Nabici w butelkę – Nr 12 (326)
Nabici w butelkę, zrobieni w konia, wystawieni do wiatru, zrobieni w balona, wystrychnięci na dudka, zrobieni w bambuko – tymi określeniami można opisać sytuację tych NIESZCZĘŚNIKÓW, którzy posiadają spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu na nieuregulowanym gruncie. Tylko w samej Warszawie jest ich podobno 300 tys. Sytuacja stała się dramatyczna po wejściu w życie nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz innych ustaw.
Ponieważ od 2007 r. spółdzielnie nie mogą ustanawiać spółdzielczego własnościowego prawo do lokalu ustawodawca pominął ekspektatywę takiego prawa. Tę lukę w prawie wykorzystali „sprytni” prezesi i zaczęli wykreślać spółdzielców z rejestru członków.
Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się również uchwała Sądu Najwyższego w składzie 7 sędziów z dnia 24 maja 2013 r. (sygn. akt III CZP 104/12). W przypadku ustanowienia własnościowego prawa do lokalu w budynku położonego na gruncie, do którego spółdzielni nie przysługuje własność albo użytkowanie wieczyste, stanowi ekspektatywę tego prawa – oczekiwanie prawne.
W roku 2013 Sąd Najwyższy ustanowił – uchwała 7 sędziów SN jest zasadą prawną – nowe prawo spółdzielcze do lokalu nieprzewidziane w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych przed nowelizacją 9/9/2017 r. w postaci:
- ekspektatywy spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
które obok:
- spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
- spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu,
staje się na naszych oczach nowym prawem do lokalu w formie oczekiwania prawnego, czyli zdarzenia przyszłego – niepewnego.
Innymi słowy, jeżeli dostałeś przydział na spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu w budynku postawionym na nieuregulowanym gruncie, to prawo do „powietrza w mieszkaniu” przekształca się w oczekiwanie prawne do „powietrza w tym lokalu” – czyli mówiąc krótko jesteś na lodzie!
Co to oznacza w praktyce? Zgodnie z literą prawa osoby, które kiedyś nabyły spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu w budynku posadowionym na nieuregulowanym gruncie:
- tracą członkostwo w spółdzielni,
- uzyskany przydział na lokal nie posiada żadnej mocy prawnej, ponieważ w dacie ustanowienia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu spółdzielni nie przysługiwała własność, ani prawo użytkowania wieczystego do gruntu, na którym znajduje się budynek.
Jeżeli nie nastąpi zmiana prawa w tym zakresie i nie będzie ustawowej regulacji stanu prawnego gruntów to sytuacja spółdzielców mieszkających w budynkach na nieuregulowanym gruncie może być dramatyczna. Zgodnie z zasadą rzymską wyrażoną w art. 48 k.c. „czyj grunt tego i budynki”, mieszkania wybudowane z wkładów budowlanych wniesionych przez spółdzielców, czyli za ich własne pieniądze, mogą być przejęte przez właściciela ziemi.
I tu dochodzimy do kolejnej luki w prawie, a mianowicie art. 17^18 ust. 1 u.s.m. nie odnosi się do zaistniałej sytuacji, kiedy to spółdzielnia za pieniądze spółdzielców wybudowała nie na swoim.
W tym wypadku brak jest ochrony prawnej.
- I co się stanie, jak spółdzielnia przekaże lokale wraz z mieszkańcami właścicielowi gruntu?
- Czy oczekiwanie prawne (ekspektatywa) przekształci się wyodrębnioną własność?
- Czy można oczekiwać od właściciela nieruchomości altruizmu, że po ludzku potraktuje nabitych w butelkę mieszkańców, którzy powierzyli swoje oszczędności – nieraz całego życia – spółdzielni, która budowała nie na swoim?
- A może właściciel zaproponuje umowę najmu byłym spółdzielcom z nieregulowanym czynszem np. 50 zł/1 m2?
- Czy nabici w butelkę przez spółdzielnie mieszkaniowe nie zwiększą populację bezdomnych w Polsce?
Te oraz inne pytania można mnożyć w nieskończoność, a na dzień dzisiejszy odpowiedzi brak.
Czarek Meszyński
Trza jechać do Białegostoku – Nr 11 (325)
Na początku XX wieku elity intelektualne tworzyły ruch spółdzielczy na ziemiach polskich. Franciszek Stefczyk, Maria Dąbrowska, Władysław Grabski, Stanisław Szwalbe i Stanisław Wojciechowski to najbardziej znani działacze w międzywojniu. To dzięki nim spółdzielczość przyciągała tak wielkie rzesze i mogła dynamicznie się rozwijać. W okresie stalinizmu wszystko zaczęło się zmieniać. Przedwojennych działaczy zaczęli zastępować funkcjonariusze partyjni. Szczytne idee ruchu spółdzielczego były systematycznie wypierane przez doktrynę marksistowską. W latach 70. XX w. spółdzielnie zostały przekształcone w kombinaty mieszkaniowe, które w pierwszej kolejności miały zaspokajać potrzeby mieszkaniowe nie swoich członków lecz „pieszczochów” władzy ludowej.
Okres transformacji zamiast uzdrowić sytuację w polskiej spółdzielczości pogłębił tylko jej dysfunkcję. Ikoną „chromej” spółdzielczości w Polsce stał się Jerzy Jankowski, który od lat 90. XX w. kieruje naczelnymi organami samorządu spółdzielczego. J. Jankowski był również posłem na Sejm przez trzy kolejne kadencje.
W roku 1998 J. Jankowski obronił pracę doktorską pod tytułem „Wpływ transformacji systemowo-ustrojowej na ekonomiczno-społeczne przekształcenia w spółdzielczości (ze szczególnym uwzględnieniem spółdzielczości mieszkaniowej).” Promotorem pracy doktorskiej był dr hab. Marian Brodziński na Akademi Ekonomicznej we Wrocławiu.
W roku 1999 prof. Zofia Chyra-Rolicz podniosła zarzut popełnienia plagiatu przez Jankowskiego.
„Poseł SLD Jerzy Jankowski w swoim doktoracie skopiował fragment pracy habilitacyjnej prof. Zofii Chyry-Rolicz z Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Jednym z recenzentów pracy Jankowskiego był prof. Marian Noga, rektor Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, który w podręczniku „Makroekonomia” umieścił – nie powołując się na źródła – fragmenty tekstów swych współpracowników.”
https://www.wprost.pl/tygodnik/9811/Magister-z-plagiatu.html
„Zgorzelczanin, poseł na Sejm RP Jerzy Jankowski posługiwał się tytułem doktora nauk ekonomicznych do momentu, gdy w 1999 r. nie wyszło na jaw, że w swojej rozprawie doktorskiej przepisał słowo w słowo fragmenty dwóch prac naukowych prof. Zofii Chyry-Rolicz z Akademii Podlaskiej. Rada wydziału gospodarki narodowej odebrała Jankowskiemu tytuł.”
http://jeleniagora.naszemiasto.pl/archiwum/posel-bez-doktoratu,40407,art,t,id,tm.html
Po przeprowadzeniu postępowania specjalnie powołana komisja odebrała Jerzemu Jankowskiemu stopień doktora.
Jerzy Jankowski znowu został tylko magistrem i jak tu brylować na salonach – oto jest dylemat?
„Tymczasem pomimo popełnienia plagiatu i toczących się w tej sprawie rozstrzygnięć poseł Jankowski ma się świetnie. Został ponownie wybrany do Krajowej Rady Spółdzielczości na stanowisko prezesa. Kolegom z partii również to nie przeszkadza.”
http://jeleniagora.naszemiasto.pl/archiwum/posel-bez-doktoratu,40407,art,t,id,tm.html
We Wrocławiu nie wyszło, Kraków odmówił no to trza jechać do Białegostoku po doktorat.
„Po raz drugi Jerzy Jankowski został doktorem w 2003 na Uniwersytecie w Białymstoku. Ponownie pojawiły się wątpliwości dotyczące rzetelności tej pracy, a w szczególności zarzut nieprzeprowadzenia opisanych badań.”
„Zdaniem prof. Chyry-Rolicz zaprezentowane tam badania są dziwnie zbieżne z tymi, które na zlecenie Krajowej Rady Spółdzielczej wykonał już nieżyjący dr Andrzej Maliszewski z Krakowa. W rozmowie z „Gazetą” pani profesor stwierdziła, że według jej ustaleń Jankowski tych badań w ogóle nie zrobił. Dlatego też o wszystkim zawiadomiła Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów. Ta nakazała radzie wydziału ekonomicznego zająć się sprawą.”
http://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/1,35241,4775301.html#
Są podejrzenia, że Jankowski nie przeprowadził badań na terenie krakowskich spółdzielni mieszkaniowych, na które powołuje się w swojej pracy doktorskiej. Przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej, w latach 1993-2001 poseł z ramienia SLD, pierwszy raz bronił pracy na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, ale rok później udowodniono mu plagiat i tytuł doktora odebrano. Jankowski nie poddał się jednak i w 2003 roku obronił na wydziale ekonomicznym Uniwersytetu w Białymstoku pracę pt. „Spółdzielczość mieszkaniowa a polityka państwa 1989 – 2000. W styczniu na wniosek prof. Zofii Chyry-Rolicz Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów wznowiła postępowanie w sprawie tego doktoratu. Decyzję miała podjąć rada wydziału ekonomicznego. Jednak naukowcy byli w kropce, bo otrzymali mnóstwo dokumentów, które świadczyły za i przeciw winie doktora. Dziekan Robert Ciborowski uznał więc, że najlepiej będzie, jeśli sprawę rozstrzygnie prokuratura.
– My nie jesteśmy komisją śledczą – tłumaczył nam. Teraz zgłosił sprawę do białostockiej prokuratury.
– Obecnie trwają czynności sprawdzające. Musimy zweryfikować treść zawiadomienia. Mamy na to 30 dni. Potem prokuratura zdecyduje, czy wszcząć postępowanie – wyjaśnia Katarzyna Pietrzycka z Prokuratury Północ w Białymstoku.
Sprawa została zakwalifikowana jako podrobienie dokumentów. Jeśli zarzuty się potwierdzą, sąd może za to wymierzyć do pięciu lat więzienia. „
„Ostatecznie śledztwo umorzyła. Poszło o interpretację prawną, z której wynikało, że dokumenty naukowe nie podlegają prawnej ochronie.
Po odmowie śledczych, ostateczna decyzja spadła na radę wydziału. Ta po kilku miesiącach zbierania dokumentów w poniedziałek, w tajnym głosowaniu, zatwierdziła stopień doktora dla Jankowskiego w stosunku głosów 13:9.
Dziekan Ciborowski zdaje sobie sprawę, że to rozstrzygnięcie jest dość kontrowersyjne: – Decyzję podjęła cała rada, a ja nie mogę się tłumaczyć za każdą z osób. Poza tym sprawa była w prokuraturze i nic nie wykazano. Z czasem pojawiły się dokumenty, które oczyszczały pana Jankowskiego.
– Rada wydziału podjęła bardzo dziwną decyzję – ocenia prof. Chyra-Rolicz.
Wątpliwości pani profesor: * pominięto trzy negatywne i niezależne od siebie recenzje profesorów z SGH, Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu w Białymstoku o doktoracie, * w 2004 r. Jankowski wraz z Marianem Brodzińskim wydał książkę „Mieszkalnictwo w gospodarce rynkowej”, która jest bardzo podobna do rozprawy doktorskiej pierwszego, * nie została wyjaśniona sprawa podobieństwa badań Jankowskiego i dr. Maliszewskiego.”
Od ponad 30 lat na czele ruchu spółdzielczego w Polsce stoi „rabuś intelektualny”, który sprzeniewierzył się wartościom spółdzielczym m.in. uczciwości.
Jaki Pan taki kram – to staropolskie porzekadło, które w sposób znakomity oddaje patologię w spółdzielniach mieszkaniowych.
Czarek Meszyński
CZTERECH na JEDNEGO – Nr 10 (324)
Gdy w roku 2014 przygotowałem Analizę Ekonomiczną – Prawną, w której przebadałem dokumenty Spółdzielni (SM „Osiedle Zacisze”) od roku 2007 do 2013 myślałem, że ta praca spotka się z życzliwością organów. Z mojej strony było to naiwne myślenie. Zarząd wraz z Radą Nadzorczą przystąpił do natychmiastowego ataku. Oto sekwencja zdarzeń:
- 10/6/2014 r. godz. 8:49 wysyłam do członków Zarządu maila wraz z Analizą,
- 11/6/2014 r. zostało zwołane wspólne posiedzenie Rady Nadzorczej i Zarządu, na którym wydano Oświadczenie podpisane przez 4 członków RN i 3 członków Zarządu. W Oświadczeniu tym czytamy m.in.: „Opracowanie (…) oparte jest na błędnych tezach, co w konsekwencji prowadzi do fałszywych wniosków.” Nie podano żadnych argumentów przemawiających za tym, że tezy są błędne, a wnioski fałszywe. Następnie postraszono mnie art. 212 k.k. (pomówienie) i art. 24 k.c. (naruszenie dóbr osobistych).
- 17/6/2014 r. na Walnym Zgromadzeniu podczas mojego wystąpienia uporczywie przeszkadzano mi w przedstawianiu faktów, prowokowano i atakowano, a nawet próbowano mi odebrać głos poprzez złożenie formalnego wniosku o przerwanie dyskusji.
W czym tkwi sedno problemu? Otóż Zarząd wykazał w sprawozdaniu finansowym gigantyczną stratę w wysokości 412 138,60 zł przy uzyskanym przychodzie w roku 2013 r. w wysokości 1 112 350,00 zł. Zgodnie z fundamentalną zasadą obowiązującą w spółdzielniach mieszkaniowych gospodarka jest bezwynikowa tzn. SM nie osiąga ani zysku, ani nie ponosi straty. Reguła ekonomiczna zawarta w art. 6 ust. 1 u.s.m. bilansuje zarówno nadwyżkę kosztów jak i przychodów każdego roku. Nie ma więc możliwości wystąpienia straty w podstawowej działalności spółdzielni jaką jest zarządzanie nieruchomościami.
Z analizy materiału źródłowego wynikało jednoznacznie, że przy wrastającej stracie zwiększały się jednocześnie środki pieniężne na kontach bankowych, co jest niezgodne z podstawowymi ekonomicznymi zasadami. Zarząd nie podjął w tym temacie żadnej merytorycznej dyskusji.
W konsekwencji tego doszło do procesów sądowych. W ciągu czterech lat toczyło się aż 10 spraw sądowych zarówno z mojego powództwa jak ze strony Spółdzielni.
- Pozew o uchylenie 4 uchwał WZ, Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi – sprawa przegrana w pierwszej i drugiej instancji, po uzasadnienie wyroku i będzie wniesiona kasacja; przegrana była konsekwencją nadmiernego zaufania do polskiego wymiaru sprawiedliwości.
- Sprzeciw od nakazu zapłaty, Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ – sprawa wygrana w pierwszej instancji, Spółdzielnia wniosła apelację.
- Pozew Spółdzielni o naruszenie dóbr osobistych, Sąd Okręgowy w Lublinie oraz Sąd Apelacyjny w Lublinie – sprawa wygrana.
- Pozew o uchylenie uchwały Rady Nadzorczej w sprawie wykluczenia mnie z członków Spółdzielni, Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi – sprawa wygrana.
- Pozew o uchylenie uchwały WZ w sprawie podziału nadwyżki bilansowej za rok 2015 r., Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi – sprawa wygrana.
- Oskarżenie Zarządu wniesione przez Prokuratora Rejonowego w Warszawie w sprawie nie wywiązywania się z ustawowego obowiązku przeprowadzania lustracji, Sąd Rejonowy – sprawa wygrana.
- Oskarżenie prywatne członka Zarządu z art. 212 k.k. o pomówienie, Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej / Sąd Rejonowy Warszawa Praga Północ – sprawa wygrana,
- Wniosek o wykreślenie z Działu 2, Rubryka 1 – Organ uprawniony do reprezentacji podmiotu Jacka Lieberta, który został powołany przez nieistniejący organ w postaci Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze” do Zarządu; Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy w Warszawie XIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego – wniosek oddalony, sprawa czeka na skierowanie do Sądu Okręgowego dla Warszawy Pragi.
- Pozew o uchylenie uchwały WZ w sprawie zmian w statucie, Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi – wniesiona apelacja.
- Pozew o uchylenie uchwały RN w sprawie zatwierdzenia planu gospodarczo-finansowego na rok 2016, Sąd Okręgowy dla Warszawy Pragi – wniesiona apelacja.
Na 10 spraw sądowych 6 zostały przez ze mnie wygrane (sprawa o zapłatę została wygrana w pierwszej instancji), 2 są w apelacji, 1 czeka na wniesienie pozwu i 1 została przegrana, ale będzie wniesiona kasacja.
Zarząd Spółdzielni oraz poszczególni członkowie Zarządu wynajęli aż 4 prawników z 3 kancelarii prawnych przeciwko mnie.
Kancelaria Radcy Prawnego Kancelaria Radcy Prawnego
Radca Pr. Michał Sybilski Radca Pr. Jarosław Ostrowski
Kancelaria ECh§W Kancelaria ECh§W
Adw. Olgierd Pogorzelski Adw. dr Krzysztof Wąsowski
Ile mogła kosztować ta batalia sądowa członków Spółdzielni? Według moich szacunków łączny koszt brutto dotychczasowej obsługi prawnej 10 spraw sądowych wraz z kosztami podróży mógł wynieść nawet 70 tys. złotych. Są to tylko szacunki bo Zarząd Spółdzielni nie ujawnia łącznie poniesionych kosztów brutto z tytułu prowadzenia 10 procesów sądowych.
Czy jest to normalne zjawisko, że Zarząd zamiast skorzystać z fachowej wiedzy członka Spółdzielni toczy z nim prawdziwą wojnę sądową? Druga zasada Kodeksu dobrych praktyk spółdzielczych mówi o demokratycznej kontroli członkowskiej. W tej patologicznej Spółdzielni nie pasuje widocznie Zarządowi jakakolwiek kontrola.
Ostatnie cztery lata mojego życia spędziłem na pisaniu pozwów, odpowiedzi na pozwy, stanowisk do opinii biegłych, apelacje oraz inne pisma procesowe. Na salach sądowych spędziłem kilkadziesiąt godzin. Przejechałem samochodem kilka tysięcy kilometrów. I to wszystko w pojedynkę, bez pełnomocnika. I co z tego mam? Nauczyłem się przepisów prawa, strategii prowadzenia procesów sądowych. Wszystkie ważniejsze procesy były monitorowane przez obserwatorów tj. członków warszawskich spółdzielni mieszkaniowych i nie tylko oraz nagrywane. W trakcie toczących się spraw sądowych zostały ujawnione ważne informacje dotyczące mojej spółdzielni. Wziąłem udział w pracach Parlamentu nad nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Zdobyłem uprawnienia lustratora i audytora.
Mam również satysfakcję, że jako ekonomista stanąłem do sporu sądowego ze znanymi warszawskimi kancelariami prawnymi jak równy z równym i na swoim koncie odniosłem na dzień dzisiejszy 6 ZWYCIĘSTW.
Czarek Meszyński
Bajzel – Nr 9 (323)
Wszystko wskazuje na to, że w mojej spółdzielni panuje niezły bajzel. Niewierzycie? Myślicie, że w instytucji zaufania publicznego jakim jest spółdzielnia mieszkaniowa jest to niemożliwe? Wydaje Wam się że członkowie zarządu ze względu na to, że zarządzają prywatnym majątkiem swoich członków dołożą wszelkich starań by zgodnie z prawem wywiązywać się z powierzonych sobie obowiązków?
Spółdzielnia Mieszkaniowa „Osiedle Zacisze” ma na swoim koncie kilka przegranych ze mną spraw sądowych. Łączna zasądzona kowta z tytułu kosztów sądowych za tylko trzy sprawy wyniosła 1000 zł. Na moje pismo wzywające do uregulowania kosztów sądowych otrzymałemw następującą odpowiedź.
Pozwolę sobie tym razem pominąć stronę merytoryczną, a skupię się na stronie formalnej. Pismo zostało podpisane w dniu 8 stycznia 2018 r. przez dwóch członków zarządu Jacka Lieberta i Michała Starzewskiego. Jak wynika ze stempla pocztowego list został nadany dopiero 29 stycznia 2018 r. tj. 3 tygodnie (21 dni) od podpisania dokumentu. Odebrałem go 31 stycznia 2018 r.
Widocznie duet Liebert – Starzewski uznali, że skoro biuro spółdzielni znajduje się w piwnicy to dokument jak wino z czasem nabierze mocy i wykiwntnego wyrazu. Toteż oświadczenie podpisane 8 stycznia 2018 r. zalegało w biurze Spółdzielni prze 21 dni. Sprawa o tyle wydaje się dziwna, że z siedziby Spółdzielni przy ul. Wyspowa 19 do agencji pocztowej przy u. Łodygowej 20 jest ok 250 m.
A może ja się mylę i nie chodzi tu wcale o pospolity bajzel w biurze tylko o przemyślaną strategię w postaci antydatowania dokumentu. Jeżeli tak to mamy do czynienia z grubszą sprawą. Należy postawić pytanie czym jest antydatowanie. Jest to opatrzenie dokumentu datą wcześniejszą niż rzeczywista data, w której dany dokument został sporządzony lub podpisany.
Czy antydatowanie jest przestępstwem? W kodeksie karnym nie wyrażono wprost takiego przestępstwa jak antydatowanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że prawo karne stoi na straży wiarygodności dokumentów. Wyrazem tego jest rozdział XXXIV Kodeksu Karnego poświęconego przestępstwom przeciwko wiarygodności dokumentów. Z przepisu art 270 nie wynika jasno, czy antydatowanie wypełnia znamiano fałszerstwa. Żeby to ustalić należy posłużyć się wykładnią i ustalić zakres obowiązywania tego przepisu. Zgodnie z wykładnią jezykową istotą czynu opisanego w art. 270 § 1 k.k. jest podrobienie lub przerobienie dokumentu. Należy stwierdzić, że antydatowanie dokumentu wypełnia znaczenie słowa podrobienia. Bowiem opatrzenie dokumentu datą wszteczną stwarza pozór, że dana czynność prawna została wykonana z datą wcześniejszą. Taki dokument nie jest zatem autentyczny, ponieważ sporządzenie wydarzyło się w innym terminie, niż data na nim podana.
Przepis zawart w art 270 k.k. ma na celu ochronę wiarygodności dokumentów, poprzez zapobieganie ich antydatowaniu i jest zgodna z wykładnią systemową, która stoi na straży pewności i autetyczności obrotu prawnego. Mając powyższe na uwadze należy uznać, że antydatowanie dokumentu wypełnia znamiona fałszowania z art 270 k.k. i jest czynem karalny.
Ale to jeszcze nie koniec historii, a mianowicie dwaj Panowie Liebert i Starzewski dali popis swej znajomości prawa spółdzielczego pisząc:” Z PANA ZOBOWIAZAŃ WOBEC NASZEJ SPÓŁDZIELNI WYNIKAJĄCYCH Z TYTUŁU OPŁAT ZA UŻYWANIE LOKALU MIESZKALNEGO(..)”
Zgodnie z art. 3 u.p.s. majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków, innymi słowy spółdzielnia należy do członków, a nie tylko do członków zarządu. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie użycie terminu: „ponoszenie opłat za używanie lokalu”. W tym miesjcu należy wskazać, że Michał Starzewski jest członkiem założycielem naszej SM, a od 2004 r. zasiada w organach spółdzielni, a Jacek Liebert już w latach 90. XX w. był członkiem rady nadzorczej. Obaj Panowie mieli wystarczająco dużo czasu by nauczyć się ustaw spółdzielczych.
W ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych nie występuje termin: „opłaty za używanie lokalu” występuje natomiast termin: „pokrywanie kosztów związanych z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości”– art. 4 u.s.m.
Z punktu widzenia prawa jest to ogromna różnica, a mianowicie opłaty za używanie lokalu wnoszone są przez lokatora na rzecz prawowitego właściciela i wynikają z ustawy o ochronie praw lokatorów. Podstawą wysokości czynszu jest podpisana umowa najmu na mieszkanie komunalne lub z zasobów prywatnych. Najemnca opłaca czynsz za używanie lokalu w wynikający ze stosunku najmu na rzecz właścicela.
W moim przypadku, gdy jestem właścicielem lokalu to nieruchomość mam w posiadaniu, a nie w używaniu/użytkowaniu. No cóż taka subtelność prawna jest dla duetu Liebert – Starzewski całkiem obca. Nie rozróżniają prawniczych terminów takich jak: używanie – posiadanie, czynsz – opłaty, lokator – właściciel, najem – własność itd. Czy jest to możliwe, że po 20-latach pracy na rzecz spółdzielni można być tak impregnowanym na wiedzę?
Czarek Meszyński
Grabież willi na generała – Nr 8 (322)
Kurator „DUCHA” – Nr 6 (320)
Anna Zwierz radca prawny zatrudniona w Stołecznym Ratuszu sporządziła, a następnie złożyła wniosek do Sądu o ustanowienie kuratora dla Józefa Pawlaka – osoby nieznanej z miejsca pobytu. Pikanterii dodaje fakt, że w momencie składania wniosku Józef Pawlak liczyłby sobie 128 lat. W ten sposób kamienica przy Łochowskiej 38 miała być przejęta na „DUCHA”. Czy był to powszechny proceder w Ratuszu?
Na proste pytanie przewodniczącego Komisji Patryka Jakiego czy pani mecenas powinna sprawdzić czy osoba, na której rzecz ma być ustanowiony kurator jeszcze żyje? Anna Zwierz odmówiła odpowiedzi zasłaniając się tajemnicą radcowską, kompromitując siebie i szanowany kiedyś zawód radcy prawnego.
Po pierwsze: pytanie było abstrakcyjne i dotyczyło rutynowej czynności w postaci sprawdzenia aktu urodzenia i aktu zgonu.
Po drugie: na mocy art. 3 ust. 6 ustawy o radcach prawnych w związku z ustawą z dnia 9 marca 2017 są wyłączenia z zachowania tajemnicy.
Pani Anna Zwierz zapomniała również o art. 3 ust. 2 wspomnianej ustawy.
Radca prawny wykonuje zawód ze starannością wynikającą z wiedzy prawniczej oraz zasad etyki radcy prawnego.
Bezsporne jest, że Anna Zwierz wynagradzana za pieniądze podatników nie wykonywała swych obowiązków z należytą starannością i brała udział w procederze przekazania kamienicy „DUCHOWI”.
Zeznania Anny Zwierz to jedna wielka kompromitacja. To jej osobisty blamaż oraz urzędu, który reprezentowała.
Czarek Meszyński
Dyskusja według Jankowskiego – Nr 5 (319)
W dniu 19/2/2017 r. w Sali Kolumnowej odbyła się Konferencja w sprawie nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. W konferencji brały udział liczne stowarzyszenia, niezależni działacze spółdzielczy, społecznicy, lobby prezesowskie oraz przedstawiciele centralnych organów samorządowych polskiej spółdzielczości.
W konferencji aktywny udział brał Jerzy Jankowski, który wygłaszał wiele kontrowersyjnych tez. Na przykład:
- przy wyodrębnieniu lokalu wyprowadzany jest majątek spółdzielni,
- wspólnoty mają na celu likwidację spółdzielni.
W związku z wyrażonymi poglądami przez Pana Przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego KRS napisałem do niego List Otwarty.
List Otwarty został poparty przez 14 organizacje pozarządowe reprezentujące liczne środowisko mieszkańców zasobów spółdzielczych w kraju.
Była to publiczna polemika z poglądami Pana Jankowskiego, co stanowi normę w dyskursie publicznym w rozwiniętych demokracjach. Jedyną odpowiedź jaką otrzymałem od J. Jankowskiego
to oskarżenie mnie z art. 212 kk.
W tym miejscu warto przytoczyć przynajmniej we fragmencie treść art. 212 kk:
Kto pomawia inną osobę (…) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska (…).
Czy ktoś może pomówić inną osobę, jeżeli ta osoba publicznie wygłasza poglądy, a adwersarz przedstawia merytoryczne kontrargumenty? Dla każdego zdrowo myślącego człowieka odpowiedź jest oczywista. Więc chodzi zapewne o prymitywne zastraszanie. W całej Polsce spółdzielcy „stają z klęczek” i głośno wyrażają swe niezadowolenie ze stanu w jakim się znalazła spółdzielczość mieszkaniowa. Od blisko roku prowadzę kwerendę zasobów Internetu dotyczących spółdzielczości mieszkaniowej w Polsce. Zarówno media państwowe, prywatne i społecznościowe odnotowały całe „morze” krzywd, które są udziałem mieszkańców bloków spółdzielczych. Pan Jankowski – i nieistotne jest to czy przez milczący akcept, czy też przez aktywną działalność – akceptuje coraz większą dysfunkcje w spółdzielniach mieszkaniowych, a swych interlokutorów straszy art. 212 kk.
Oto kolejny przykład. W dniu 28 maja 2017 r. w Sali Kolumnowej Sejmu odbyła się konferencja pt. „Udokumentowane nieprawidłowości w postępowaniach sądowych oraz prokuratorskich w zakresie spółdzielczości mieszkaniowej a nowelizacją o spółdzielniach mieszkaniowych” zorganizowaną przez Klub Kukiz”15 – poseł Jarosław Sachajko. Jerzy Jankowski po konferencji, w piśmie 5/6/2017 skierowanym do Marka Kuchcińskiego – Marszałka Sejmu Jerzy Jankowski domagał się:
„W związku z powyższym zwracam się do Pana Marszałka o wyciągnięcie konsekwencji wobec p. posła Jarosława Sachajko z KUKIZ 15 jako organizatora tej konferencji oraz rozważenie zaniechania na terenie Sejmu RP konferencji zniesławiających organizacje spółdzielcze, społeczne i osoby je reprezentujące.”
oraz
„Działając w imieniu Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP (…)
Kodeksu postępowania karnego w zw. Z art. 212 § 2 i 4 Kodeksu karnego, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na tym,
iż uczestnicy konferencji przy aprobacie posła KUKIZ 15 p. Jarosława Sachajko, pomówili pokrzywdzonego: Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP (…)”
I tu dochodzimy do sedna sprawy, a mianowicie w piśmie jest zacytowana jedna z wypowiedzi uczestników konferencji:
„… Tutaj padło zaorać KRS i związki rewizyjne, nie proszę Państwa, tych tłustych kocurów, te kanalie, trzeba ukarać i nie zaorać, oni powinni zwrócić co krwawicę ludzką, oni powinni zwrócić to, to nie może być tak, że im się daruje to, i jeszcze króciutko, bo słuchajcie Państwo, w druku 1515, z poprzedniej epoki, pomysłu PO, tam był dobry zapis, w sprawie Krajowej Rady Spółdzielczej, tam jest 99 tłustych komuchów, kocurów przepraszam, i jeden były poseł, po prostu wymienić to towarzystwo, po co likwidować, nadzór nad spółdzielczością musi być, ale nie aż tylu, skrócić do połowy, skrócić posłów do połowy, senat zawiesić.” – cytat z pisma ZRSM RP.
Mówca postulował zaoranie KRS i związków rewizyjnych. Proszę zwrócić uwagę, że zarówno KRS jak pozostałe związki rewizyjne nie zareagowały. Widocznie uznały, że jest to wyrażona ocena oparta na bazie negatywnych, prywatnych doświadczeń. Zareagował tylko prezes Jankowski w imieniu ZRSM RP, która to organizacja z nazwy nie został wymieniony. Czyż by w ten sposób sprawdza się przysłowie: uderz w stół a nożyce się odezwą.
Na koniec należy wskazać, że występek pomówienia/zniesławienia określony w art. 212 kk ma specyficzny charakter i związany jest z ochroną czci osoby prywatnej. Krytyka, polemika, sądy są to czynności, które w żaden sposób nie są związane z godnością człowieka – zwłaszcza osoby publicznej – ani renomą osoby prawnej.
Czarek Meszyński
Postscriptum
J. Jankowski kontratakuje – Nr 4 (318)
W dniu dzisiejszym zostałem przesłuchany w charakterze świadka na Komendzie Policji. Oskarżenie przeciwko mnie z art 212 § 2 kk wniósł Jerzy Jankowski rocznik 1953 – Przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego KRS i Prezes Zarządu Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowej RP. Postępowanie prowadzi Komenda Rejonowa Warszawa I przy ul. Wilczej 21, a nadzoruje Prokuratura Rejowa Warszawa Śródmieście.
J. Jankowski poczuł się przez ze mnie pomówiony takimi wpisami na Temidzie contra SM:
- Papa Jankowski kupił warszawskie metro – 8/2/2014,
- Gazeta Prawna – 29/7/2016,
- Oszustwo wyborcze PIS – 10/10/2016,
- Heraklit a prezesi – 2/3/2017
- Tajne przez poufne – 11/3/2017,
- Ad Vocem – 12/3/2017,
- Dwaj Panowie J – 19/3/2017,
- List Otwarty – 28/3/2017.
Tylko dwa ostatnie teksty są mojego autorstwa opublikowane na łamach niniejszego czasopisma. Teksty publikowane są na licencji Creative Commons, a to oznacza, że wyrażam zgodę na umieszczanie ich na innych portalach. Administrator Temida contra SM dodał jedynie swoje komentarze.
Najdziwniejsze jest, że występek z art. 212 kk ścigany jest z oskarżenia prywatnego – tak mówi § 4 przywołanego artykułu. A tu zaangażowana jest warszawska prokuratura i policja – dlaczego?
- Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście nr sprawy PR4Ds.732.2017,
- Komenda Rejonowa Warszawa I, ul. Wilcza 21 nr sprawy KRP-D-III-2191/17
Mam wygraną sprawę w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Pragi – Północ w Warszawie IV Wydział Karny i dlatego art. 212 kk jest dla mnie niestraszny.
Zarówno „List Otwarty” jak i „Dwaj Panowie J” to merytoryczne wpisy zawierające diagnozę powstałej dysfunkcji w polskich spółdzielniach mieszkaniowych. Czy za prawdę można się obrazić? Czy wyrażona opinia może być podstawą do wniesienia oskarżenia o pomówienie? Najwyraźniej Jerzy Jankowski ma problemy z logicznym myśleniem, a czytanie tekstów ze zrozumieniem też mu nie najlepiej wypada, skoro nie zorientował się, że na 8 skarżonych tekstów tylko 2 są mojego autorstwa.
A może tak Panie Jankowski to już najwyższa pora udać się na emeryturę?
Czarek Meszyński
Postscriptum
Ponadto dzisiaj złożyłem oświadczenie, że nie znam osobiście administratora witryny Temida contra SM i nie wiem z jakiego kraju/miasta jest prowadzona.
Do dnia dzisiejszego od Pana Jankowskiego nie otrzymałem odpowiedzi na mój List Otwarty z dnia 17/3/2017 – to taka subtelna kindersztuba.
Najnowsze komentarze