Blamaż – Nr 72 (166)
Jak wiecie Państwo z pewnością(!) Zarząd SM „Osiedle Zacisze” nie należy do moich ulubieńców. Od dłuższego czasu wnikliwie obserwuję poczynienia tego Zarząd i niestety nie mogę wyrazić się o nim z uznaniem. Na przestrzeni kilku lat zaliczył sporą liczbę spektakularnych wpadek. Ale to wszystko blaknie przy ostatnich wydarzeniach.
Otóż proszę sobie wyobrazić, że Zarząd postanowił opracować wzór aktu notarialnego do przewłaszczeń – uchwała nr 21/15, więcej na ten temat w następnym wpisie.
I taki wzór, ale z danymi osobowymi spółdzielców Zarząd zamieścił na stronie internetowej Spółdzielni. I w ten sposób wszyscy członkowie mogli poznać następujące dane:
- pierwsze i drugie imię,
- imiona rodziców,
- PESEL,
- datę urodzenia,
- adres zamieszkania,
- nr dowodu osobistego z terminem ważności.
Każdy członek Spółdzielni mający dostęp do strony www mógł przez blisko dwa miesiące pobrać dane osobowe spółdzielców w PDF lub je wydrukować, a następnie dowolnie przetwarzać.
To świadczy o całkowitej ignorancji Zarządu w składzie Agnieszka Florczuk, Michał Starzewski, Henryk Górniewski i dysfunkcji w zarządzaniu Spółdzielnią. Zarówno panie z Rady Nadzorczej i firma zarządzająca SEKAN też jakimś dziwnym trafem nie zauważyły, że zostało w poważny sposób naruszone prawo w postaci ochrony danych osobowych.
Ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych w art. 51.1 mówi:
Kto administrując zbiorem danych lub będąc obowiązany do ochrony danych osobowych udostępnia je lub umożliwia dostęp do nich osobom nieupoważnionym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Przestępstwo to jest przestępstwem umyślnym ściganym z oskarżenia publicznego.
„Raport przygotowany przez Dynamics Markets Limited UK mówi o tym, iż 17% z dorosłych Polaków padło ofiarą kradzieży tożsamości, a 46% zostało okradzionych ze środków znajdujących się na rachunkach bankowych. Kradzież tożsamości, określana również jako defraudacja, fałszerstwo, czy też przejmowanie tożsamości jest przestępstwem internetowym dotykającym coraz większą grupę osób. W 2009 roku odnotowano aż 387 przypadków związanych z przejęciem tożsamości.
Definicję taką można znaleźć w dokumencie Komisji Wspólnot Europejskich „W kierunku ogólnej strategii zwalczania cyberprzestępczości” z 22 maja 2007, w którym kradzież tożsamości to „wykorzystywanie identyfikujących danych personalnych np. numer karty kredytowej, jako narzędzia do popełnienia innych przestępstw”.
Kradzież tożsamości zdefiniowana została także w amerykańskiej ustawie o kradzieży tożsamości (ID Theft Act z 1998 roku). Wg tej ustawy kradzież tożsamości jest to „świadome transferowanie, posiadanie lub użycie bez upoważnienia informacji służących do identyfikacji innej osoby w celu popełniania czynu zabronionego przez prawo federalne, stanowe lub lokalne.
Jeżeli chodzi o prawo polskie, to przestępstwo kradzieży tożsamości można rozpatrywać na gruncie Ustawy o ochronie danych osobowych z 29 sierpnia 1997 oraz przepisów Kodeku Karnego z 6 czerwca 1997.” – fragment artykuł na podstawie opracowania autorstwa Katarzyny Oksiędzkiej. http://blog-daneosobowe.pl/kradziez-tozsamosci-w-internecie/
Biorąc powyższe pod uwagę pragnę zaapelować do Panów Górniewskiego i Starzewskiego by wzięli przykład ze swojej szefowej i podali się również do dymisji.
Autor: Czarek Meszyński
Była Prezes – Nr 71 (165)
O Agnieszce Florczuk można pisać już tylko w czasie przeszłym: była Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Zacisze” – rezygnacja z dniem 7 sierpnia 2015 r.
Kiedy 14 lipca 2009 roku weszła do Zarządu mieliśmy nadzieję na profesjonalne, uczciwe i zgodne z prawem zarządzanie naszym Osiedlem. Miało być tylko lepiej, a wyszło tak jak zawsze.
Do najważniejszych „osiągnięć” Prezes Florczuk należy zaliczyć:
- rozpoczęcie budowy dwóch domów w zabudowie bliźniaczej na działkach z nieuregulowanym stanem prawnym na podstawie uchwały RN, która była sprzeczna z prawem,
- sfinansowanie budowy niezgodnie z regulaminem GZM z naszych wpłat na eksploatację i FR zamiast z wkładów budowlanych wniesionych przez członków, z którymi została podpisana umowa na wybudowanie domów,
- przerwanie budowy pomimo poniesionych znacznych kosztów na architekta i inwestora zastępczego, w sumie 116 653,60,
- zniknięcie z rachunku bankowego Spółdzielni blisko 200 000,00 zł (rok 2010- 213 070,91 zł, rok 2012 – 15 826,21 zł), pomimo nagłośnienia sprawy pani Florczuk nie raczyła wytłumaczyć się na jakie cele została wydana tak wysoka kwota,
- próba przeniesienia własności dwóch działek na podstawie tylko zaliczkowej wpłaty,
- prowadzenie ksiąg finansowych niezgodnie z obowiązującymi przepisami,
- nierozliczanie każdej nieruchomości oddzielnie,
- Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowej RP wykazał aż 19 nieprawidłowości w zarządzaniu Spółdzielnią,
- nie wywiązywanie się z ustawowego obowiązku przeniesienia własności do lokalu na rzecz członka,
- nie wywiązywanie się z obligatoryjnego obowiązku zarządzania nieruchomościami stanowiącymi jej mienie,
- nałożenie haraczu na właścicieli garaży – tak należy to nazwać ponieważ Spółdzielnia z tego tytułu nie ponosi żadnych kosztów,
- opracowanie wzoru aktu notarialnego, do którego przymuszani są członkowie i notariusz z kuriozalnym zapisem: strony postanawiają, że zarząd wspólną nieruchomością wykonywać będzie SM „Osiedle Zacisze”(…),*
- przeprowadzenie niezgodnie z obowiązującą normą PN/EN-6946:2004 (grubość 25 cm o współczynniku 0,2 W/mK i lambdzie 0,038 – w dążeniu do obowiązującej normy izolacyjnej od 1 stycznia 2012 r.) termomodernizacji dachu; wymieniono tylko 25% wełny mineralnej pozostawiając starą 20-letnią wełnę; budynki zostały wybudowane w ubiegłym wieku w oparciu o ówczesne obowiązujące zarządzenie nr 130 w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać obiekty budowlane budownictwa powszechnego (Dz.U. Nr 10 poz. 44 z późn. zm.
- nie publikowanie na stronie internetowej protokołów i uchwał WZ, RN i Zarządu**
Zostały wymienione tylko 14 „osiągnięć” Prezes Florczuk, które są solidnie udokumentowane. W ciągu 6 lat pracy w Zarządzie Agnieszka Florczuk zaliczyła całe mnóstwo większych i mniejszych wpadek o czym będę w przyszłości czytelników informował.
Nagłośnienie tych patogennych działań spowodowało, że na wniosek Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju toczy się obecnie postępowanie prokuratorskie w sprawie dotyczących nieprawidłowości w SM „Osiedle Zacisze”.
Czy takie „sukcesy” na swym koncie może mieć profesjonalista w zarządzaniu nieruchomościami?
Autor: Czarek Meszyński
* Konstytucja ustawą z 10 lutego 1976 wprowadzono zapis, że Polska jest państwem socjalistycznym (w miejsce dotychczasowego określenia – państwo demokracji ludowej), PZPR – przewodnią siłą społeczeństwa w budowie socjalizmu, zaś PRL w swej polityce umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich i innymi państwami socjalistycznymi. Zapisy te wywołały protesty społeczne. PRL, PZPR i ZSRR już nie istnieją a konstytucja została zmieniona. Prezes Florczuk ustanowiła wzór aktu notarialnego, że naszymi nieruchomościami wiecznie będzie zarządzać Spółdzielnia, a jak zbankrutuje albo zostanie rozwiązana to i tak za światów ekonomicznych będzie naszym majątkiem zarządzać (sic).
** Protokoły z obrad organów Spółdzielni oraz uchwały są publikowane dopiero od sierpnia br po podjęciu uchwały nr 4/12/2014 mojego autorstwa przez RN 15 grudnia 2014 r – no cóż lepiej późno niż w cale.
Postscriptum
Do wiekopomnych dokonań Prezes Florczuk należy zaliczyć jeszcze scedowanie zarządzania mieniem Spółdzielni zewnętrznym podmiotom. Zgodnie z ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych takie działanie jest całkowicie bezprawne, ponieważ spółdzielnia ma obligatoryjny obowiązek zarządzania własnym majątkiem; podmiotowi zewnętrznemu może zlecić jedynie administrowanie. W ten sposób nałożono na spółdzielców niezasadne, podwójne koszty zarządu. Do tego należy dodać chaos jaki zapanował w Spółdzielni, w ciągu 4 lat mamy już 3-cią firmę zarządzającą i 7-tą księgową.
To miała być spółdzielnia dla ludzi – Nr 70 (164)
Marek Jackowski napisał genialny tekst o Polsce:
Domy moje domy
Domy i ulice
Gderają w nich gnomy
Kraczą czarownice
Matko, moja matko
Ojcze drogi ojcze
Czemu ta diaspora
To sami folksdojcze
Siostro moja siostro
Bracie, miły bracie
Przecie wy na siebie
Litości nie macie
Synku, mały synku
Ukochana córko
Odchodzę ja z rynku
Na swoje podwórko
To miał być kraj dla ludzi
To miał być dla nas kraj
Wiec przyszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam
To miał być kraj dla ludzi
To miał być dla nas kraj
Wiec przeszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam (fragment)
Analizując 20-letnią historię mojej Spółdzielni dochodzę do wniosku, że powyższy tekst idealnie pasuje do naszej sytuacji, należy tylko wyraz kraj zastąpić spółdzielnią i wtedy otrzymamy:
To miała być spółdzielnia dla ludzi
To miała być dla nas spółdzielnia
Wiec przyszło tu się trudzić
A umierać przyszło tam
Konstatacja w sumie bardzo smutna.
Autor: Czarek Meszyński
Szymborska: ludzie głupieją hurtowo i mądrzeją detalicznie – Nr 69 (163)
Laureatka literackiej nagrody Nobla Wisława Szymborska, w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica, na pytanie, czy istnieje „duch narodu” odpowiedziała, że większość ludzi nie zawraca sobie głowy samodzielnym myśleniem.
Ktoś powiedział, że ludzie głupieją hurtowo i mądrzeją detalicznie – podkreśliła pisarka.
Niestety to stwierdzenie poetki pasuje też do sporej liczby członków spółdzielni mieszkaniowych w Polsce. Do wielu patologi w SM by nie dochodziło gdyby spółdzielcy wykazywali się samodzielnym myśleniem i kontrolowali prezesów, którym powierzono ich majątek.
Raper Eldo śpiewa:
Masz rozum? To nic nie boli, użyj go, zrozum
Myśl smakuje, więc spróbuj ją, patrz
Tak łatwo szansę przegapić, wiesz?
Nie daj sobie wmówić, że nic nie potrafisz
Autor: Czarek Meszyński
Stado strzyżonych owiec – Nr 68 (162)
Członkowie spółdzielni mieszkaniowych często w swym stadnym zachowaniu przypominają te prawdziwe owce, które są regularnie strzyżone i golone przez swoich baców. W rzeczywistości spółdzielczej strzyżenie i golenie członków odbywa się zazwyczaj poprzez nakładanie zawyżonych opłat przez prezesów.
Dlaczego spółdzielcy się na to godzą? Nie reagują? Płacą i płaczą?
Wpływ na takie zachowanie ma niewątpliwie wiele czynników, tych prostych i tych złożonych.
Do najważniejszych z nich moim zdaniem należy nie stosowanie zasady ograniczonego zaufania. Ta fundamentalna zasada z kodeksu ruchu drogowego stanowiąca, iż zarówno każdy uczestnik ruchu drogowego ma prawo liczyć, że inni uczestnicy ruchu przestrzegają przepisów, chyba że aktualne zachowanie jakiegoś uczestnika stanowi uzasadnione podejrzenie do odmiennego jego zachowania. Ogromna liczba wypadków na drodze, nierzadko spowodowana jest m.in. nieprzestrzeganiem zasady ograniczonego zaufania przez uczestnika, który w świetle prawa postępował zgodnie z przepisami. Stąd też ukaranych zostaje najczęściej obu uczestników ruchu, pomimo tego, iż tylko jeden z nich popełnił faktyczne wykroczenia. Najczęstszym zarzutem stawianym uczestnikowi postępującemu zgodnie z przepisami jest niezachowanie ostrożności bądź szczególnej ostrożności, co odnosi się m.in. do zasady ograniczonego zaufania.
Spółdzielcy bardzo często nie reagują na różnego rodzaju patologiczne objawy w działalności SM, nie zachowują szczególnej ostrożności. Taki stan rzeczy może trwać całymi latami. Członkowie, Rada Nadzorcza i Walne Zgromadzenie udają, że niczego nie dostrzegają. Taka konformistyczna postawa przypomina trzy japońskie małpki Mizaru, Kiakazaru i Iwazaru – nie słyszeć, nie widzieć, nie mówić.
Ten spółdzielczy konformizm niestety powoduje, że spółdzielcy się budzą jak już jest za późno, kiedy ich własność jest zagrożona. Wtedy potrzebna jest interwencja władzy państwowej: sądów, prokuratury, polityków…
A przecież wystarczyłoby tylko zastosować nadzór właścicielski, sprawdzić faktury i umowy, dopilnować czy każda nieruchomość jest zgodnie z prawem odrębnie rozliczana, czy koszty przypisane do naszej nieruchomości są zasadne i rzeczywiste. Przecież każdy z nas robi to na co dzień, w sklepie, w restauracji u dentysty. Czy wyobrażamy sobie taką sytuację w restauracji, że zamawiamy schabowego a kelner policzył nam za homara? A w naszej patogennej spółdzielczej rzeczywistości się na to godzimy. Prezes robi nam remont i nikt z mieszkańców nie sprawdza jakie materiały zostały użyte, czy robocizna była właściwie skalkulowana. Bywa często, że dostajemy „schabowego a płacimy jak za homara.”
SPÓŁDZIELCY NAJWYŻSZA PORA POWSTAĆ Z KOLAN !!!
Autor: Czarek Meszyński
Rada nadzorcza powołuje prezesa i odwołuje – Nr 67 (161)
Prezesa spółdzielni mieszkaniowej, nawet gdy są ku temu przesłanki, nie tak łatwo odwołać. To wielki problem dla jej członków.
Walne zgromadzenie, które nie udzieli absolutorium prezesowi spółdzielni mieszkaniowej, nie może go odwołać. Część prawników, a także sądy, uważają, że takie prawo ma tylko rada nadzorcza, która powołuje prezesa. Członkowie spółdzielni twierdzą, że tak nie powinno być.
TYLKO Z WYPRZEDZENIEM
W jednej z łódzkich spółdzielni mieszkaniowych walne zgromadzenie nie udzieliło absolutorium prezesowi. Gdy uchwała w tej sprawie została podjęta, uczestniczący w posiedzeniu spółdzielca na laptopie napisał projekt uchwały o jego odwołaniu. Następnie walne ją przegłosowało. Prezes nie pogodził się z przegraną i wystąpił do sądu okręgowego o uchylenie lub stwierdzenie nieważności uchwały.
SO uznał ją za nieważną (wyrok jest już prawomocny). Zdaniem SO uchwała jest sprzeczna z art. 8³ ust. 7 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewiduje on, że walne zgromadzenie może podejmować uchwały jedynie w sprawach objętych porządkiem obrad podanym do wiadomości członków w terminach i w sposób określony w tej ustawie. Powinien więc zostać przekazany zarządowi co najmniej 15 dni przed dniem posiedzenia walnego lub jego pierwszej części. Natomiast prawo do zgłaszania projektów uchwał ma co najmniej dziesięciu członków. W tym zaś wypadku projekt powstał w trakcie obrad walnego i podpisała się pod nim tylko jedna osoba.
Według sądu jest wprawdzie w prawie spółdzielczym art. 49 § 4 pozwalający odwołać członka zarządu, któremu nie udzielono absolutorium, nawet gdy projektu uchwały nie było w porządku obrad. Nie mniej nie ma on zastosowania do spółdzielni mieszkaniowych. W nich w pierwszej kolejności stosuje się ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych, która jest przepisem szczególnym w stosunku do prawa spółdzielczego (przepis ogólny). Art. 8 ³ u.s.m. wyłącza więc stosowanie art. 49 ust. 4 prawa spółdzielczego.
TYLKO RADA
Problem w tym, że zdaniem wielu ekspertów walne zgromadzenie w ogóle nie może odwołać prezesa.
– Walne zgromadzenie nie ma takich kompetencji. To rada nadzorcza powołuje prezesa, a więc go odwołuje – twierdzi Grzegorz Abramek, wiceprezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Warszawie.
Podobnie uważa Michał Tokłowicz, wiceprezes Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (PSM).
– PSM liczy 20 tys. członów. Tymczasem na ostatnie walne zgromadzenie przyszło 600 osób, czyli ok. 2 proc. spółdzielców i gdyby 301 z nich chciało głosować za odwołaniem prezesa, to zaledwie 1 proc. członków zadecydowałoby o tak ważnej kwestii – wyjaśnia.
Inaczej uważa Maria Krzyszkowiak, mieszkanka jednej z warszawskich spółdzielni.
– Nie może być tak, że członkowie spółdzielni nie mają swobody w decydowaniu, kto nią zarządza. Bywa, że prezes działa na szkodę spółdzielni, a rada nadzorcza mu sprzyja. Musi być ten wentyl bezpieczeństwa w postaci odwołania prezesa na walnym – tłumaczy.
W sejmowej Komisji Nadzwyczajnej trwają prace nad nowym prawem spółdzielczym. Projekt przewiduje, że gdy spółdzielcy podejmą na walnym zgromadzeniu uchwałę o nieudzieleniu absolutorium, prezes będzie odwołany. Szanse jednak na jego uchwalenie w tej kadencji Sejmu nie są duże.
prof. Małgorzata Wrzołek-Romańczuk – specjalizuje się w prawie spółdzielczym
Moim zdaniem nie ma żadnych przeszkód, by walne zgromadzenie w spółdzielni mieszkaniowej nie tylko nie udzieliło absolutorium prezesowi, ale również go odwołało. Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych zawiera przepisy szczególne w stosunku do prawa spółdzielczego. Oznacza to, że stosuje się ją w pierwszej kolejności, a w kwestiach nieuregulowanych w niej stosuje się wprost przepisy prawa spółdzielczego, m.in. art. 49 § 4. To uregulowanie natomiast pozwala odwołać członka zarządu (w tym prezesa spółdzielni mieszkaniowej), któremu nie udzielono absolutorium, nawet gdy ta sprawa nie była objęta porządkiem obrad walnego zgromadzenia.
Autor: Renata Krupa-Dąbrowska
Źródło: http://prawo.rp.pl/artykul/1216440.html
Komentarz
Czytając ten artykuł stanęło mi przed oczami Walne Zgromadzenie z roku 2011, na którym ówczesna pani Prezes nie otrzymała absolutorium. By ją odwołać trzeba było przegłosować uchwałę kwalifikowaną większością 2/3 albowiem na Walne został nałożono kaganiec w postaci regulaminu WZ, który zawierał taki zapis. W każdym zakładzie pracy (korporacja, firma) prezesa rozlicza się z osiągniętych wyników. Jest sukces jest kontrakt na następny rok. Jedynie w polskich spółdzielniach mieszkaniowych prezesi są przyspawani do stołków i robią wszystko by się na nich utrzymać jak najdłużej, najlepiej do sytej emerytury. W sprawozdaniu finansowym za rok 2013 moja dysfunkcyjna Spółdzielnia wykazała stratę w wysokości 412 tys. zł przy przychodzie nieco powyżej 1,1 mln zł. Nikt z Zarządu ani z RN nie poczuwał się do odpowiedzialności za poniesioną stratę, wręcz przeciwnie wszyscy mieli świetne samopoczucie.
Do tego patogennego stanu w SM dochodzą wyroki sądów, które je niestety utrwalają.
Czy tak powinno wyglądać państwo prawa?
Czarek Meszyński
Jak są wyprowadzane pieniądze ze SM? – Nr 65 (159)
Jak są wyprowadzane pieniądze ze spółdzielni mieszkaniowej? Czy to w ogóle jest możliwe? Każda spółdzielnia przecież podlega kontroli i nadzorowi rady nadzorczej, walnego zgromadzenia i związkom rewizyjnym. Kontrola zarządów jest przeważnie nominalna; pozory praworządności są tworzone na papierze dla członków spółdzielni, którzy mają tylko jedną rolę do odegrania – stada strzyżonych owiec. PŁAĆ I PŁACZ – to główne przesłanie dla spółdzielców od ich zarządów.
Dzisiaj podam cztery najbardziej popularne metody na wyprowadzanie pieniędzy z systemu finansowego spółdzielni mieszkaniowej.
Na bakszysz – to najbardziej rozpowszechniony proceder wśród prezesów polegający na pobieraniu prowizji do prywatnej kieszeni za zlecane usługi: sprzątanie, konserwacje, remonty itd. Każdy przedsiębiorca, który zabiega o zlecenie ze spółdzielni mieszkaniowej wie, że prezesowi trzeba się odwdzięczyć. Jest zlecenie musi być kopertówka, bo w przeciwnym wypadku zlecenia więcej już nie będzie. „Działkowanie” stało się w polskiej rzeczywistości powszechne jak tlen w powietrzu. Kiedyś się mówiło: kto nie smaruje ten nie jedzie, a dziś: kto nie odpali działki ten jest miałki. Mechanizm bakszyszu jest prosty, przedsiębiorca, który otrzymał zlecenie musi tak je z kalkulować by mieć odpowiedni fundusz dla prezesa. Dlatego wszystkie usługi wykonywane dla SM zazwyczaj są zawyżone. Pobieranie bakszyszu jest zupełnie bezpieczne ponieważ jest wypłacany „pod stołem” a środki pochodzą z zysku przedsiębiorcy; innymi słowy od zlecenia odprowadzony jest podatek dochodowy i VAT, a z tego co zostanie po odliczenie kosztów trzeba odpalić działkę prezesowi. Taki proceder może trwać całymi latami i jest w praktyce nie do wykrycia. Żaden bowiem prezes ani przedsiębiorca nie będzie się chwalił „działkowaniem” – transakcja jest poufna w stu procentach. Do wszczęcia śledztwa może dojść jedynie wtedy, jak jeden z przedsiębiorców zostanie wyeliminowany z lukratywnych zleceń, a który wcześniej wręczał też łapówki i zacznie sypać korzystając z tzw. „klauzuli bezkarności”, czyli nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej, ponieważ opowiedział o okolicznościach popełnionych przestępstw. Dlatego też w SM rzadko zmienia się dostawców usług.
Na kamikadze – sposób ryzykowny, ale przynoszący szybkie i wymierne zyski. Pewna kasjerka (D.L.) w latach 2003 – 2008 ze SM w Chojnicach działając wspólnie z ustaloną osobą przywłaszczyła co najmniej 416 000 zł w ten sposób, że wybierała z kasy pieniądze na dokument KW, podrabiając podpisy członków spółdzielni. Ten proceder z pewnością by trwał przez następne kilka lat, gdyby prokuratura rejonowa nie wszczęła śledztwa.
Na zakupy – metoda w miarę bezpieczna polegająca, że pod pretekstem robienia zakupów do SM prezes kupuje różne towary i usługi na własne prywatne potrzeby. W ten sposób zakupić można praktycznie wszystko od papieru toaletowego poprzez smartfony, komputery a nawet po kosztowne studia MBA. Trzeba mieć tylko „zaufaną” księgową i osobny segregator na trefne faktury, który będzie głęboko ukryty przed oczami dociekliwych spółdzielców.
Na stratę – ta metoda wymaga już zastosowania inżynierii finansowej. Jeżeli w spółdzielni ma pojawić się nadzwyczajny zysk trzeba wcześniej wykreować stratę. Strata jest wirtualna a pieniądze realne. Spółdzielcom na Walnym z zatroskaną miną mówi się, że SM poniosła w poprzednich latach stratę, ale dzięki nadzwyczajnym dochodom będzie można ją z tego właśnie źródła pokryć, dzięki czemu nie trzeba podnosić czynszów. Wszyscy są happy, członkowie głosują tak jak prezes sobie życzy nie zastanawiając się nad sensem takiego działania. Pieniądze na papierze znikają ponieważ została pokryta strata i każdy jest w stanie to zrozumieć. W realu te pieniądze jednak spokojnie leżakują na koncie bankowym. I tu nasz „przedsiębiorczy” prezes potrzebuje wspólników tj. zaufanej księgowej, która to odpowiednio zaksięguje i zaprzyjaźnionej firmy, która wystawi faktury na wirtualne usługi np. remonty, które nigdy się nie odbyły. Ze względu na wysokie koszty związane z „wynagrodzeniem dla wspólników” ta metoda ma zastosowanie, gdy są do wyprowadzenia większe sumy pieniędzy.
To tylko niektóre sposoby wyprowadzania kasy spółdzielców. Pomysłowość prezesów w praktyce nie zna granic. A jak to jest możliwe, że ten proceder trwa tak długo? Przyczyny są bardzo proste:
- brak nadzoru właścicielskiego spółdzielców,
- rozliczanie przychodów i kosztów metodą „wspólnego worka” zamiast odrębnie dla poszczególnych nieruchomości.
Autor: Czarek Meszyński
Katowice: oskarżeni szefowie spółdzielni mieszkaniowej – Nr 64 (158)
Akt oskarżenia przeciw m.in. byłemu prezesowi spółdzielni mieszkaniowej i dwóm jego zastępcom przesłała do sądu katowicka prokuratura. Oskarżeni mieli przyjąć ponad 1,4 mln zł łapówek m.in. za przyznawanie firmom budowlanym robót na rzecz spółdzielni.
Akt oskarżenia objął też szefów trzech firm, którzy dawali łapówki. Właściciel czwartej firmy zgłosił sprawę organom ścigania i choć wcześniej też uczestniczył w procederze, skorzystał z tzw. „klauzuli bezkarności”. Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach prok. Marta Zawada-Dybek, b. prezes katowickiej spółdzielni mieszkaniowej i dwaj jego zastępcy odpowiedzą przed sądem za przyjęcie korzyści majątkowych. Chodziło o okres od kwietnia 2007 do lipca 2012 r. Prokuratura wyliczyła wartość łapówek na 1,423 mln zł.
Łapówki dawali właściciele firm budowlanych z Siemianowic Śląskich, Mikołowa, Katowic i Ustronia, które wykonywały na rzecz spółdzielni prace budowlane, termomodernizacyjne czy malarskie. Właściciele tych spółek płacili szefom spółdzielni za przyznawanie im zleceń. Według informacji śląskiej policji chodziło przede wszystkim o preferencyjne zlecanie robót termomodernizacyjnych. Łapówki były też wręczane za szybsze realizowanie płatności za faktury i – w jednym przypadku – za zwrot kwoty zabezpieczenia z tytułu nienależytego wykonania umowy.
Łapówki miały postać przede wszystkim pieniężną, ale też wyjazdów zimowych dla syna jednego z oskarżonych, sprzętu elektronicznego czy prac remontowo-budowlanych w domu córki jednego z oskarżonych. Według ustaleń śledczych jeden z wiceprezesów spółdzielni uczynił sobie wręcz z łapówek stałe źródło dochodu.
Podstawą wszczęcia śledztwa były zeznania właściciela firmy z Ustronia, który też wcześniej wręczał łapówki. Mężczyzna ten skorzystał z tzw. „klauzuli bezkarności”, czyli nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, opowiedział bowiem o okolicznościach popełnionych przestępstw.
Aktem oskarżenia objęto natomiast trzech pozostałych właścicieli firm. Dwóch oskarżono o wręczenie korzyści majątkowej odpowiednio w kwotach 25 tys. zł i 19 tys. zł, a trzecią osobę – o złożenie obietnicy wręczenia łapówki w wysokości 1,5 proc. wartości zleconych robót.
Prokurator jeszcze na początku śledztwa zawiesił w czynnościach szefów spółdzielni. Według policji zastosowano też warunkowe zwolnienie z aresztu za kaucją i dokonano zabezpieczeń majątkowych na łączną kwotę blisko 560 tys. zł. Oskarżeni tylko częściowo przyznali się do zarzucanych im czynów. W procesie będzie groziła im kara od trzech miesięcy do siedmiu i pół roku więzienia. Śledztwo pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach prowadzili od 2012 r. policjanci z wydziału do walki z korupcją śląskiej komendy wojewódzkiej policji.
Źródło: Onet Wiadomości
http://wiadomosci.onet.pl/slask/katowice-oskarzeni-szefowie-spoldzielni-mieszkaniowej/29szhl
Grupy przestępcze w SM – Nr 63 (157)
KOMISJA SPRAWIEDLIWOŚCI i PRAW CZŁOWIEKA (Nr 247) z dnia 11 czerwca 2015 r.
Fragmenty wystąpień Pani Profesor I. Lipowicz – RPO, oraz niektórych posłów:
RPO prof. I Lipowicz****************
Link do całości stenogramu:
http://orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/3FA79A56E9AA85E2C1257E760045539A/$File/0468907.pdf
Od Redakcji: O przestępczym mechanizmie w postaci czyszczenia śródmiejskich terenów pisaliśmy w artykule:
Najnowsze komentarze