Fundusz remontowy – Nr 13 (107)
Jeden z poprzednich wpisów na tym blogu był na temat mojej wspólnoty mieszkaniowej Ogińskiego 16 w Piastowie. Wydzieliliśmy się ze Spółdzielni Mieszkaniowej Piastowie w marcu 2012 r., zachowując wszystkie potrzebne procedury. Budynek był potwornie zaniedbany remontowo, więc wszyscy właściciele lokali z odrębną własnością nie mieli wątpliwości, że trzeba jak najszybciej przestać dać się oszukiwać przez spółdzielnię i głosowali za zmianą zarządu na właścicielski. Od razu wystąpiliśmy z pismami do spółdzielni o rozliczenie funduszu remontowego, zarówno w ujęciu zbiorczym, jak i z rozbiciem na poszczególne lokale.
Przez kilka miesięcy brak było jakiejkolwiek odpowiedzi na nasze pisma, aż wreszcie w lipcu 2012 r. otrzymaliśmy pismo od Zarządu Spółdzielni, w którym Zarząd kategorycznie odmówił nam jakichkolwiek praw do tego funduszu. W piśmie tym mogliśmy przeczytać też, że nasza „rezygnacja z pozostawania pod rygorem ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych spowodowała również koniec możliwości korzystania z jej dobrodziejstw”, co było jawnym szyderstwem i kpiną z ludzi, których dom najpierw doprowadzono do ruiny, a następnie pozbawiono prawa do pieniędzy, które ci ludzie zgromadzili na remont tego domu! (tak nawiasem mówiąc, prezesem zarządu był wtedy Michał Wojtasiewicz, z którym rada nadzorcza, nie bezpodstawnie, rozwiązała umowę. Teraz p. Wojtasiewicz jest w zarządzie spółdzielni Przy Metrze – życzę tamtejszym spółdzielcom wszystkiego najlepszego).
Wspólnota wystąpiła z pozwem przeciwko Spółdzielni. Po 2.5 roku było rozstrzygnięcie – przegraliśmy. Ponieważ w świetle wyroku Sądu Najwyższego IV CSK 470/13 z 15 maja 2014 r., że roszczenia odnośnie funduszu remontowego przysługują nie wspólnocie, a poszczególnym właścicielom lokali, postanowiliśmy występować z pozwami indywidualnymi. Pierwszy taki pozew został złożony w grudniu 2014 r. Jeszcze w tym samym miesiącu Sąd Rejonowy w Pruszkowie nakazał Spółdzielni zwrot funduszu remontowego, przypadającego na lokal wraz z odsetkami ustawowymi i kosztami procesu.
Spółdzielnia oczywiście złożyła do sądu sprzeciw i będzie kolejny etap rozpraw sądowych. W swoim sprzeciwie spółdzielnia wnosi o oddalenie powództwa w całości jako bezzasadnego, bo po pierwsze fundusz remontowy jest własnością spółdzielni (!) a po drugie roszczenia nie zostały udokumentowane w sposób wystarczający przez powoda. Ten drugi argument nabiera szczególnej pikanterii gdy weźmie się pod uwagę, że spółdzielnia odmawia od 3 lat udostępnienia dokumentów dotyczących sprawy.
I tak wygląda prawo do dochodzenia swoich racji na drodze sądowej.
Autorka: Magdalena Bonarowska
Rzućcie w diabły te spółdzielnie zakładajcie wspólnoty! – Nr 9 (103)
Budynek przy ulicy Ogińskiego 16 w Piastowie powstał w 1981 roku. Był to taki typowy klocek z wielkiej płyty. Spółdzielnia Mieszkaniowa zarządzała nim przez 31 lat. Wszystko było niby normalnie. Zarząd zarządzał, Rada Nadzorcza radziła i nadzorowała, Walne zgromadzenia co roku było zwoływane, lustracje były przeprowadzane, czynsze były naliczane a zaliczki na fundusz remontowy regularnie wydawane.
A jednak coś nie grało!
A to drzwi wejściowe zrobiły się dziurawe i zimą nawiewało śniegu, a to balkony pstrokate zaczęły się masowo sypać….
A to rury kanalizacyjne przeciekały zamieniając korytarz i piwnice w kloakę z pływającymi fekaliami.
Doraźne przepychanie nic nie pomagało, bo rury były „zarośnięte” kamieniem.
Wg informacji mailowej z firmy, która wynajmowała spółdzielnie do takich prac dostaliśmy wstępną wycenę na ~107 tys., więc przestaliśmy w ogóle zajmować się tą propozycją. W sumie Wspólnota zapłaciła za wymianę 1/2 rur kanalizacyjnych (druga strona jeszcze może trochę poczekać) 15,5 tys zł.
Pani Magdalena Bonarowska z zawodu chemik, z powołania społecznik wzięła sprawy we własne ręce. Miała dość nieefektywnego zarządzania przez Spółdzielnię, partactwa przy konserwacji, zwykłej niekompetencji, drożyzny. Na własnej skórze odczuwała to kłębowisko żmij jakim są współczesne polskie spółdzielnie mieszkaniowe, patrząc każdego dnia na dewastację budynku.
Postanowiła namówić sąsiadów na założenie Wspólnoty Mieszkaniowej. Nie było łatwo, z każdym mieszkańcem trzeba było kilka razy porozmawiać, wyjaśnić, przekonać, podać argumenty. To było trzy miesiące ciężkiej pracy – wspomina Pani Bonarowska. Do idei założenia Wspólnoty przekonała 48 spółdzielców posiadających wyodrębnioną własność na 63 lokale w budynku ( 14 spółdzielcze własnościowe i 1 spółdzielcze lokatorskie) – miała upragnioną większość.
Wspólnota Mieszkaniowa Ogińskiego 16 powstała 28 marca 2012 r. Byli bez pieniędzy – Spółdzielnia nie chciała im zwrócić ich własnego funduszu remontowego – ale za to mieli wizję, dobre chęci i byli pełni zapału.
Do modernizacji budynku przystąpiono kompleksowo – nie chcieli półśrodków. Na ten cel wzięto dwa kredyty na początku 2014 r. na kwotę 250 000 zł i 859 310 zł.
Właściciele wnoszą następujące opłaty: 2,95 zł na FR, 2,36 opłata eksploatacyjna, 2,10 CO plus opłaty licznikowe.
W naszym pozwie przeciwko Spółdzielni występowaliśmy o kwotę 395 000zł, bo na taka sumę opiewały dokumenty, które udało mi się wyciągnąć ze Spółdzielni. Dla ułatwienia procesu nie podważaliśmy tej kwoty, chociaż suma wpłaconych pieniędzy na fundusz remontowy wynosiła ok. 1 100 000 zł i aż trudno było uwierzyć, ze można było władować w budynek w stanie kompletnej degrengolady ok 700 000zł. Ale cóż, ustawowo ewidencja funduszu na budynki jest od 2007 r. i nie ma możliwości dotarcia do starych dokumentów.
Od początku zarządzania budynkiem przez wspólnotę (28 marca 2012r.) pisaliśmy do spółdzielni pisma, żeby oddali nam fundusz remontowy albo przynajmniej podali jego rozliczenie. Przez wiele miesięcy pisma pozostawały bez odpowiedzi., aż we wrześniu 2012r dostaliśmy pismo, że nie otrzymamy ani rozliczenia ani tym bardziej pieniędzy.
– 16. 10. 2012 r. złożyliśmy pozew (sprawa IV C 1468/12)
– 11. 02. 2013 r. sąd przesłał pozew do spółdzielni
– 15. 05. 2013 r. Spółdzielnia napisała odpowiedź na pozew (sugerującą nieprawdziwy obraz sytuacji)
– lipiec 2013 r. nasz prawnik złożył prośbę o możliwość złożenia repliki (czyli odniesienia się do stanowiska spółdzielni;
bez zgody sędziego taka replika nie jest nawet czytana)
– 28. 10. 2013 r. sędzia pisemnie odmówił zgody na złożenie repliki, bez podania przyczyny
– 14. 05. 2014 r. odbyła się sprawa sądowa. Trwała ona 5 – 7 min, p. sędzia Tomasz Jaskłowski miał tylko jedno pytanie do naszego pełnomocnika, czy podtrzymujemy pozew. Do prawnika ze spółdzielni miał pytanie, czy podtrzymuje wniosek o oddalenie pozwu oraz kto wybudował budynek i ile jest budynków w spółdzielni (jakby to miało jakiekolwiek znaczenie). Następnie była kilkuminutowa przerwa, po której sędzia ogłosił wyrok, że pozew jest oddalony, bo powódka nie istnieje
– 14. 07. 2014 r. (po 2 miesiącach zamiast po 2 tygodniach) otrzymaliśmy pisemne uzasadnienie wyroku, zaczynające się od słów „Powód nie istniejąca Wspólnota Mieszkaniowa Ogińskiego 16 (…)”, nie przeszkodziło to panu sędziemu obciążyć Wspólnotę Mieszkaniową kosztami procesu w wysokości ok 7 500 zł.
A przecież Wspólnota powstała na podstawie prawomocnej uchwały właścicieli (głosowanej także przez prezesa spółdzielni, protokołowanej przez notariusza, chociaż nie ma takiego obowiązku), posiada od kwietnia 2012 r.
Ciekawe tez jest zakończenie uzasadnienia: ” zarząd nieruchomością jest sprawowany przez pozwana spółdzielnię zgodnie z art. 27 ust.2 UoSM. Wspólnota mieszkaniowa natomiast nie powstała”. Czyli wniosek z tego jest taki, ze zarząd spółdzielni nie przestał zarządzać budynkiem. Kwestią zagadkową w tej sytuacji jest fakt, dlaczego to spółdzielnia płaci od kwietnia 2012r opłaty za swoje 15 lokali do wspólnoty? A jeżeli spółdzielnia płaci a nie ma wspólnoty, to znaczy, że spółdzielnia wpłaca pieniądze właścicieli 15 lokali spółdzielczych na czyjeś prywatne konto (w sumie ok. 340 000zł za te lata). Czy zatem sprawą sprzeniewierzenia majątku członków spółdzielni przez zarząd nie powinna zająć się prokuratura? Oczywiście tę ostatnią kwestię podnoszę ironicznie, pokazując jak dziwaczny wyrok wydał p. sędzia Jaskłowski.
Najnowsze komentarze