

Dziennikarze TVP INFO uznali, że TO JEST TEMATI nie mylili się. Gdy tylko pojawili się na terenie SM Śródmieście uzbrojeni ochroniarze firmy Mossberg kręcący się po osiedlu, nie chcieli wpuścić publicznej telewizji na płatny parking, mimo iż wcześniej parkingowy zapewniał, że parkować może każdy (3 zł za godzinę). Nadgorliwi ochroniarze próbowali też zakłócić prace publicznej telewizji, która robiła audycje z drugiej strony bloków na terenach miejskich. Powoływali się przy tym na polecenia szefa parkingu K. Sokołowskiego – właściciela firmy ochroniarskiej Mossberg wykonującej usługi ochroniarskie na terenie spółdzielni oraz dzierżawiącego od niej parkingi. W ten oto sposób dziennikarze mogli się osobiście przekonać o tym, że w centrum Łodzi bezkarnie łamane jest prawo.

Agnieszka Wojciechowska van Heukelom

O autorze:

Agnieszka Wojciechowska van Heukelom – filolog, była działaczka opozycji antykomunistycznej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi i medalem „Solidarności”. Prezes Europejskiego Centrum Inicjatyw Obywatelskich, społecznik od lat pomagający łodzianom w trudnych sprawach.

Lubię to!(7)Nie lubię tego!(0)

Żelbetonowy uścisk – Nr 61 (155)

„Osiedle za Żelazną Bramą” znalazło się w żelbetonowym uścisku Wielkiego Biznesu.

IMG_3545 3 Foto: C. Meszyński

 

Wszystko wskazuje na to, że Wielki Biznes upodobał sobie warszawską ulicę Jana Pawła II. Tu są wznoszone najwyższe wieżowce w Stolicy, a działki budowlane osiągają niebotyczne ceny. Tu jest realizowana w praktyce twórcza destrukcja Schumpetera – austriackiego ekonomisty mieszkającego od 1932 r. w USA – polegająca na tym, że „stare” zastępowane jest przez „nowe”.  Hotel Mercure Fryderyk Chopin został wyburzony by zrobić miejsce dla 195 metrowej więży Q22. Wielkie Pieniądze nie lubią ograniczeń, a przeszkody stojące im na drodze muszą zostać usunięte.

„Osiedle za Żelazną Bramą” należące do Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej stanowi taką właśnie przeszkodę. Obecnie wieżowce „wciskane” są pomiędzy budynkami mieszkalnymi, ale jest to rozwiązanie doraźne, idealnym rozwiązaniem byłoby częściowe wyburzenie Osiedla.

IMG_3564 2IMG_3567 2 Foto: C. Meszyński

 

Od dłuższego czasu głośno zrobiło się w Polsce o mieszkańcach warszawskiego Śródmieścia. Media opisują spółdzielcze patogeny. Profesor Łętowska wszędzie, gdzie tylko może, chodzi i nagłaśnia krytyczną sytuację spółdzielców. Wszyscy się dziwią i zadają sobie pytanie: Jak to było możliwe, że tak wielka i bogata spółdzielnia działająca pod „czujną” kontrolą Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP mogła popaść w wielomilionowe długi, tak że Sąd musiał ogłosić jej upadłość?

Czy możliwe jest by Zarząd mógł w „pojedynkę” doprowadzić Spółdzielnię do bankructwa, a spółdzielców do możliwości utraty mienia? Niestety współczesna historia kapitalizmu opisuje wiele podobnych historii polegających na eliminowaniu prawowitych właścicieli z ich majątku. Ponieważ ten proceder odbywa się pod auspicjami Wielkiego Biznesu  i inercyjnej Państwowej Administracji nie nazywa się tego rabunkiem tylko rugami.

Jaki będzie los mieszkańców „Osiedla za Żelazną Bramą”? Czy ich budynki spotka podobny los jak Hotelu Mercure?  Przekonamy się o tym niewątpliwie w najbliższej przyszłości. Warto jednak pamiętać, że Wielki Biznes działa systematycznie i skutecznie, mając rozpisany scenariusz na kolejne dekady.

Autor: Czarek Meszyński

Lubię to!(9)Nie lubię tego!(1)

„WRZODY” warszawskich SM – Nr 60 (154)

Spółdzielnia Mieszkaniowa „Osiedle Zacisze”

„Bardzo przebojowa pani Prezes zarządu (spoza Warszawy), unikająca jednak obowiązków związanych z tym zarządem. Czy odpowiedzialności też uda się jej uniknąć, to się dopiero okaże.”

http://temidacontrasm.info/wrzody-warszawskich-sm/#respond

 

Lubię to!(10)Nie lubię tego!(0)

Do Spółdzielców SM „Osiedle Zacisze” – Nr 59 (153)

Szanowni Państwo,
po zapoznaniu się z raportem biegłego rewidenta i listu polustracyjnego chciałbym ze swej strony zwrócić uwagę na kilka istotnych faktów:

  • Spółdzielnia wykazała stratę na pozostałej działalności gospodarczej w wysokości 289 tys. zł – problem w tym, że Spółdzielnia nie prowadzi takiej działalności.
  • Spółdzielnia wykazała zobowiązania w wysokości 262 tys. zł w stosunku do FR – problem w tym, że jest to niezgodne z ustawą i z naszymi regulaminami, a także brak jest uchwał do wydatkowania zgromadzonych środków na FR na inne cele niż remonty.
  • Spółdzielnia wydała 116 tys. zł na budowę domów, które nigdy nie powstały wbrew ustawie i naszym regulaminom – taką inwestycje można prowadzić tylko z wniesionych przez członków spółdzielni wkładów budowlanych.

 

SĄ TO BARDZO DUŻE KWOTY I POWAŻNE NIEPRAWIDŁOWOŚCI.

 

Nie trzeba być księgowym, ekonomistą czy prawnikiem, nie potrzebne jest również wyższe wykształcenie by dostrzec te nieprawidłowości.

Biorąc pod uwagę przepisy prawa, że członkowie RN solidarnie wraz z Zarządem ponoszą pełną odpowiedzialność przed Spółdzielnią i odpowiadają całym swym majątkiem za powstałe nieprawidłowości, a także ponoszą odpowiedzialność karną, napisałem zdanie odrębne do sprawozdania RN za rok 2014 wraz z raportem z badania sprawozdania finansowego za rok 2014, który stanowi jego integralną część. Dołożyłem wszelkich starań by zgodnie ze Statutem rozszerzyć porządek obrad WZ o zdanie odrębne i by poinformować uczestników WZ o zaistniałych nieprawidłowościach. I nie jest to materiał prywatny – jakby tego sobie życzyła Pani Florczuk – tylko dokument przygotowany na WZ przez prawidłowo wybranego członka Rady Nadzorczej.

Pani Agnieszka Florczuk, jak diabeł święconej wody boi się podjęcia merytorycznej dyskusji i alergicznie reaguje na krytyczne opinie. Zamówiona opinia prawna i stanowisko Zarządu jest tego najlepszym przykładem. Jest to celowe wprowadzanie w błąd spółdzielców! Albowiem sprawozdania Rady Nadzorczej i Zarządu w naszej Spółdzielni nie są zatwierdzane w oparciu o uchwały, o czym Zarząd i Radca Prawny doskonale wiedzą.

Każdy członek organu lub ciała kolegialnego może wnieść zdanie odrębne, jeżeli nie zgadza się z pozostałymi członkami gremium. Nasze wewnętrzne akty prawne (statut i regulaminy) tego nie zabraniają.

 

Zdaję sobie sprawę, że członek Rady Nadzorczej, który wnikliwie patrzy na „ręce” Zarządu i poważnie traktuje funkcję kontrolną i nadzorczą RN jest niewygodny.

 

Proszę zwrócić uwagę, że w ciągu 2 lat z Rady Nadzorczej – w tej kadencji składa się ona z 5 członków – odeszło aż 5 osób. Takiej fluktuacji członków RN w 20-letniej historii tej Spółdzielni jeszcze nie było.

 

NASZA SPÓŁDZIELNIA WYMAGA WPROWADZENIA NIEZBĘDNYCH i NATYCHMIASTOWYCH PREZEKSZTAŁCEŃ, KTÓRE UMOŻLIWIĄ PRAWIDŁOWE JEJ FUNKCJONOWANIE w NAJBLIŻSZEJ PRZYSZŁOSĆI.

 

Z poważaniem,
(-) Cezary Meszyński

 

 

Lubię to!(16)Nie lubię tego!(3)